Pies żebraka
Pies żebraka
Xylomena Xylomena
97
BLOG

Po co Bogu pies?

Xylomena Xylomena Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Ilość posiadaczy psów w Szkockim miasteczku, w którym mieszkam, jest na tyle uderzająca dla mnie, jako Polki, że nie przestaje mnie ten fakt inspirować do rozmyślań nad spełnianiem marzeń przez ludzi. Jak sobie radzą z ponoszeniem ceny takich spełnień?
Czy w ogóle ktoś kalkuluje ten trud, swoje siły, do służenia psiej fizjologii w pogodę i niepogodę, bez możliwości odpuszczenia sobie i zmiany planów, że dzisiaj to już nie chce mi się wychodzić z łóżka dla psiej kupy, albo, że przed zaśnięciem to wolałbym film, a nie spacerek dla psich siuśków? Większość z pewnością ani trochę, patrząc na cierpiętnicze miny przymusowych spacerowiczów przed świtem i nerwowe poszarpywania za smycz. Tym bardziej świadczą o tym psie niańki, jak wielu decyduje się w ten sposób płacić za swoje marzenie.
A nawet, kiedy nie ma smyczy, to takie przykucie obowiązkami wynikającymi ze spełnienia marzenia jest już w świadomości, kalkulowane w planach na dzień i na długo do przodu.
Natomiast, kto tylko zaczyna sięgać wyobraźnią do granicy wyzwolenia, zderza się z oglądaniem potwora rozmarzonego o śmieci wierzącego w niego zwierzaka. I albo urasta mu to do poczucia winy, albo zaczyna się oswajać z myślą, że to nic takiego, czy podopieczny żyje, czy – nie. Tak marzenie, albo pali, albo się wypala i kompletnie przestaje być rozumiane, o co mi chodziło z tym psem, żeby go mieć.
Oby tylko z psem.
Bo oczywiście spełnianie marzeń przez człowieka, jako przejaw jego wolności, to nie tylko sięganie po posiadanie psa. Różne posiadania małe i duże, masa nawet nie zauważanych, gdy już są powtarzalne swą osiągalnością, niczym łatwo zdobywany posiłek. No i zasadniczo w dużej mierze na oślep pod względem komplementarności, co jest w cenie czego, tylko przeciwnie, ze skwapliwym odcinaniem skutków od przyczyn. Wtedy takie proste to wszystko się wydaje, że jak jest przyjemnie, to dobrze, a jak ciężko, to źle. Nie licząc tego, że wszystko się wydaje za marne, a to co cenne poza zasięgiem,  że z tej niemocy tylko usiąść i płakać.
A w ogóle coraz mniej licząc, bo jedynie miarą pieniądza jako siłą nabywczą owych spełnień. Tak w sferę poza ludzki wzrok (świadomość) przechodzi na przykład ruszanie się (choć każdemu dane  było zaczynać od niewładania swoim ciałem), mówienie, ocenianie, sprzeciw lub posłuszeństwo byle komu i w sprawach podłych, bycie rozumianym, chcianym, czyjakolwiek uwaga i na odwrót - umiejętność darzenia nią, pojmowania słów, zachowań, emocji itd. Spełnienia chwytane jak oddech, bo taki/taka jestem... Z samej racji bycia, a w gruncie rzeczy bez żadnej racji. Choć nie każdemu uznać w tym łaskę, a tym bardziej - łatwo.
Ponieważ myślą sobie – gdybym to miał w odróżnieniu od pozostałych, to tak, byłoby to coś jak obdarowanie, nie zaprzeczę, ale w posiadaniu czegokolwiek jak inni, nie mam jeszcze nic. Nie mam znaku, informacji, że to dla mnie, a nie przy okazji, przypadkiem, hurtem.
Czyli? Czy potrzeba ci wszystkich chorych i kalekich do zauważenia, co masz w ciele sprawne; lub położonych trupem dla zauważenia, że nie jesteś martwy?
I cóż byś z tym uczynił? Poczuł wyjątkowość i obdarowanie; należytą ci ofiarę?
Przeciwnie. Po tym poznać martwego, że żadna ilość martwych go nie ożywia. A żywemu nawet trup nie potrzebny do poczucia, że używa niezasłużenie, ponad sprawiedliwość, czyli z łaski.  Wystarczy mu rozpoznać świat, poczuć siebie.
Zaś choćby każdy dał radę sobie wmówić, że między żywymi jest, bo jakiś pomiar mu o tym mówi lub tak mu świadczą o nim samym, to do płacenia ceny za to wyróżnienie nikomu nie śpieszno. Bo przewrotna jest ludzka natura, że wyjątkowo chce być obdarowana, a płacić woli równo – wszystkimi (jak wszyscy/ o ile wszyscy zapłacą).  Stąd przyjemnie się wielu rozmarza na przykład, że nikogo w umieraniu nie wyprzedzą, tylko wspólnie końca świata doczekają.
A jak żyłby człowiek, któremu pokazać odkupiciela jego marzeń, możliwości życia, postaci? Ilu by powiedziało – nie możliwe, że taki istnieje, skoro nie mam wszystkiego, czego zapragnę, każdego kogo pożądam, zniewalającej urody lub wszystkich umiejętności, jakie mieć można? Ilu zwalniałoby się z winy za jego ofiarę lub miało ją za niedostateczną, działającą za słabo, wybiórczo, źle? 
Jednak co warte jest uznanie z wyrozumowania, że Jezus jest lepszy ode mnie? Czy to nie tyle, co wejście w rolę zamęczającego swoimi potrzebami psa, którego łatwiej kochać we wspomnieniach, niż za to, że żyje?

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo