Historia sztuki ? To bardzo fajny kierunek dla dziewczyn : nauczą sie troche gustu i ogłady, które bardzo przydają sia, gdy trzeba urzadzić dom, kupić firanki i poduszke na kanapę oraz wiedziec, czy w salonie lepiej będzie wyglądała abstrakcja w mocnych kolorach, czy raczej coś takiego figuratywnego. No i mierząc na objazdach studenckich kościółki nabiera sie szacunku dla tradycji, co pomaga potem przetrwac rodzinie . Oraz nabędą troche elokwencji i mądrych słówek typu "semiotyka", czy teoria znaku, bo jak wiadomo filozofia i jej pochodne to królowa nie tylko nauk ale i humanistyki, wiec dobra kandydatka na żonę otrzaska sie tam z trudnymi wyrazami . Absolwentki historii sztuki bardzo są cenione- za to o absolwentach nic nie słyszalem.
Socjologia, kulturoznawstwo lub pedagogika oraz archeologia, czy etnografia - to świetne kierunki dla wykonywania pracy przedstawiciela handlowego płci obojga . To wbrew pozorom trudna praca , bo wymaga przebrnięcia przez standardowe szkolenia przedstawicieli handlowych: jak nawiazanie kontaktu, budowy długich relacji z klientem, albo i fachu sprzedazy impulsowej, nauczenia sie negocjacji, odporności psychicznej oraz umiejetności osiągania celu . Zrozumienia trasówki. To bardzo trudne sprawy, których pojęcie jest konieczne, wiec jakieś studia przed szkoleniami handlowymi sie przydają. To dobrzy kandydaci więc na handlowców oraz nawet na menadżerów w działach handlowych. Trudniej w działach marketingu, bo tego sie nie mozna sie nauczyć na paru szkoleniach .
Filozofia: ni pies ni wydra. Jej absolwenci nie nadaja sie właściwie do niczego poza zmywakiem w Anglii. Albo tylko siedzi taki zadumany bo nałykał sie Husserla i cwiczy epoche- redukcje fenomenologiczną i zawiesił sobie sądy o świecie. Albo myśli, ze dachówki, ktore ma sprzedawać to byty same w sobie o których wie, ze istnieja, ale poznać ich nie może. Albo myśli ze nieskończonośc jest ciągła , wiec nigdy nie dojedzie do klienta, bo ten dystans podzieli sobie na nieskonczoną ilość odcinków, których przecież nie można pokonac w skończonym czasie- tak mniej wiecej jak Achilles który nigdy nie przegoni zółwia. Głowy noszą wysoko jak to adepci królowej nauk , ale życia trzeba uczyć od początku. "Myślę więc jestem" , cogito ergo sum - niestety nic ponadto. Dla nich pracy nie ma żadnej , o ile nie skończą jakiegoś drugiego kierunku .
Toczy sie dyskusja czy utrzymać kierunki filozofia . Owszem, jak uczelnie bogate , to czemu nie -pod warunkiem ,ze drugie mozliwe do studiowania fakultety, bardziej praktyczne typu prawo czy ekonomia będa za darmo. Aby filozofowie sie czegos nauczyli i zarobili potem na siebie i rodzinę . Bo gdzie znajdą prace ? Dziennikarstwo upada, nauczycieli filozofii nie potrzeba, a posad asystenta na samych kierunkach "filozofia" po wszystkich uniwersytetach jest tyle, że wystarczy jeden taki kierunek w calym kraju. A wtedy, siłą rzeczy i tak ich będzie dalej za dużo- dlaczego nadal ich bedzie za dużo ? - rozumieją paradoksy, to sobie odpowiedzą sami na to pytanie .
Inaczej zostaje zmywak w Anglii.
Inne tematy w dziale Rozmaitości