Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
4437
BLOG

To gen. Błasik był w kabinie pilotów czy nie? Zadziwiająca opinia NPW

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 141

Jak można formułować wniosek, że po odsłuchaniu nowych nagrań z kabiny pilotów, nie jest wykluczone, by gen. Andrzej Błasik przebywał w kokpicie lub w jego pobliżu? Nie wiem, skoro ekspertyza fonoskopijna, wykonana przez Instytut Ekspertyz Sądowych w 2012 r., zaprzeczyła, by taki fakt miał w Tupolewie miejsce. Dziwię się też, że NPW wydaje akurat taką opinię, zastrzegając, że nie ma pewności, iż podany fakt miał miejsce.

Skoro biegli prokuratury nie są przekonani do końca w sprawie obecności gen. Błasika w kabinie pilotów, po 5 latach od smoleńskiej tragedii, a dodają jeszcze, że - jeśli nawet dowódca Sił Powietrznych był tam - nie miało to żadnego wpływu na przebieg katastrofy i nie złamano procedur - dlaczego podają jak na tacy argument stronie rosyjskiej, by ta siała w najlepsze dezinformację? W dodatku dziennikarze już stanowczo pytają na konferencjach prasowych: "Dlaczego generał był w kabinie pilotów"? "Czy to było właściwe?".

A przecież nic takiego nie pada w opinii biegłych, którą przedstawili prokuratorzy! Mowa jest o tym, że po ostatnich odsłuchach rejestratorów z kabiny pilotów, biegli nie wykluczają, że ktoś - być może gen. Błasik - przebywał w kokpicie w ostatniej fazie lotu lub w jego pobliżu. To sformułowanie oznacza, że równie dobrze oskarżany przez stronę rosyjską o doprowadzenie do tragedii smoleńskiej dowódca mógł znajdować się obok drzwi do kabiny pilotów. Nie ma mowy o jakichkolwiek komendach, które wydawał. Nie przekazała ich do wiadomości Naczelna Prokuratura Wojskowa. Fama jednak poszła w świat i znów wracamy do punktu wyjścia.

Co ciekawe, IES w ekspertyzie stwierdził, że rzekome słowa gen. Błasika - przypisane właśnie jemu w raporcie Millera - w kokpicie wypowiadał mjr Robert Grzywna, drugi pilot. Chodzi o odczyty z wysokościomierza barycznego. Jednym z tych, który podważał ekspertyzę Instytutu Sehna był Paweł Artymowicz - brat eksperta smoleńskiego, pracującego dla NPW. W kwietniu 2013 r. apelował na łamach "Polityki" do skorygowania błędnej - w jego przekonaniu - opinii biegłych IES.

Skorygowałem błąd w odczycie CVR dokonanym przez Instytut Ekspertyz Sądowych im J. Sehna w Krakowie (IES). Znaleźli oni mistyczne "odgłosy przemieszczających się przedmiotów". Przedmioty te uaktywniły się jakoby w czasie, kiedy samolot dzieliły sekundy od zagłady. Nie były to, jak się okazuje, żadne przesuwające się przedmioty, tylko stojące mocno na ziemi drzewa! Analiza IES jest niewłaściwa i niepełna. Potrzebna jest, według mnie, ponowna analiza fonograficzna całego zapisu CVR - pisał. Dodam, że akurat to właśnie Artymowicz nazwał kiedyś w internetowej dyskusji, kryjąc się pod nickiem, gen. Błasika "ch...".

Prokuratura wojskowa oparła się w opiniach sprzed dwóch-trzech lat na ekspertyzach IES. Z jakichś dziwnych względów, postanowiono jednak zlecić jeszcze jedno badanie. Może to była rzeczywiście potrzeba uszczegółowienia nierozpoznanych odgłosów, zarejestrowanych na urządzeniach w kokpicie. Dziwne jednak, że Paweł Artymowicz uparcie od kilku lat twierdzi, że gen. Błasik był w kokpicie, że odczyty IES są do niczego, aż tu nagle biegli NPW - wśród których jest brat tegoż Adamowicza - wydają opinię, że istniała możliwość wejścia do kabiny pilotów przez dowódcę Sił Powietrznych w ostatniej fazie lotu Tu-154 M. I nie mogą się zdecydować, czy generał był w kabinie pilotów czy też nie, a może stał obok? Czy to jego głos słychać na odczytach czy kogoś innego? Opinia ekspertów będzie uzupełniana - słyszymy zapowiedzi wojskowych prokuratorów.

A jeśli tak, to po co przedstawiać niepełną opinię w tej sprawie? Wiedząc, jak gen. Błasik był przedstawiany przez MAK i media rosyjskie, jak może być wykorzystany do podważania wiarygodności strony polskiej, NPW powinna wydać opinię na ten temat tylko wtedy, gdy będzie ona ostateczna. Po to, by zamknąć domysły, oskarżenia, wreszcie ból rodziny generała, bo przecież to ona najbardziej przeżywała brutalne ataki na niego ze strony Rosjan.

Z jednej strony więc NPW nieświadomie - tak zakładam - oddaje przysługę MAK, by z kolei oskarżyć kontrolerów z Siewiernego o doprowadzenie do katastrofy smoleńskiej. Grozi im kara pozbawienia wolności - ogłosił Ireneusz Szeląg. Tyle tylko, że bardzo wątpliwe, by Rosjanie wydali nam swoich obywateli i pozwolili ich osądzić. By dopuścili, żeby spadł na nich chociaż cień odpowiedzialności za to, co się stało. Może budzić zdziwienie, że zarzuty dla kontrolerów z wieży kontroli lotów padają tak późno - bo przecież nie pojawiły się żadne nowe fakty ani dowody w tej sprawie, odkąd komisja Millera zawarła stenogramy z rozmów w wieży w swoim raporcie, a NPW przesłuchała w Moskwie Ryżenkę i Plusnina. Wszystko to działo się w 2011 roku!

Jeśli nawet - o czym mówili prokuratorzy - piloci popełnili błędy, nikt nie wyjaśnił, dlaczego nie udało im się odejść, dlaczego "ignorowali" komunikaty o zbliżającej się ziemi, dlaczego wreszcie Rosjanie nie oddają nam kluczowych dowodów, o czym dzisiaj nawet wspomiano na konferencji prasowej NPW.

Trudno wydawać ostateczne opinie, jeśli zastrzega się, że wymagają one dalszych uzupełnień i przedłuża się śledztwo w nieskończoność. Już wiemy, że w 2015 roku NPW nie skończy dochodzenia ws. katastrofy smoleńskiej. Kwestie gen. Błasika, winy pilotów, ewentualnej awarii i zamachu będą obecne w przestrzeni publicznej jeszcze kilka lat. O ile nie kilkadziesiąt.

PS. Tytułem wyjaśnienia:

Popełniłem błąd na Twitterze, zakładając, że Andrzej Artymowicz - ekspert NPW - to ta sama osoba, która publikuje pod nickiem you-know-who. Bloger to oczywiście brat biegłego NPW. Brat podobno nie odpowiada za czyny brata. Nurtuje mnie jednak pytanie, na ile opinie, szkalujące np. rodziny ofiar (jak np. Stanisława Zagrodzkiego), zespół Macierewicza i wszystkich tych, z którymi p. Paweł Artymowicz się nie zgadza (nie odbierając mu kompetencji, każdy ma prawo do publikowania swoich wyliczeń i nic mi do tego, chodzi tylko o prymitywny styl), mają wpływ na bezstronność Jana Artymowicza.

Uważam, że w kwestii tak wrażliwego śledztwa, jakim jest katastrofa smoleńska, rodziny ekspertów nie powinny prowadzić tego typu publicystyki - bo to skłania do pytania, czy podobne poglądy ma jeden z wydających kluczową opinię na temat przyczyn tragedii.

 

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (141)

Inne tematy w dziale Polityka