"Gazeta Wyborcza" dotarła do zeznań i dowodów, jakie zgromadziła wojskowa prokuratura w Poznaniu w śledztwie wokół Marka Pasionka. Całość wpisuje się w kampanię zniszczenia prokuratora. Jedynym zarzutem, jaki gazeta mu stawia, to kontakty z Święczkowskim, Ziobro i śp. Wassermannem. Nasuwa się jednak parę pytań i wątpliwości w związku z tym atakiem.
Marcin Kącki: Z analizy billingów telefonu Pasionka wynika, że od maja do listopada 2010 r. co najmniej kilkadziesiąt razy kontaktował się z dziennikarzami "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej". A po rozmowach z Pasionkiem obie gazety publikowały informacje o przebiegu śledztwa smoleńskiego. Pasionka przesłuchano w lutym 2011 r. Co zeznał? Że nigdy nie dzwonił do wspomnianych dziennikarzy. Co innego jednak wynikało z billingów, więc śledczy uznali, że kłamie.
Jak to możliwe, że w ważnym śledztwie, które ma zbadać, czy odsunięty prokurator nie był źródłem przecieku, następuje kolejny przeciek, tym razem do "Gazety Wyborczej"? Skąd dziennikarz ma dostęp do billingów i zeznań Marka Pasionka? Dlaczego nie zapytał go o komentarz?
Załóżmy, że prokurator rzeczywiście kontaktował się z mediami, a nawet z przedstawicielami FBI i CIA, co - według "GW" - podnoszą śledczy. W prokuraturze wojskowej nigdy nie było zakazu - formalnego i nieformalnego - kontaktów z dziennikarzami. Nie znamy treści zeznań Pasionka i jego billingów, więc uznajmy, że nadzorujący śledztwo kilka razy zadzwonił do dziennikarzy. Czy jest to złamanie prawa? Czy do Kąckiego nie dzwonił nigdy żaden przedstawiciel prokuratury? Czy jest jakiś formalny zakaz kontaktowania się prokuratora nadzorującego śledztwo z przedstawicielami FBI czy CIA ws. pomocy w postępowaniu?
Ciekawostką jest za to inny fragment z doniesień "GW":
Marcin Kącki: Parulski wysłał taką prośbę do Andrzeja Seremeta, prokuratora generalnego, któremu podlega Pasionek, cywilny prokurator w NPW. Seremet się nie zgodził, choć wiedział już, o co Pasionka podejrzewają śledczy. Uznał zawieszenie za przedwczesne.
Jeśli Seremet wiedział, o co jest podejrzewany Pasionek, to albo Kącki w którymś fragmencie mija się z prawdą - bo trudno sobie wyobrazić, że Prokurator Generalny z wiedzą o kłamstwie w zeznaniach prokuratora torpeduje jego odsunięcie - albo zdawał sobie sprawę z gry, jaką wokół śledczego prowadzi gen. Parulski.
Po raz pierwszy od dawna dziennikarze uczestniczą w kontrolowanym przecieku na wysoko postawionego prokuratora. Pomijając nierzetelność tekstu, rozdmuchane teorie (jak te z telefonami do Kempy) i brak opinii samego Pasionka, zastanawiające jest to, czy Kącki będzie miał problemy za ujawnienie materiałów śledztwa. Trudno sobie wyobrazić, by wojskowi, tak bardzo wrażliwi na przecieki, nie zajęli się przeciekiem z przecieku.
Działania "Gazety Wyborczej" wyglądają na dobicie prokuratora, który nie może się bronić, bo wiąże go tajemnica śledztwa. Nawet jeśli zarzuty okażą się nieprawdziwe, pozostanie przypięta łatka "przeciekającego" Pasionka. Jedyną osobą, która może coś zmienić, jest Andrzej Seremet. Dzisiaj ma zająć stanowisko w tej sprawie.
http://wyborcza.pl/1,75248,9772107,Caf%C3%A9_pod_agentem.html
Odpowiedź Beaty Kempy
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka