Nie bardzo kumam o co się rozchodzi z tą rocznicą Solidarności ?
Dla mnie, osobiście, było całkiem wporzo.
Ten Chudy, ultras Arki-Gdynia, zaczął od zgrywu, trochę hardcorowego, ale całkiem niezłego, coś jakby z czarnego humoru.
Dopytywał się o te 10 milionów dawnych solidarnych.
Gostek, w koncu konferansjer, rozruszał tym nieco ospałą salę .
Pełen szacun dla jego profeski.
A przecież wiadomo, że w stoczni,...rech...rech...rech, ich nie znajdzie.
Bo nie ma stoczni!
Inne stocznie też wcięło. Jakiś czas temu.
Tak jak huty i zakłady, w których robole zapychający na chlebek swój powszedni, stanowili solidarnościową moc.
Naprawdę czadowo zrobiło się, gdy z furią dopadła mównicy Heńka, foczka od Chudego i Obciachowego.
Z niekiepskim numerkiem;
"Walczyiśmy o to, by móc mówić, co nam ślina na język przyniesie!"- wypaliła bojowo.
I w końcu zrealizowała to, o co walczyła 30 lat temu.
Uff!
W telewizorze, żeby wszyscy słyszeli, naplotła się trzy po trzy, za wszystkie czasy. Co jej ślina na język przyniosła.
Fajnie było jeszcze potem, gdy Chudy robił wycof na wieczorną piłeczkę.
Tak komicznie przy tym wysuwał czachę...
Rytmicznie - jak hip-hop jakiś, tyle, że bez fulwypasionego bumboksa na ramieniu.
A za nim podreptał ten drugi.
Obciachowy, co zwykle nie bardzo kuma o co kaman.
Jak on dumnie kroczył świrując Boba Marleya?
Wyglądał jak rozradowany miś Yogi, tłuściutkimi palcyma sygnalizujący Victory...
Kurde, myślałem ze skonam.
Jaja jak berety !
Powinien facio startować w "Mam Talent".
Niestety, gwózdz programu, występ Heni, doceniony został dopiero następnego dnia.
Nie ma się co dziwić,
Legendy sierpniowe, to takie bardziej orient-ekspresy są.
Refleks u nich zdeczka żółwi.
Tak więc, dopiero następnego dnia rezonans odpalił mityczny sojusz inteligencko-robotniczy.
W postaci inteligenckiego błysk-autorytetu, Tadzki po płockim ogólniaku i jego wyczesanych bojowców; zawodowców po zawodówkach: Władka, Bogusia i wygrzebanego po latach, Zbycha.
Wkurw ogarnął ich nieziemski, bo doszli w końcu, że to już nie ta "Solidarność" co kiedyś.
Że w niej, nie ma już komu nosić ich na rękach.
"Co się stało z tymi prawdziwymi, legendarnymi, wolnymi od nienawiści, pięknymi solidarnymi?" - pytali zatroskani o swoje pomniki. I Polskę też.
Co się stało?
No, fakt, problema niczego sobie.
Żeby to wszystko oblukać trzeba miec łeb jak, nie przymierzajac, jaki lubelski filozof.
Ja, ze swojej strony, w myśl biblijnego; szukajcie a znajdziecie, mogę służyć tylko małą wskazówką.
Jedna z tych zaginionych, pieknych i solidarnych, zaraz po 13 grudnia, tak zniechęciła się do NSZZ, że cisnęła w pizdziec swoją legitymacją związkową i wybrała pewniejszą ścieżkę kariery: została sekretarzem macierzystej POP PZPR.
Sekretarzem wiernym, aż do samiutkiego końca swej partii.
A nastęnie, wysunięta przez, rozdzierających dziś swe rejtanowskie koszuliny; Tadzkę, Władka, Bogdana oraz Zbyszka, startowała na prezia RP.
Chłopaki, nie jarzycie kto to?
Bez jaj!
To Prawdziwa Solidarnościówka, jedna z tych 10 milionów, co nam wolność wywalczyli!
Też Heńka jej było!
Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka