Leniwie sącząc Tuborga, zwróciłem uwagę na śniadolicą a długonogą piękność. Nie chwaląc się... Ze wzajemnością.
Jednak, gdy wzajemność okazała się już ciepłolubną, pracującą w liniach SAS Serbką Mileną, zagubioną w mroźnym Stockholmie, gdy wzajemność poczęła oblekać się w konkret, zaprzyjaźniony autochton nie wytrzymał...
W pierwszej chwili pomyślałem: zazdrośnik.
Lecz w trakcie jego ostrzegawczo-konfidencjonalnego objaśniania przykrych konsekwencji, jakie mogą wyniknąć z takich spontanicznych spotkań – postanowiłem Milenę sobie odpuścić.
Nie, nie dlatego, że akurat ja musiałem trafić na namierzającą rozpustników policyjną prowokatorkę. Aż tak strachliwy to ja nie jestem.
W tym miejscu należy się wyjaśnienie: szwedzki wymiar sprawiedliwości potrafi być okrutny dla młodzieńca witającego poranek w alkowie świeżo poznanej panny. Bo nie daj Boże, żeby przepełniony wdzięcznością młodzian próbował jakoś odwzajemnić panience chwile wcześniejszych uniesień. Czymkolwiek. Niekoniecznie wynalazkiem Fenicjan, czy a girl's best friend - diamentami. Wystarczyłby batonik Marabou, a tiurma murowana!
Raczej obawiałem się, że mogłoby przydarzyć się to, co spotkało później - ściganego po świecie listem gończym najwyższego statusu "red notis" - Juliana Assagne'a.
Czyli słodki moment wspólnej rozkoszy, rodzący wskutek banalnego pęknięcia gumki, zamiast cudu istnienia, oskarżenie o gwałt i molestowanie. Określane przez szwedzki kodeks karny wielce enigmatycznym "naruszeniem sfer seksualności".
Tak więc nie ma się co dziwić, że dzisiejsi, XXI wieczni, mężni potomkowie hardych wikingów najbardziej obawiają się własnych kobiet.
A, że potrzeba matką wynalazków, to i na ten problem znalazła się rada. Wprawdzie żaden to wynalazek a tylko stary, dobrze sprawdzony sposób. Ale zawsze...
Tytułem wstępu, króciutki rys historyczny;
Jeszcze coś około stu lat temu w Królestwie Szwecji zoofilia była karana śmiercią. Jednakże przez następne dziesięciolecia, w ślad za liberalizacją obyczaju dzielnie podążała zadyszana liberalizacja prawa.
Doszło do tego, ze w roku 1944 uznano, że tak jak stosunki seksualne z osobnikami tej samej płci nie są niczym zdrożnym, tak numerek z umiłowanym zwierzątkiem może być również całkiem przyjemny. Oba przypadki uznano za kwestie natury osobistej, w które państwo nie ma prawa ingerować i wykreślono je z kodeksowego rejestru czynów zakazanych.
Uff...odetchnęli ci, co powiewy wolności wielbią czerpać pełną piersią.
Minęło trochę czasu...i dziś, jak donosi prasa, farmerzy szwedzcy biją na alarm, bo cześć oraz zdrowie psychiczne ich krów są zagrożone.
Nie, jak przed wiekami, przez watahy wilków, czy grasującego w okolicy samotnego niedzwiedzia. W najmniejszym stopniu...
Obecnie szwedzkim mućkom zagrażają miejskie miśki poruszajace się na dwóch zadnich kończynach. Podjeżdzajace po zmroku pod wiejskie obejścia Volvami o wygaszonych światłach.
Po to, aby zakradnąwszy się do obórek, skrycie dać upust tłumionym żądzom. A, jeśli obórka znajduje się w bezpiecznej odległości od farmerskiej sypialni, by urządzić w niej huczną międzygatunkową orgietkę. Zadając bydełku, przy akompaniamencie dobrej muzy, paszę żytnio-ziemniaczaną w formie płynno-wysokoprocentowej.
Okazuje się, że nie tylko seksowna krówka może być atrakcyjna.
Coraz częstszym partnerem homo-scandinavicusa staje się equus-caballus. Dla zainteresowanych; to użyteczne zwierzę występuje i u nas. Prosty lud zwie je koniem.
Północno-europejska prasa szeroko komentuje końsko-człowiecze romanse. Niekoniecznie w rubrykach towarzyskich.
Nie tak dawno popularny "Ekspressen" epatował czytelników love story niejakiego Hans'a Christer'a Hussein'a Nilsson'a. Opisując z detalami jego namiętny związek ze zmysłowym kucem Eric'em.
Zaś ostatnio... zupełnie ostatnio, bohaterką mediów stała się zwyciężczyni konkursu skoków z roku 2009- powabna klacz Bionne.
Znajomość tych historii jest o tyle nie do przecenienia o ile znane, swojskie określenie "końskie zaloty" ukazuje się nam w nowym, znacznie szerszym wymiarze. Śmiało można zaryzykować twierdzenie, że w wymiarze wręcz europejskim.
Jeśli chodzi o ostatnią sprawę, to ucieszyła mnie i jednocześnie zastanowiła wiadomość znaleziona na jednym ze skandynawskich portali, thelocal. Cyt.: "ofiarą... jest ciężarna obecnie klacz Bionne".
Ucieszyła, bo żywię nadzieję, że po zbadaniu DNA noworodka, zidentyfikuje się sprawcę i sponiewierana Bionne nie będzie skazana na samotne wychowanie małego centaurka. Natomiast zastanowiła, bo proszę zwrócić uwagę na pojawienie się niepokojącego terminu "ofiara" - sugerującego popełnienie przestępstwa.
A, że czyni się tak w kontekście wcześniej zapowiedzianego wprowadzenia ustawy zakazującej zoofilii, to całość sprawia wrażenie medialnej nagonki na kochających inaczej!
Czyżbyśmy mieli do czynienia z próbą zawrócenia Szwecji z drogi postępu? Jej powrotem do mroków średniowiecza? Jakie przestępstwo? - pytam więc - skąd wiadomo, że mamy do czynienia z ofiarą i co za tym idzie, z gwałtem?
Na jakiej podstawie inicjatorzy tej drakońskiej ustawy, pan Johan Beck-Friis, cyt. "gwałt, nawet jeśli nie towarzyszy mu przemoc, zawsze odciska się na psychice zwierzęcia, co w dalszej perspektywie może się przełożyć na dolegliwości fizyczne", oraz pani Gunilla Carlsson: "napastowane seksualnie zwierzęta cierpią zarówno psychicznie, jak i fizycznie, dlatego jest to czynność naganna", autorytatywnie orzekają, że zwierzęta cierpią?
Skąd czerpią wiedzę o tym, że nie są to tryskające gorącym i obopólnym uczuciem, przelotne romanse albo dłuższe, być może nawet burzliwe, związki?
Choć podobnych pytań nasuwa się więcej, poprzestanę na jednym, ale kardynalnym: Gdzie podziała się tolerancja - kamień węgielny współczesnej cywilizacji?
Panie Premierze wierzę, że w czasie naszej prezydencji w UE, podoła Pan i rozstrzygnie zgodnie z duchem wartości obowiązujących w liberalnych demokracjach, te niecierpiące zwłoki a fundamentalne dla nowoczesnej Europy zagadnienia!
Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura