Jakiś czas temu wspaniałą tradycje bożonarodzeniową, w naszym domu, wzbogacił nowy (tym razem świecki) obyczaj.
Otóż, zaszczyt ukoronowania choinki czubem przypada temu domownikowi, który jest autorem najzabawniejszego, nierzadko najbardziej kompromitującego go zdarzenia roku. W myśl zasady: czub obsadza czub.
Zapewne w perspektywie całego roku moja urocza rodzinka robiła większe głupstwa niż ja, ale wiadomo- najświeższe są najlepiej zapamiętywane
A było to tak:
Po tygodniowej pozagranicznej peregrynacji śladami prof. Sadurskiego i następnie (wynikającym z tego powodu) intensywnym uzupełnianiu zaległości postanowiłem sobie w końcu trochę wypocząć.
Wyłączyłem komórkę i zapowiedziałem gromko: „ nie ma mnie dla nikogo!”. I zaległem. Nie na długo. Zadzwonił stacjonarny a najrezolutniejszy ( który żeby nie kłamać tłumaczy sobie, że „nie ma” znaczy tyle, co: „nie ma dla Pani/Pana”) odpowiedział zgodnie ze zrelatywizowanymi zasadami; „nie ma” i przemilczał oczywiście dekonspirujące: „dla Pani /Pana”. Odetchnąłem głęboko, bo z nim nigdy nic nie wiadomo. Po czym szyby w oknach zadźwięczały od wrzasku:”TATAAA! A POD KOMÓRKĄ TO JESTEŚ DOSTĘPNYYY?”
Znowu nie dopracowałem instrukcji! Z kim ja mieszkam pod jednym dachem, na kogo łożę?
Cóż robić, musiałem wpaść do firmy. A że tylko na chwilę, toteż na piżamę wciągnąłem spodnie z golfem i ruszyłem. Po drodze zatrzymałem się w śródmiejskiej perfumerii gdzie, też tradycyjnie rokrocznie, kupuję pachnidła uzupełniając świętego Mikołaja. A przy okazji raduję oczy widokiem najpiękniejszych ekspedientek w całym mieście. Gdy już miałem wychodzić podchodzi do mnie z boskim uśmiechem jedna z tych zjawiskowych istot. „No, nie jest ze mną tak najgorzej”- myślę, odwzajemniając uśmiech. Nagle zamarłem. Z niezwykłą gracją i wdziękiem Pani podaje mi moje bokserki informując głosem pełnym seksapilu; „To chyba Pana, wypadły Panu z nogawki”.
Wracając, już w samochodzie odbieram telefon. To żona prosi by dokupić przyprawy w osiedlowym sklepiku.
A osiedlowy sklepik to moja mała arena wojny ideolo. Sklep jest czynny w niedzielę, co nie jest bez znaczenia na mającą tam miejsce wymianę grzeczności.
Tak więc wpadam i jak zwykle od wejścia, zagajam:
„Szalom Alejchem, względem pieprzu, to niedrogo, ze dwa ziarnka kupiec ma? A ten pieprz to, aby koszer jest?”
A sklepikarz: ”A witam, niech będzie pochwalony... A szanowny pan, jak to artysta, widzę dopiero co wstał?”
Na co ja, wzburzony tak podłą insynuacją: „Ależ skąd, pół miasta już zjechałem a i w pracy byłem...”
Wychodząc w odbiciu szyby spostrzegłem powiewająca dumnie, niczym flaga niemiecka na blogu Azraela, piżamkę- uwolnioną spod swetra.
I na kogo ja wyszedłem?
Ale nic to- powieszę ten czub. Nie jest to ważne, bo w całym domu pachnie już grzybami, barszczem, pieczonym piernikiem, jodłą i mandarynkami.
Wszystkim czytającym te słowa życzę, aby nigdy nie musieli osadzać czuba na choince.
Życzę zdrowia i pogody ducha. Życzę, aby nasze spory, nawet najzacieklejsze, przebiegały tak jak te moje ze sklepikarzem.
Bo w gruncie rzeczy, ostre słowa to tylko karykatura naszych różnic.
Wesołych świąt!
Chcesz wiedzieć kim jestem? Rozwiń, a całą skrytą prawdę o mnie, zaczerpniesz wprost z krynicy prawd wszelakich, tryskających spod klawiatury pani Renaty Rudeckiej - Kalinowskiej! Tako rzecze źródło; przestrzegając nierozważnych, nieświadomych lub zagubionych: Uważaj - to pisowiec! Nieuczciwy, wredny, głęboko niemoralny, ale inteligentny. I właśnie dlatego wyjątkowo odrażający. Uprawia propagandę pisowską usiłując kpić w sytuacjach, w których kpić z ludzi nie należy. To takie wykalkulowane chamstwo. Nie wiem, czy mu za to płacą, ale zachowuje się, jakby tak było. Nie zawaha się przed rzuceniem na kogoś oszczerstwa, kłamie. Dokarmia się podziwem, jaki czuje do samego siebie. Pieści się słowami i dosrywaniem. Straszliwie pretensjonalny. Prowadzi obronę pisowskiego tałatajstwa nie wprost, ale przez bezwzględny, cyniczny atak na przeciwników. Stosuje zmyły poprzez budzenie do siebie zaufania zwolenników ludzi, których chce niszczyć, zręcznie stwarzając pozory sympatii. Jest podstępny i zawistny. W sumie bardzo ciekawa postać - tak na dwa trzy komentarze. Potem wyłazi z niego całe pisowskie g... Zdemaskowany przyznaję; jestem kryjącym się w mrokach netu, destruktorem o imieniu Mefistofeles. Ich bin ein Teil von jener Kraft, die stets das Böse will und stets das Gute schafft. Z tego też powodu lojalnemu C.K. Żurnaliście - panu Jerzemu Skoczylasowi - zalecałbym daleko posuniętą wstrzemiężliwość przy próbie realizacji jego bufońskiego anonsu, cyt.; Jak cię spotkam na żywo, to obiję ci twój parszywy ryj! Sei reizend zu deinen Feinden, nichts ärgert sie mehr, Herr Redakteur!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura