Xylomena Xylomena
194
BLOG

Czekając na śmierć od koronawirusa

Xylomena Xylomena Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

Ale mnie czyści z motywacji do przeżycia tego wirusa, aż sama z sobą muszę trochę pogadać, żeby się jakoś doładować, że to jest na co jeszcze czekać.
Gdy wychodzę z domu, to przygnębiają mnie ci wszyscy ludzie omijający mnie grzecznie na ulicy i na plaży, czy gdziekolwiek, jakbym była z gówna. A dołują mnie właściwie nie tyle czasem obecnym, ale dokładnie - jak ja im mam to wybaczyć potem, gdy komuś zachce się mnie radośnie dotykać, czy odwiedzać, bo tacy czy śmacy władcy łaskawie zezwolili im to robić za dopełnieniem wymaganych warunków? Jak nic będę zagrożona nawróceniem się na zabijanie po takiej wolcie, szczególnie mężczyzn, że to, jakby nie kombinować, ludzie będą zbliżać się do siebie w relacji już służbowej (za błogosławieństwem państwa, czy jeszcze większej wieży Babel?), a właściwie aktem politycznym...
Wyłącz myślenie, kobieto, wyłącz myślenie! No to idę w te gadające głowy z internetu. Ci dominujący - od nabożnego martwienia się, jak nie przechorować i mnie uratować pospołu - rzeczywiście nie o tym, ale za to tak daleko od obszaru moich wszelkich zmartwień, jakby już dawali mi doświadczać upiorności wyobcowania pod nowym zarządem świata. W końcu gorliwcy zawsze czują pismo nosem, jakimi poglądami wchodzić w łaski potworowi, pod którym przyjdzie im służyć. Podobnie nie mogę słuchać satanistów i masonów, bo zgodnie wzięli się za ratowanie mnie od niechybnej śmierci, żeby moja wdzięczność już nie mogła ich ominąć. Za Kościołem dawno nie nadążam, ale z aktualności - dzisiaj na telefon dostałam błogosławieństwo od koleżanki z Polski, bo papież jej kazał w jakimś przemówieniu publicznym, żeby wszyscy wszystkich zaczęli błogosławić na tej ostatniej drodze, więc puściła błogosławionego spama do wszystkich „kontaktów”. No to ja gotowa jestem!
Choć może dajcie mi jeszcze moment na zaczerpnięcie nadziei u opozycjonistów? Na politycznych szkoda czasu, bo jakby przespali, że rzecz się toczy po innych torach, niż oni jadą. To rzeczywiście nic po nich. Ale nowi ideowcy? Są jacyś – są! I krajowi – jednoczą się wokół Prawda Istnieje (trochę wyświechtane to machanie prawdą dla usuwania starych porządków politycznych, ale młodzieży pasuje). I międzynarodowi – wow. Czyściciele z QAnon – opozycja satanistów i masonów, do porywania ludzi (zabijania?) i torpedowania logistyki w przestrzeni internetowej, demaskowania, ujawniania, czytania i upubliczniania symbolicznej komunikacji satanistów (z pewnością po torturach nikczemników i zwyrodnialców, a nie że sami na niej wyrośli), antyglobaliści rekrutujący się z informatyków, hakerów i chętnych do akcji na żywo. Żyć nie umierać, o ile nie są diabelską podpuchą lub nie rozkręcą się do klasyki - przejęcia władzy po staremu. Komu to za brutalne i niepewne co do intencji lub skutków (mi na pewno), może iść jeszcze w stronę „otwartych umysłów” wszelkiej maści ezoteryczno-energetycznej,  wysyłających w tych ciężkich chwilach w kosmos wizje rajskiego świata medytacjami pod egidą Zagórskiego z „niezaleznatelewizja”. Czary, nie czary, kto umie się rozmarzać, że cudownie będzie – przynajmniej już robi se dobrze. Gdy z kosmitami, to nigdy nie wiadomo kogo zechcą uszczęśliwiać (tego towarzystwa też niezmiennie na tym kanale poszukują).
A mi akurat dzisiaj rano śniła się niesamowita inwazja obcych – całe niebo usłane ich pojazdami sunącymi z prawa na lewo. Sama podfrunęłam w jakiejś jednoosobowej osłonie wysoko do wieży obserwacyjno-szpitalnej, w której stacjonowała moja córka, czy też miała tam być na dyżurze. Gdy nagle niebo zasnuło się statkami kosmicznymi różnych rodzajów i wielkości w tej zgodnej formacji/kierunku. Podfrunęłam z łatwością, bo napęd mojego pojazdu był mentalny i tak naprawdę to ja umiałam fruwać, a nie on, ale wrócić spod tego nieba już nie potrafiłam tam gdzie chciałam, przez myślenie, że przecież ja nie wiem, jak się tą maszyną steruje (do tej pory zawsze fruwałam bez oprzyrządowania), ani po co mnie w nią wyposażono/ubrano.  Zaczęłam przygotowywać się psychicznie na bycie ofiarą. Czy to tych statków, żeby mnie wyparzyły i zestrzeliły, czy przez to, że wyląduję losowo w miejscu nie do przeżycia. Było mi to obojętne.
Tak weszłam w ten dzień czekania na wirusa, żeby mnie zechciał zabić, bo bardziej inwazyjni mi ci wszyscy, którzy mnie przed nim bronią.

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo