Bezczelny komuchu

Ten wpis został zainspirowany postem pana Mireksa, który uznał za stosowne potępić zachowanie senatora Romaszewskiego wobec pana Wenderlicha. Pan Mireks uważa, że  wartością samą w sobie jest

"poszanowanie jednostki inaczej myślącej"

Czy na pewno? Zawsze? Przecież Hitler czy Stalin też "myśleli inaczej". I co? Należy się im szacunek?

Wenderlich to pospolity łajdak i powinno się mu to w oczy mówić. To prawda, że są ludzie, którzy na niego i podobnych mu łajdaków głosują - ale nie oznacza to wcale, że przyzwoity człowiek powinien tolerować łajdackie zachowanie. Kultura nie polega na tym, że człowiek zachowuje się grzecznie wobec wszystkich.

Jeżeli kulturalny człowiek widzi łajdackie zachowanie (a może to być agresja fizyczna, ale także agresja słowna), to ma obowiązek adekwatnie zareagować.

Wzorce polegają także na tym, aby umieć publicznie nie podawać ręki łajdakom i nazywać ich po imieniu. W przeciwnym razie (i do tego doprowadziło udawanie, że komuniści to "druga strona porozumienia") zatraca się różnica pomiędzy człowiekiem uczciwym i łajdakiem.

Mam wrażenie, że Pan Mireks nic nie zrozumiał z filmu "Trzech kumpli". Ważną nauką płynącą z tego filmu jest także to, że postępowanie ludzi, których w Trzech Kumplach reprezentuje pan Kozłowski zatarło rozróżnienie między dobrem, a złem. Byli agenci SB żyją sobie dostatnio, nie niepokojeni przez wymiar "sprawiedliwości". Wymiar, którego nie interesuje zło, które przez lata wyrządzali. Tak samo dobrze, albo i lepiej, żyją sobie mocodawcy tych esbeków: Jaruzelski, Kiszczak, Kwaśniewski, Miller .... i także Wenderlich.

Dobrze, że zmienia się oficjalnie prezentowany obraz tych ludzi. To nie są "ludzie jak my". To łajdacy i zdrajcy, który w imieniu wrogiego państwa administrowali Polską. Administrowali wcale nie w interesie narodu, którego nie wahali się traktować obrzydliwie.

To łajdacy, którzy naprawdę są bezczelni i wstydu nie mają.