Robi wrażenie : dwie rury wydechowy, wystające pałąki przeciwkapotażowe z patynowanego aluminium znad foteli, a miedzy nimi dyfuzor- rozpraszacz powietrznych wirów , wnętrze w czarnej skórze poszatkowane aluminium , z głębokim , basujący klangiem jak trzeba. Biały i dwuosobowy, ze składanym dachem . Panie ile to wyciąga ? Podjechałem na wsi na ryneczek i tubylcy okrążyli cacko z nabożnym podziwem - dwie , trzy dziewczyny tygodniowo, odpowiadam z porozumiewawczym uśmieszkiem. Ogólny rechot pokazał celne trafienie. Tak trzeba mówić , przecież po to właśnie takie auto kupiłem, prawda ? Parkuje przed klubem fitness i boksu , gdzie jestem stałym bywalcem w taki sposób, aby sportowi koledzy , często z półświatka widzieli je wyraźnie. Skąd masz takie auto , komu je podpierdoliłeś ? - pyta zazdrośnie mój tam najlepszy przyjaciel . Kochanka mi kupiła -odburkuję trochę w środku obrażony. Myśli, chodzi , myśli – słuchaj, a czy Twoja kochanka ma siostrę ? Tak… zaczynam być zadowolony.
W sumie nie lubię luksusu na pokaz. Jakieś ładne domy , jakieś na przykład super stereo za 100 000 zlotych , czy podobne kina domowe to owszem tak- to robi się dla siebie i korzysta sie bez przerwy wiele lat, to inwestycja w jakość życia, która się zwraca , nawet jachty do czegoś slużą konkretnego. Ale zegarki , sportowe kabriolety w Polsce tylko pół roku używane jako drugie czy trzecie samochody, drogie pióra, czy garnitury Zegna, czy inne takie cóś to nie mój styl życia. Czy taki samochód daje radość jazdy?- sporo roczników wcześniej tak się właśnie zastanawiałem stojąc przy peage na autostradzie w Paryzu w stronę Marsylii z kartonikiem w rękach z napisem „Orange „ , trzema kanapkami i ostatnią rezerwą cash flow, konkretnie z 6 -cioma frankami w kieszeni w sam raz na bagietkę , by pokonać autostopem 900 kilometrów . Tam za Orange, 40 kilometrów w stronę Mount Ventoux już czekała winnica z wingronami do wyzbierania i padron z zaliczką . Musiałem tylko dojechać. W czasach studenckich podróżujac autostopem po Europie wyrobiłem sobie skuteczny patent - schludnie ubrany, kołnierzyk koszuli wyraźnie widoczny, parasol w ręce , bagaż na razie nie widoczny , tak abym wyglądał na ich sąsiada , na kogoś w potrzebie i na takiego samego człowieka jak oni . Brali wszyscy , najlepiej ci w starych i biednych samochodach, którzy nie jeździli dla radości z jazdy, ale nigdy żaden bubek i palant w Porsche lub czymś podobnym nawet na mnie nie spojrzał.
Kupić –nie kupić… upływają następne roczniki Chateneuf Du Pape i Cote du Rhone . W końcu znalazłem cudowne rozwiązanie – zrozumiałem, ze bardziej będę sfrustrowany gdy nie kupię, niż wtedy , gdy kupię. Poszedłem więc do salonu Audi zdecydowany na R8. Ale musiałem sprawdzić jeszcze jeden drobiazg: czy macie jakiś bagażnik na dach do tego auta, aby przymocować deskę windsurfingową z osprzętem, to waży tylko 20 kg, wie Pan – tłumaczę starszemu sprzedawcy : Wieniawa- Dlugoszewski co prawda wynajmował jedną taksówke dla siebie , drugą dla swojej generalskiej czapki, ale ja pływam na desce i nie pojadę przecież nad jezioro dwoma samochodami naraz. Spojrzał na mnie dziwnie i zniknął na dłuższy czas. Zniecierpliwiony szukam go, ale słyszę : szef jest zajęty. W końcu się zjawia, podbiegam by mi nie uciekł, ponawiam pytanie – a on bierze mnie pod rekę i prowadzi w jakies kąty. Wzdrygam się : czy ja po to ide do salonu samochodowego, aby ktoś mnie dotykał i obejmował? Czy ktoś mi tu pomoże? –zaczynam ustawiać go dyrektorskim tonem. Mam coś dla Pana - mówi i prowadzi mnie do takiego malutkiego, najtanszego audi A1 –mamy też używane, dodaje .
Wiesz Stasiu jak oni mnie potraktowali ? Ja przyszedłem kupic R8 za 170 000 euro, a oni mi dają swoje używane i najtańsze auto za 25 000 złotych ! Dzwonie już z zewnątrz do przyjaciela , wysokiego managera w Manie. Zarówno Audi jak i Man należą do Volkswagena, więc wiem , że po linii koncernowej zna ludzi z zarządu Kulczyk Tradex , głównego importera Audi i VW. Słyszę w słuchawce jak ciśnienie mu skacze – zaraz dzwonie do Henia, zaraz kurwa przyjmą cie tam kwiatami i dadzą największy rabat. A kto jest Heniu ? -głupieję chwilowo - to wiceprezes kurwa, to mówisz, ze to był kierownik salonu ? Patrzę na elegancką szybę salonu , a tam pod napisem Audi widać jakieś obłocone buty, potem spodnie z białą plamą od cementu. Pikowana kurtka kupiona w Mediolanie w Galerii Duomo zawsze elegancka, ale teraz mokra i czymś upaprana przypominała kufaję, a nad logo Audi moja dawno niegolona twarz. Właśnie wizytowałem swoją jakąś budowę, to była brudna jesień. Pieprzę ich - mówię koledze - pójdę gdzie indziej. I pomyśleć ze wystarczyło się ubrać chociaż jak kiedyś na autostop, jak zatrzymywałem 15 letniego golfa …. Jak cię widzą tak cię piszą- czy tak też będzie w kabriolecie?
Tym razem się przygotowałem. Zrozumiałem , ze żaden kabriolet ze składanym, nawet sztywnym aluminiowym dachem nie ma w ogóle mozliwości założenia jakiegokolwiek bagażnika i też to , ze powinienem na dzień dobry poprosić o co najmniej 120 tysiecy złotych rabatu. W innym niemieckim koncernie przyjęto mnie już wiosennie. W negocjacjach ważne jest wyczucie granicy najniższej ceny , zrozumienia gdzie za sprzedawcą jest ta ściana, której już nie można przesunąc za żadne skarby. Warto to robić na luzie, półżartem , po przyjacielsku – tylko po to, by przypadkowo licytując za wysoko nie tracić twarzy, by móc wrócić do poprzedniej oferty bez upokorzenia- dlatego w żadnym razie nie należy z negocjacji robić ambicjonalnego pojedynku kupującego i sprzedającego. Jednak lubię czasami przesuwać ściany , tak po prostu dla zabawy – więc po otrzymania konsultowanego długo z szefem już absolutnie ostatecznego upustu 85 000 złotych i wydawało się po happy endzie , nagle zażądałem jeszcze eleganckiego firmowego parasola z aluminiową rączką , zmyślnej torby na laptopa, wielofunkcyjnej walizki z logo , torby podróżnej na firmowych kółkach i dodatkowych dywaników gumowych oraz super breloczka i portfelu z najlepszej włoskiej skóry , razem jakieś 4000 zlotych według cen katalogowych dealera. Ale nagłe zmiany nastroju też pomagają- chyba nie będziecie tacy małostkowi ? - zapytałem ze złym wyrazem twarzy i pretensją w głosie, od razu uprzedzając taką samą ripostę sprzedawcy. To on ma mieć teraz poczucie winy za powstałą i kłopotliwą sytuacje , a nie ja. Udało się nie całkiem , ale sporo.
Pierwszy dzień . Uhmm… niesamowita niemiecka technika. Przy 260 km/h na autostradzie jednak widzę, ze autko jest troszke wrażliwe na na boczne podmuchy przy silnym wietrze po wyjeżdzie spod wiaduktu, większe szybkości zostawiam więc na inne okazje . Dlaczego wszyscy tak wolno wyprzedzają i startuja ślamazarnie ze świateł , czemu im wszystko idzie tak cieżko ? Nie mogę się nadziwić. Czy to właśnie się nazywa radość z jazdy ? W środku wszystko na guziczki i na dotyk, wiec mam chwilowe kłopoty ze wstecznym w tej ośmiobiegowej, automatycznej skrzyni biegów na parkingu przed marketem /przełączników biegów przy kierownicy nie umiem jeszcze obsługiwać / i pierwszy zgrzyt- zdenerwowany klakson i złe spojrzenie , komuś w czymś przeszkodziłem . Cholera, gdybym był w normalnym samochodzie , tak nerwowo by nie reagował, jestem tego pewien. Przechodzą dwie dziewczyny – będą patrzyły na mnie, czy na samochód ? W ogóle nie patrzą, ani te , ani następne . Wiec wciskam guziczek – szyby się opuszczają i podnosza, bagażnik nagle się sam otwiera, dach odlatuje w swoje miejsce i siedzę nagle w ekskluzywnym kabriolecie. Ktoś to widzi ? –tak , patrzą na bagażnik. Czuję się jak idiota.
Nazajutrz kolejny cios – wiesz, ja Cie zawsze ceniłam za to , ze możesz wiele , ale tego nie pokazujesz, mówi moja przyjaciółka. Faktycznie , sprawdzam amerykańskie badania socjologiczne – otóż okazuje , że właściciele sportowych kabrioletów owszem przyciągają kobiety, ale te nie liczące na trwałe związki , bo rozumieją, ze taki facet tylko wabi, rozwija swój pawi ogon tylko po to , by wabić dalej i dalej , zmieniając kolejne partnerki . W końcu przychodzi jakieś pocieszenie : przyjaciele opowiadają o swoim koledze, który ma 40 % rynku leków weterynaryjnych w Polsce i kupił sobie Ferrari. Ale on to zrobił po to, aby pokazywać kasę- natomiast Twój samochód jest po prostu śliczny , elegancki i ma klasę . Ty pokazujesz tylko dobry gust i świetnie w nim wyglądasz, nam się Ferrari poza tym nie podoba- mówią. Nareszcie… uwierzyłem skwapliwie.
A co z tym : jak Cie widza tak Cie piszą ? Ciekaw byłem , czy ludziska będą mnie postrzegali od teraz jako kogoś mądrzejszego, bardziej inteligentnego lub zaradnego , takiego ze szczególną klasą - czy sportowe, bardzo drogie auto dodaje mężczyźnie takiego uroku, jak kolia z brylantami kobiecie ? Oraz czy nastąpi jeszcze drugi , nawet ważniejszy efekt – czy sam sobie wydam się w efekcie jakoś lepszym, czy samochód mnie dowartościuje we własnych oczach dlatego , ze inni tak to widzą? Nazywało to się zawsze dowodem społecznej słuszności . Polska nie jest najbogatszym krajem , więc jednak coś takiego bywa. Jednak często tak mnie ludzie zupełnie odruchowo widzą, nie zawsze , ale często . Faktycznie potrafią patrzeć z uznaniem, jakby z większym szacunkiem, czasami z zazdrością / szczególnie młodzi faceci/ , sprawdzają kto tam może siedzieć w środku, sa bardziej uprzejmi niż do tej pory – wszyscy . W ten sposób wyrożniają kogoś takiego z własnego tłumu, sami sobą dodają mu prestiżu . U tych którzy tak reagują , taka reakcja jest chyba mimowolna , może to i silniejsze od człowieka. Czy sam sobie wydaje się lepszym niż do tej pory , tylko dlatego ponieważ inni tak mnie widzą? Dziwne, ale też cieżko się przed tym obronić . W takich konkretnych sytuacjach bywa nieraz , ze łykam cudze uznanie jak pelikan. Bo na tym właśnie „dowodzie społecznej słuszności” jedzie i prosperuje cała ta wielka w świecie branża sprzedaży przedmiotów luksusowych.
Z Paryża dojechałem do miejscowości Beaume De Venice wieczorem. Za wszystkie pieniądze, za cały swój cash flow kupiłem bagietkę ostatnie 15 kilometrów pokonując górzystą, mało uczęszczaną drogę do winnicy w Suzette piechotą, bo nie tylko żaden palant w kabriolecie, ale już nikt tam nie zabierał na stopa. Usiadłem na rowie, na wyciagniecie ręki długiego rzędu ciezkich, pełnych kiści winogron . I już nigdy potem żadna bagieta tak nie smakowała, jak ta zjedzona na rowie razem z tymi winogronami prosto z pola.
I żaden samochod - i nic już tego w przyszłości także nie zmieni .
Inne ,stare wpisy life:
http://wywczas.salon24.pl/510492,pan-bogdan-byly-bokser
http://wywczas.salon24.pl/220902,polska-zadowolona
http://wywczas.salon24.pl/317521,my-tez-cierpimy-dla-polski-nie-tylko-pis
http://wywczas.salon24.pl/241620,logika-cwiczen-na-silowni-bez-zwiazku-z-polityka
Inne tematy w dziale Rozmaitości