Dziś (tj. 22 lutego), w Krakowie, zaczął się proces Romana Graczyka, za książkę "Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego ( Warszawa 2011) , na temat związków środowisk "Tygodnika Powszechnego" i "Znak" ze Służbą Bezpieczeństwa.
To może być ważny, a może nawet przełomowy proces dla badań historycznych dotyczących dziejów najnowszych a opierających się na zasobach IPN.
Może bowiem wprowadzić do obiegu prawnego orzecznictwo w praktyce zamykające możliwość prowadzenia badań (a na pewno ich publikowania) na temat współpracowników SB itp. To w istocie jest proces o wolność prowadzenia badań naukowych.
Mimo znaczenia tego procesu IPN, który winien być najbardziej zainteresowany procesem, gdyż dotyczy to najbardziej żywotnych kwestii z nim związanych, nie tylko, że - jak wynika z informacji prasowych - odmówił udzielenia pomocy przy tej sprawie Romanowi Graczykowi, było nie było pracownikowi IPN, który książkę tę przygotowywał w ramach projektu prowadzonego przez IPN, to w dodatku nie przysłał nawet swojego obserwatora na ten proces.
Obserwatora, który by dla celów IPN zarejestrował jak wygląda praktyka sądowa w sprawie dotyczącej tak specyficznej materii jaką są dokumenty SB, jak są one traktowane przez obrońcow i świadków, czego można/należy się spodziewać na sali sądowej przy rozpatrywaniu materiałów pochodzących z zasobów IPN, jak należy się na przyszłość przygotować, na co zwracać szczególną uwagę itp. A należy się przygotować, bo za tą sprawą mogą pójść dalsze...
O tym nie można nigdzie przeczytać. To co się dzieje na sali sądowej trzeba obejrzeć i posłuchać samemu, nie zastąpią tego inne, z natury rzeczy bardzo skrótowe relacje.ani też nawet protokoły rozpraw sądowych, które zwykłe rejestrują jedynie niewielką część tego co było wypowiadane przez sądem. Tak jak np. miało to miejsce i dziś, gdyż np. bodaj większość z pytań zadanych przez Romana Graczyka świadkowi Janowi Widackiemu nie zostało zaprotokołowanych, bo sąd je uchylił i uznał za niezwiązane ze sprawą.
A o co chodzi w tym procesie, wytoczonym dla ochrony dóbr osobistych śp. Mieczysława Pszona, pokazali doskonale adwokat powoda Krzysztof Bachmiński i jego główny świadek Jan Widacki.
Postaram się to przedstawić w następnym wpisie.
PS.
Gwoli informacji warto dodać, że na rozprawę nie przybył powód, czyli Jacek Pszon, ani też jeden z trzech jego świadków Krzysztof Kozłowski.
Nie stawił się też drugi pozwany w tej sprawie, czyli Wydawnictwo Czerwone i Czarne w którym książka Romana Graczyka została wydana.