Pod norweską ambasadą ludzie palą znicze. Jako wyraz solidarności z Norwegami, współczucia, kierując się obok tego pobudkami religijnymi bądź kompletnie innymi. Niektórzy już osądzają, że zamachowcą był prawicowy - z naciskiem na to słowo - fundamentalista katolicki. A że groził też Watykanowi, co wyszło w gąszczu dezinformacji - to nieistotne. Ważny jest sensacyjny przekaz, nawet jeśli miałby się okazać fałszywy.
Mnie zastanawia jednak coś innego. Niektórym się narażę, tym szczególnie, którym słowo "prawica" ostatnio nie schodzi z ust przy okazji tragicznych wydarzeń, ale mówiąc wprost - niech HGW udowodni, że ma "odwagę". Straż miejska i różnorakie agencje nie patyczkowały się z żałobnikami po katastrofie smoleńskiej, gasząc znicze i wrzucając je do wora. Tak samo potraktowano zdjęcia zmarłych.
Pod norweską ambasadą też wycieknie w końcu wosk, który utrudni komunikację i narazi mieszkańców na nieszczęścia. A może ta bezczelna praktyka była tylko prztyczkiem w nasz nos, a Norwegowie to inny gatunek?
Im należy się współczucie - słusznie - a Polakom po Smoleńsku przyszło odwiedzać jedynie brzydki pomnik na Powązkach, ewentualnie kwiaty zanieść pod grób kardynała Wyszyńskiego, jak doradzał żałobnikom jeden z inteligentnych strażników miejskich?
Przy okazji skrzyknięcia się ludzi pod ambasadą norweską przypomniałem sobie niedawną postawę władz stolicy. Oby ta niegodna praktyka gaszenia zapalonych zniczy przy autentycznych modlitwach już nigdy się nie powtórzyła.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka