Dawno, dawno temu, stary szkolny kumpel S. Dali'ego i F. G. Lorci - Luis Bunuel, nakręcił proroczy film, zatytułowany "Le Fantome de la Liberte".
Było to coś w rodzaju patchworka, składającego się z szeregu niezwiązanych ze sobą, pozornie absurdalnych historyjek. Bez początku i końca. Bez zbędnych morałów i point.
Olśnieni krytycy okrzyknęli obraz mianem "au rebours de tabou", bowiem pokazywał on, jak normy stanowiące odwieczną podstawę ładu społecznego mogą zostać odwrócone. W jaki sposób mogą stać się własną karykaturą.
Przykładowa scenka.
Elegancki, dobrze ubrany mężczyzna w średnim wieku, z okien biurowca karabinkiem z lunetą razi przypadkowych spacerowiczów. Trup ściele się gęsto...
Snajper zostaje schwytany, odbywa się proces. Po czym, zaraz po ogłoszeniu wyroku skazującego, uwalnia się go z kajdanek, a on sam żegna się serdecznie z policją i wśród gratulacji sędziów, palestry i rozentuzjazmowanego tłumiku żądnych autografów panienek, radosny, przez nikogo nie niepokojony, opuszcza gmach sądu.
Tak było w filmie.
A jak to wygląda w naszych surrealiach?
Tu mała dygresja: Skądinąd wiemy, że normę społeczną ustanawia większość. A większość, tu i teraz, wygląda tak, jak pokazuje ostatni sondaż zamieszczony w "Rzeczpospolitej".
Nie ma więc się co dziwić, że kolejny szofer Lecha Wałęsy dostaje awans. Na generała dywizji. Przecież wcześniejsze kwiaty dla pana ministra Grabarczyka również nie były przypadkowe.
W ten sposób rodzą się normy społeczne.
Trzeba wiedzieć, abstrahując już od samego faktu, iż kierowcy Mędrca Europy w naszym klimacie są specjalnie predestynowani do zaszczytów, to pan Janicki zasłużył się szczególnie.
Nie tylko tym, że w Smoleńsku perfekcyjnie ochronił głowę naszego państwa. Lecz także późniejszym przyczynieniem się do spektakularnego sukcesu obecnego prezydenta, który swym talentem pokonał moherowe babcie w pamiętnej w Bitwie O Krzyż .
Jak donosiły media, wbrew kwękoleniu kwękolących, przygotowując smoleńską wizytę podkomendni pana generała wili się jak w ukropie! W liczbie trzech. Dwóch nawet wysiadło z samochodu. Jedynie pirotechnik, jako niepalący (co zrozumiałe), pozostał w wozie.
A, że nie dotarli na teren lotniska?
No proszę...
Przecież wiadomo, ze gdyby nawet weszli na jego płytę, to mogliby tylko kogoś zdenerwować. Na przykład kontrolerów lotu. A, że ich praca wymaga szczególnej odpowiedzialności, więc i nieszczęście gotowe...w sumie dobrze się stało.
A w ogóle nie weszli, ponieważ;
- po pierwsze, nie zostali wpuszczeni,
- a po wtóre, wcale nie było takiej potrzeby!
Na miejscu bowiem działał był as nad asy. Nasz James Bond.
Niegdysiejszy "nielegalny", z tzw. "trzeciej linii" - głęboko zakonspirowany, najlepszy z agentów. Tożsamości, którego nie znało nawet szefostwo rezydentury wywiadu PRL w Rzymie i Paryżu. Ambasador pełnomocny w Moskwie, pan Tomasz Turowski.
Tak właśnie przygotowuje się wizyty na najwyższym szczeblu! Niedrażniąco, fachowo i dyskretnie.
A jeśli już jesteśmy przy normach społecznych i wartościach w oparciu o które są one tworzone, to trzeba wiedzieć, że wszystko na tym świecie się zmienia i rozwija.
Ostatnio, na spotkaniu z poznańskimi licealistami, Pan prezydent Bronisław Komorowski bardzo pięknie wskazał kierunek ewolucji.
"Nie szkoła jest ważna a inteligencja!"
Swe stwierdzenie poparł przykładem najbliższym - własnego taty. Wyjaśnił, że jego tato mimo, iż nie miał zdanej matury, to jednak fałszując, a fe..., dokonując niezbędnej korekty wymaganego zaświadczenia, na studia się dostał. Spryciarz prawda?
Zresztą, kto jak kto, ale pan prezydent wypowiadając się o inteligencji doskonale wie o czym mówi. Akurat w tej sprawie jest on niekwestionowanym autorytetem.
Już widzę wyrywnych mało inteligentnych ponuraków podnoszących jazgot; hola...hola... panu Prezydentowi chyba myli się inteligencja z cwaniactwem!
Jak zwał, tak zwał, inteligencja rozumiana jest także jako zespół zdolności adaptacyjnych, ponurasy!
I to jest ważne, że ona obecnie jest wartością normotwórczą.
Żadne tam szkoły! Żadne kwalifikacje! Inteligencja rządzi!
A ponuracy, są ponurakami właśnie dlatego, że miast być nowocześni i cieszyć się byle czym, tkwią beznadziejnie w reliktach, ustawicznie doszukując się dziury w całym!
Postawmy zatem pytanie - dla przeciwwagi; cóż dziś można osiągnąć kierując się honorem?
Przecież honor nie sprawi, że stara, głuchawa i niedowidząca nieco Honorata z Pierduchowej będzie mogła napawać się w każdy czwartkowy wieczór pięknem muzyki Georges'a Bizet'a.
Baaa... przez ten cały honor biedną kobiecinę pewnikiem pozbawiłoby się możliwości wdychania woni wykwintnej parfiumy spowijającej foyer Opery Narodowej. Nie mówiąc już o pozbawieniu jej możliwości wylizania (po kończącym antrakt dzwonku) kokilki z tyciuchno tylko nadjedzonym creme'm brulee.
A inteligencją, czego jesteśmy świadkami, osiągnąć to można. Ku obopólnemu zadowoleniu: i Honoraty i własnym.
Zresztą żaden honor, nie spowoduje pojawienie się środków niezbędnych na wykonanie telefonu do Władka Frasyniuka, by ten na czas dowiózł wykluczonym pizzę. Jeszcze przed upływem terminu jej przydatności do spożycia. Gdy czas nagli...
Tyle w obecnych warunkach może dokonać jedynie Inteligentny Człowiek. Mimo szalejącego kryzysu i braku większej kasy. Zwłaszcza, że całkiem spore fundusze już wcześniej uszczuplili inni Inteligentni.
Tacy, jak, zostańmy przy tej osobie, wspomniany Czarujący Czaruś.
Na nie byle co, bo na priorytety budujące naszą dumę narodową w pakiecie z międzynarodowym prestiżem.
- Na najdroższą w świecie obwodnicę miasta.
- Na supernowoczesne pendolino (z roztropności nabyte bez wychylnego podwozia).
Uprzedzam kwękolących, słusznie kupiono hmmm...niepełnosprawne,, bo podwozie, choć jest najistotniejszym elementem całej konstrukcji, to i tak psu na budę. Ponieważ, tak naprawdę, nabyte technologiczne cudo europejskiej komunikacji i bez niego nie ma po czym jeździć.
- Na niemieszczące się w stołecznym tunelu średnicowym za to cudownie się prezentujace, komfortowe wagoniki kolejki podmiejskiej. I wiele, wiele innych...
Tak więc, nie ma się co zżymać i dąsać Szanowne Dinozaury, im szybciej dotrze do Was, że żyjecie w surrealistycznym świecie genialnego Aragończyka, tym lepiej dla Was ...
Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura