wywczas wywczas
2141
BLOG

Jak kupowałem auto

wywczas wywczas Rozmaitości Obserwuj notkę 13

 Robi wrażenie : dwie rury wydechowy, wystające pałąki przeciwkapotażowe z patynowanego aluminium znad  foteli, a miedzy nimi dyfuzor- rozpraszacz powietrznych wirów , wnętrze w czarnej skórze poszatkowane aluminium , z głębokim , basujący klangiem jak trzeba. Biały i dwuosobowy, ze składanym dachem . Panie ile to wyciąga ? Podjechałem na wsi na ryneczek i tubylcy okrążyli cacko z nabożnym podziwem - dwie , trzy dziewczyny tygodniowo, odpowiadam z porozumiewawczym uśmieszkiem. Ogólny rechot pokazał celne trafienie. Tak trzeba mówić , przecież po to właśnie takie auto kupiłem, prawda ? Parkuje przed klubem fitness i boksu , gdzie jestem stałym bywalcem w taki sposób, aby sportowi koledzy , często z półświatka widzieli je wyraźnie. Skąd masz takie auto , komu je podpierdoliłeś ? - pyta zazdrośnie mój tam najlepszy przyjaciel . Kochanka mi kupiła -odburkuję trochę w środku obrażony. Myśli, chodzi , myśli – słuchaj, a czy Twoja kochanka ma siostrę ? Tak… zaczynam być zadowolony.

W sumie nie lubię  luksusu na pokaz. Jakieś ładne domy , jakieś na przykład super stereo za 100 000 zlotych , czy podobne kina domowe to owszem tak-  to robi  się dla siebie i korzysta sie  bez przerwy wiele lat, to inwestycja w jakość życia, która się zwraca , nawet jachty do czegoś slużą konkretnego.  Ale zegarki , sportowe kabriolety w Polsce tylko pół roku używane jako drugie czy trzecie samochody, drogie pióra, czy garnitury Zegna, czy inne takie cóś  to nie  mój styl życia. Czy taki samochód  daje radość jazdy?- sporo roczników wcześniej tak się właśnie zastanawiałem stojąc przy peage na  autostradzie w Paryzu  w stronę  Marsylii z kartonikiem w rękach  z napisem „Orange „ , trzema  kanapkami  i ostatnią rezerwą cash flow, konkretnie  z 6 -cioma frankami w kieszeni w sam raz na bagietkę , by pokonać autostopem 900 kilometrów . Tam za Orange,  40 kilometrów w stronę Mount Ventoux już czekała winnica z wingronami do wyzbierania i  padron z zaliczką .  Musiałem tylko dojechać. W czasach studenckich podróżujac autostopem po Europie wyrobiłem sobie skuteczny patent - schludnie ubrany, kołnierzyk koszuli wyraźnie widoczny, parasol w ręce , bagaż  na razie nie widoczny , tak abym wyglądał na ich sąsiada , na  kogoś w potrzebie i na takiego samego człowieka  jak oni . Brali wszyscy , najlepiej ci w starych  i biednych samochodach, którzy nie jeździli dla radości  z jazdy,   ale nigdy żaden bubek i palant w Porsche lub czymś  podobnym nawet na mnie nie spojrzał.  

Kupić –nie kupić… upływają   następne   roczniki  Chateneuf Du Pape i Cote du Rhone . W końcu znalazłem cudowne  rozwiązanie – zrozumiałem,   ze bardziej będę sfrustrowany  gdy nie kupię, niż wtedy , gdy kupię.  Poszedłem więc do salonu Audi zdecydowany na R8. Ale musiałem sprawdzić jeszcze  jeden drobiazg: czy macie jakiś bagażnik na dach  do tego auta, aby przymocować deskę windsurfingową z osprzętem, to waży tylko 20 kg, wie Pan – tłumaczę starszemu sprzedawcy : Wieniawa- Dlugoszewski co prawda wynajmował jedną taksówke dla siebie , drugą dla swojej  generalskiej czapki, ale ja pływam na desce i nie pojadę przecież nad jezioro dwoma samochodami naraz. Spojrzał na mnie dziwnie i zniknął na dłuższy czas. Zniecierpliwiony szukam go, ale słyszę  : szef  jest zajęty. W końcu się zjawia, podbiegam by mi nie uciekł, ponawiam pytanie  – a on bierze mnie  pod rekę i prowadzi w jakies kąty.  Wzdrygam się  : czy ja po to  ide do salonu samochodowego,  aby ktoś mnie dotykał i obejmował?  Czy ktoś mi tu pomoże? –zaczynam ustawiać go dyrektorskim tonem. Mam coś dla Pana - mówi i prowadzi mnie do takiego malutkiego, najtanszego  audi A1 –mamy też używane, dodaje .

Wiesz  Stasiu jak oni  mnie potraktowali ? Ja przyszedłem kupic R8  za 170 000 euro, a oni mi dają swoje używane i najtańsze auto  za 25 000 złotych ! Dzwonie już z  zewnątrz do przyjaciela , wysokiego managera w Manie. Zarówno Audi jak i Man należą do Volkswagena, więc  wiem , że po linii koncernowej  zna ludzi z zarządu Kulczyk Tradex ,  głównego importera Audi i VW.  Słyszę w słuchawce jak ciśnienie mu skacze – zaraz dzwonie do Henia, zaraz kurwa przyjmą cie tam kwiatami i dadzą największy rabat. A kto jest Heniu ? -głupieję chwilowo - to wiceprezes kurwa, to mówisz,  ze to był kierownik salonu ?  Patrzę na elegancką szybę salonu , a tam  pod napisem Audi widać  jakieś obłocone buty, potem spodnie z białą plamą od cementu. Pikowana kurtka kupiona w Mediolanie w Galerii Duomo zawsze  elegancka, ale teraz mokra i czymś upaprana  przypominała kufaję, a nad logo Audi  moja dawno niegolona twarz. Właśnie wizytowałem swoją  jakąś budowę, to była brudna  jesień. Pieprzę ich - mówię koledze - pójdę gdzie indziej. I pomyśleć ze wystarczyło się ubrać chociaż jak kiedyś  na autostop, jak zatrzymywałem  15 letniego golfa …. Jak cię widzą tak cię piszą- czy tak też będzie w kabriolecie?

Tym razem się przygotowałem. Zrozumiałem ,  ze żaden kabriolet ze składanym, nawet sztywnym aluminiowym dachem nie ma w ogóle mozliwości założenia jakiegokolwiek bagażnika i też  to , ze powinienem  na dzień dobry poprosić  o co najmniej 120 tysiecy złotych rabatu.  W innym niemieckim koncernie przyjęto mnie już wiosennie. W negocjacjach ważne jest   wyczucie granicy najniższej ceny , zrozumienia gdzie za sprzedawcą jest ta ściana, której już nie można przesunąc za żadne skarby. Warto to robić na luzie, półżartem , po przyjacielsku – tylko po to, by przypadkowo licytując  za  wysoko nie tracić twarzy, by móc wrócić do poprzedniej oferty bez upokorzenia- dlatego w żadnym razie nie należy z negocjacji robić ambicjonalnego  pojedynku kupującego i sprzedającego. Jednak  lubię czasami przesuwać ściany , tak po prostu dla zabawy – więc po otrzymania konsultowanego długo z szefem już absolutnie ostatecznego upustu 85 000 złotych  i wydawało się po  happy endzie , nagle zażądałem jeszcze eleganckiego firmowego parasola z aluminiową rączką , zmyślnej  torby na laptopa, wielofunkcyjnej walizki z  logo , torby podróżnej na firmowych kółkach  i  dodatkowych dywaników gumowych oraz super breloczka i portfelu z najlepszej włoskiej skóry , razem jakieś  4000 zlotych według cen katalogowych  dealera. Ale nagłe zmiany nastroju też pomagają- chyba nie będziecie tacy małostkowi ? - zapytałem ze złym wyrazem twarzy i pretensją w głosie, od razu uprzedzając taką samą ripostę sprzedawcy. To on ma mieć teraz poczucie winy za powstałą i kłopotliwą sytuacje , a nie ja.  Udało się nie całkiem , ale sporo.

Pierwszy dzień . Uhmm…  niesamowita niemiecka technika. Przy 260 km/h  na autostradzie jednak widzę, ze autko jest troszke  wrażliwe na na boczne podmuchy przy silnym wietrze po wyjeżdzie spod wiaduktu, większe szybkości  zostawiam więc na inne okazje . Dlaczego wszyscy tak wolno wyprzedzają i startuja ślamazarnie ze świateł , czemu im wszystko idzie tak cieżko ? Nie mogę się nadziwić. Czy to właśnie się nazywa radość  z jazdy ?  W środku wszystko na guziczki i na dotyk,  wiec mam chwilowe  kłopoty ze wstecznym w tej ośmiobiegowej, automatycznej skrzyni biegów  na parkingu przed marketem /przełączników biegów  przy kierownicy  nie umiem jeszcze obsługiwać /  i pierwszy zgrzyt-  zdenerwowany klakson i złe spojrzenie , komuś w czymś przeszkodziłem . Cholera, gdybym był w normalnym  samochodzie , tak  nerwowo by nie reagował, jestem tego pewien. Przechodzą dwie dziewczyny – będą patrzyły na mnie, czy na samochód ? W ogóle nie patrzą, ani te , ani następne . Wiec wciskam guziczek – szyby się opuszczają i podnosza,  bagażnik nagle się sam otwiera, dach odlatuje w swoje miejsce i siedzę nagle  w ekskluzywnym  kabriolecie. Ktoś to widzi ? –tak , patrzą na bagażnik. Czuję się jak idiota.

Nazajutrz kolejny cios – wiesz, ja Cie zawsze ceniłam za to , ze możesz  wiele , ale tego nie pokazujesz, mówi moja przyjaciółka. Faktycznie , sprawdzam amerykańskie badania socjologiczne – otóż  okazuje , że właściciele sportowych kabrioletów owszem przyciągają kobiety, ale te  nie liczące  na trwałe związki , bo  rozumieją, ze taki facet tylko wabi, rozwija  swój pawi ogon tylko po to ,  by wabić dalej i dalej , zmieniając kolejne partnerki . W końcu przychodzi jakieś  pocieszenie : przyjaciele opowiadają o swoim koledze, który ma 40 % rynku leków weterynaryjnych w Polsce i kupił sobie Ferrari. Ale  on to zrobił po to, aby pokazywać kasę- natomiast Twój samochód jest po prostu śliczny , elegancki i ma klasę . Ty pokazujesz tylko dobry gust i świetnie w nim wyglądasz,  nam  się Ferrari poza tym nie podoba- mówią. Nareszcie… uwierzyłem skwapliwie.

A co z tym : jak Cie widza tak Cie piszą ? Ciekaw byłem , czy ludziska będą mnie postrzegali od teraz jako kogoś  mądrzejszego, bardziej inteligentnego lub  zaradnego , takiego ze szczególną  klasą - czy sportowe, bardzo drogie auto dodaje mężczyźnie takiego uroku, jak kolia z brylantami kobiecie ? Oraz czy nastąpi jeszcze drugi , nawet ważniejszy efekt – czy sam sobie wydam się w efekcie jakoś lepszym, czy samochód  mnie dowartościuje we własnych oczach dlatego , ze inni tak to widzą? Nazywało  to się zawsze dowodem społecznej słuszności . Polska nie jest najbogatszym krajem , więc  jednak coś takiego bywa. Jednak często tak mnie  ludzie zupełnie odruchowo widzą, nie zawsze , ale często . Faktycznie  potrafią patrzeć  z uznaniem, jakby z większym szacunkiem,  czasami z zazdrością / szczególnie młodzi faceci/ , sprawdzają kto tam może siedzieć w środku, sa bardziej uprzejmi niż do tej pory – wszyscy . W ten sposób wyrożniają kogoś takiego z własnego tłumu, sami sobą dodają mu prestiżu . U tych którzy tak reagują , taka reakcja jest chyba mimowolna , może to  i silniejsze   od człowieka. Czy sam sobie wydaje się  lepszym niż do tej pory , tylko dlatego ponieważ inni tak mnie widzą? Dziwne, ale  też cieżko się przed tym obronić . W takich konkretnych sytuacjach bywa nieraz , ze  łykam cudze uznanie  jak pelikan. Bo na   tym  właśnie „dowodzie społecznej słuszności”  jedzie i prosperuje cała ta  wielka w świecie   branża sprzedaży przedmiotów luksusowych.

Z Paryża dojechałem do miejscowości Beaume  De Venice  wieczorem. Za wszystkie pieniądze, za cały swój cash flow  kupiłem bagietkę  ostatnie 15 kilometrów pokonując  górzystą,  mało uczęszczaną drogę do winnicy w Suzette  piechotą, bo nie tylko żaden palant w  kabriolecie, ale już nikt tam nie zabierał  na stopa. Usiadłem na rowie,  na wyciagniecie ręki długiego rzędu ciezkich, pełnych kiści winogron .  I już nigdy potem żadna bagieta tak nie smakowała, jak ta zjedzona na rowie razem z  tymi winogronami prosto z pola.

I  żaden samochod - i nic już tego w przyszłości także  nie zmieni .

 

Inne ,stare wpisy life:

http://wywczas.salon24.pl/510492,pan-bogdan-byly-bokser

http://wywczas.salon24.pl/220902,polska-zadowolona

http://wywczas.salon24.pl/317521,my-tez-cierpimy-dla-polski-nie-tylko-pis

http://wywczas.salon24.pl/241620,logika-cwiczen-na-silowni-bez-zwiazku-z-polityka

wywczas
O mnie wywczas

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Rozmaitości