W zamierzchłych czasach, gdy byłem jeszcze piękny i pełnowłosy, istniał taki zwyczaj, że przed rozpoczęciem studiów należało odbyć tzw. praktykę robotniczą. Zwyczaj bezsensowny, ale za to dostarczający niezliczoną ilość, później opowiadanych, anegdot.
Wraz z grupą przyszłych kolegów zatrudniono mnie w przetwórni owoców. Niestety (to niestety, to z dzisiejszej perspektywy) zostałem skierowany do biura i uniknąłem ich doświadczeń. Reszta grupy poszła „na produkcję”. Mimo, że trochę musieli się napracować, to jednak trud ten zrekompensowany mieli barwnymi obserwacjami.Jeszcze dziś snują się wspomnienia. O szczurzych zwłokach w truskawkowej pulpie, o brygadziście zwracającym zupę regeneracyjną wraz z wkładką i litrem żytniej do kadzi z miazgą malinową. O obciętej, poszatkowanej, dosłodzonej i zapakowanej do słoików dłoni zakładowego energetyka.(sprzedawanej następnie jako dżem wieloowocowy). O wszechobecnych karaluchach i brudzie. Ot normalka produkcyjna schyłkowego socjalizmu.
Jedynym naprawdę negatywnym skutkiem ich robotniczego znoju była wyraźna awersja do wszelkich marmolad i konfitur dostępnych czasami w sklepach. Nawet do dżemu pomarańczowego z dyni (taki wynalazek czasu niedoborów).
Czytam sobie Gniewomira i nasuwają mi się pewne analogie. Młodzi, bystrzy i uczciwi obserwatorzy naszego życia politycznego przejawiają objawy alergii. Bo jeśli budzi oczywisty niesmak poseł Hojarski wydający publiczne setki tysięcy złotych na benzynę do nieistniejącego samochodu, to jednocześnie uczciwość nakazuje nie przymykać oczu na takie samo wydawanie, takich samych publicznych pieniędzy na telefon komórkowy nawet, jeśli wydaje je osoba z klasą posła Komorowskiego. Bo jeśli razi nasz zmysł estetyki poseł Kurski, to czyż jego zwierciadlanym odbiciem nie jest senator Niesiołowski? Jeśli przekracza naszą wrażliwość paskudna koalicja z Lepperem, to jak nazwać samorządowy alians spadkobierców etosowców spod znaku UW z Racją Lewicy Polskiej? Widzieliśmy posła Lipińskiego w pogawędce z posłanką Beger i co, jesteśmy tacy naiwni, żeby twierdzić, że to wyjątek, że tego typu rozmowy kuluarowe w przyrodzie nie występują? Takich pytań zadać możemy sobie dziesiątki.
Sporo szczurów w tej kadzi, lecz babcine konfitury niestety, to już przeszłość. Jacek Kleyff śpiewał :„ ciężka głowa, ciężka głowa ciągnie całą resztę do dna”.
Ja tam mu nie wierzę. Gniewku, raczej nie rzucaj monetą.
Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka