xl4.pl xl4.pl
441
BLOG

Media po byku, czyli niech żyje propaganda

xl4.pl xl4.pl Polityka Obserwuj notkę 35

Choć miałem wówczas nie więcej niż piętnaście lat, niezmiernie bawiła mnie propaganda sukcesu wylewająca się z komunistycznych  mediów końca lat siedemdziesiątych. Historia byka rozpłodnika, którego pożyczały sobie kolejno PGR-y by  się pochwalić przed Gierkiem jak płodna jest nasza socjalistyczną gospodarka, znana była powszechnie. Nieodmiennie bawił mnie też "Dziennik telewizyjny" rozpoczynający się codziennie od sakramentalnych słów: "Dziś pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek, gościł w..."  Było śmiesznie.  Przynajmniej w mediach.

Telewizja za ośmioletnich rządów Postkomuny i Koniczyny  była już troszkę bardziej wysublimowana, choć jak dla mnie, posługiwała się równie prymitywnymi metodami. Nie strzelano już wprawdzie w widza jednoznacznymi przymiotnikami w rodzaju "rewolucyjny, postępowy" albo "zdradziecki i wywrotowy", ale i tak posługiwano się metodami wywodzącymi  wprost z siermiężnej epoki spod znaku sierpa i młota. Tu już nie pierwszy sekretarz, ale pierwszy minister rządu RP Donald Tusk wizytował powodzian, górników, czy wiodące krajowe przedsiębiorstwa. Pojawiał się na tle mapy Europy na których tylko Polska stanowiła zieloną wyspę pośród brunatnoczerwonych Niemiec, Francji, czy Wielkiej Brytanii. Walka z "zaplutymi karłami reakcji" też była bardziej wyrafinowana. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zohydzano nie tylko werbalnie, ale również wizualnie, wychwytując najprzeróżniejsze jego grymasy, filmując go na przykład od dołu i zza krzesła na którym siedział, czy cytując zagraniczne antypolskie artykuły autorów, którym nie w smak  były działania naszych pro-państwowców. 

Z radością przyjąłem więc wyniki wyborów z 25 października 2015 roku. Wydawało mi się, że w mediach wróci normalność. Że telewizja publiczna będzie nas informowała, a nie manipulowała naszymi emocjami.

Niestety. Dziś media rządowe zamiast informować polemizują z postkomunistyczną propagandą III RP serwowaną w tak zwanych "niezależnych telewizjach."  O ile bowiem w tych drugich manipulacja kwitnie nadal jak za najlepszych czasów III Rzeszy, to media państwowe zamiast mówić w sposób lekki , ale jednak o konkretnych sprawach (chyba mają czym się rządzący chwalić, chyba coś planują) prowadzą z nimi walkę w zwarciu. Najprawdopodobniej chcąc  w ten sposób "neutralizować" indoktrynację telewizji dedykowanych mieszkańcom miast od mieszkańców wsi.  

Jak to w skrócie wygląda? Posłużę się prostym przykładem, czyli kilka dni trwającą dyskusją na temat: "A ile to  osób brało udział w marszu Kodu". O ile pracowników pralni mózgów rozumiem - chcieli za pomocą jak najwyższej cyfry wykazać jak wielu zwolenników mają potomkowie proletariuszy wszystkich krajów UE, o tyle podjętej przez media z prawej strony polemiki zupełnie nie pojmuję.  Bo co mnie to kurna obchodzi ilu ich było? Znaleźli się tacy, co chcieli iść i demonstrować za czymś, czego do końca sami nie pojmują, to krzyż im na drogę, a trampki na nogę. Niech idą. Ani nie mówi mi ta liczba ilu jest w tym kraju obrońców czegoś tam, ani ilu osobom zlasowano doszczętnie mózgi . Niczego nie mówi. A jeśli tak, to po co przez trzy dni bić pianę?  Po co tego typu działania?

Żeby zrozumieć formę jaką przyjął serwis informacyjny naszej publicznej telewizji , musimy przyjrzeć się formie propagandy serwowanej przez media dla niej alternatywne. Posługują się one generalnie trzema podstawowymi metodami:

1) interpretowaniem faktów (tak aby przemawiały one na korzyść minionej formacji)

2) przedstawianiem wybiórczych informacji, w celu stworzenia wycinkowego obrazu rzeczywistości

3) komentowaniem rzeczywistości, oczywiście na korzyść tych którzy od koryta odeszli

I teraz zastanówmy się jak nazwać to co uprawiają obecnie media państwowe, oraz te wspierające PiS. W gruncie rzeczy - nie można zaprzeczyć - prowadzą one walkę z kaperownictwem mediów nierządnych ( tj. nie wspierających rządu). A więc de facto z kłamstwem. Ale czy nie robią tego za pomocą:

1) interpretowania faktów (tak aby przemawiały one na korzyść aktualnej formacji).

2) przedstawiania informacji wybiórczo, w celu stworzenia wycinkowego obrazu rzeczywistości.

3) komentowania rzeczywistości na korzyść tych którzy aktualnie Rzeczpospolitą władają.

I teraz pytanie - czym różni się forma przedstawiania rzeczywistości  w mediach publicznych od niepublicznych? Tym, że opowiadają się one po właściwej stronie?

Tylko dlaczego to akurat ta strona ma być właściwa. Bo deklaruje uczciwość działania?  

Następne więc pytanie, które sobie stawiam brzmi - czy strona która posługuje się kłamstwem,  choćby nawet w słusznej sprawie, jest aby na pewno tą stroną po której ja chciałbym być?   

xl4.pl
O mnie xl4.pl

Prowadzę stronę dobre-nowiny.pl i tam jest gros moich materiałów o Smoleńsku. Książkę na temat tego, co według mnie wydarzyło się w Smoleńsku, można kupić u mnie na Allegro. "Zatarty ślad. O 10 kwietni 2010 roku". Pozdrawiam Roman Misiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka