"Wprost":Członek komisji badającej katastrofę smoleńską, który był pilotem specpułku, brał udział w fałszowaniu dokumentów i wyłudzaniu pieniędzy z armii – wynika z ustaleń „Wprost”. Został za to prawomocnie skazany, ale wyrok się zatarł. (...) Piloci z Ostroroga mają się dziś całkiem nieźle. Jeden z nich zasiada w komisji badającej katastrofę smoleńską. W wyniku eskapad z jego udziałem z pułku wyprowadzono ok. 25 tysięcy złotych. Sąd skazał go za posługiwanie się dziewięcioma fałszywymi fakturami, ale odstąpił od wymierzenia kary. Kazał mu wpłacić 3,5 tys. zł na cele charytatywne.
Trudno podważyć ustalenia Krzymowskiego. O tym, że w 36. specpułku lotnictwa nie było idealnie, tak z pieniędzmy jak i procedurami - wiemy nie od dziś. I zapewne "Wprost" dotarł do sprawy "pilota z Ostroroga" wcześniej, niż zaprezentowano raport MAK i ujawniono polskie uwagi do niego. Dlaczego dopiero teraz ta sprawa wyszła na jaw?
W Salonie24 przedstawiłem część ważnych ustaleń RP. Komisja podważa wersję z presją po odsłuchaniu taśm CVR, nie zgadza się z analizą psychologiczną, którą zaprezentował MAK, wskazuje na kontrolerów jako winnych nieprawidłowego położenia samolotu przy schodzeniu. Niezwykle istotną sprawą, chyba kluczową dla wyjaśnienia tragedii, jest odpowiedź na pytanie, co nie pozwoliło kpt Protasiukowi na wykonanie manewru odejścia. A na 22 sek. przed katastrofą, jak ustaliła polska komisja, krzyknął on: "odchodzimy". W kokpicie, mimo pikającego systemu TAWS i ostrzeżeń przed zbliżającą się ziemią, do ostatniego krzyku załogi, następuje cisza. To pozwala snuć przypuszczenia: czy stenogramy zostały sfałszowane? Jak to możliwe, by załoga nie powiedziała ani słowa? Co nie pozwoliło dowódcy wykonać manewru odejścia? Był przekonany, że odchodzi, czekał na reakcję samolotu i stąd cisza? A może nastąpiła wada jakiegoś urządzenia?
Dziwny jest zatem termin oskarżeń pod adresem członka komisji, badającej katastrofę. Jak się mają nawet wyłudzenia, które są chlebem powszednim w specpułku, wyrok sprzed lat, do zdań odrębnych od MAK? Bo jeśli rzecz dotyczyłaby tylko sytuacji w 36 SPLT, wówczas zachodziłby oczywisty konflikt interesów i zarzut o wybielanie własnej winy stałby się zasadny.
"Wprost" musiało poznać sprawę przed ogłoszeniem raportu MAK i polskich uwag. Na odpalenie tej "bomby" zdecydowano się jednak przed oficjalną prezentacją dokumentu. Która i tak, co podkreślę, nastąpi zbyt późno, co jest kolejną "zasługą" polskiego rządu.
PS. Dziś też polecam wywiad Torańskiej z Bahrem. Dziennikarka "Gazety Wyborczej" oczywiście nie zadała ani jednego pytania o Tomasza Turowskiego. Tej postaci w opowiadaniu ambasadora po prostu nie ma. Bahr twierdzi też, wbrew wersji MON, że to polska strona zrezygnowała z nawigatora rosyjskiego. Uścisk Putina wzruszył ambasadora.Przeczytajcie, by się przekonać o tym, jak państwo zdaje egzamin nawet poprzez swoich dyplomatów.
Wielki szwindel w 36 SPLT
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka