Wrogiem lewicy, każdej lewicy, jest prawda. Z tej racji dyskusja na temat np. Konwencji Stambulskiej, wcześniej czy później, kończy się na mieliznach ogólników i postulatów. Czy owa Konwencja ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością ma bardzo małe znaczenie. Czy postawiono pytanie na temat tego czy jest jakiś uchwytny i sensowny związek pomiędzy funkcjonowaniem w obrocie prawnym Konwencji a spadkiem aktów przemocy wobec kobiet? O to żaden lewicowiec nie zapyta, bo przecież nie o to chodzi, aby dojść do prawdy. Konwencja ma obowiązywać i już.
Zamiast jednak przelewać z pustego w próżne lepiej rozważyć konkretny przykład uchwalenia prawa w którym zamiast przepisów, które nie rozróżniają ofiary i sprawcy przemocy pod względem płciowym, obowiązuje prawo pozwalające sobie wprost na taką dystynkcję.
W 2004 roku rząd J. Zapatero (Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza - cóż za nazwa swoją drogą) doprowadził do uchwalenia ustawy o przeciwdziałaniu przemocy na tle płciowym. W nowym prawie zaczęło obowiązywać domniemanie winy. Art. 1 ustawy, nazwanej pozytywnie dyskryminującą, zawiera stwierdzenie zgodnie z którym mężczyzna będący w związku z kobietą pozostaje w stosunku do niej w relacji władzy i siły w więc jest w świetle prawa potencjalnym mordercą i gwałcicielem tylko i wyłącznie poprzez sam fakt posiadania chromosomu Y. Kobieta bowiem za sprawą tradycyjnych ról heteropatriarchatu znajduje się w sytuacji poddania i uległości a zatem, aby odzyskać utraconą pozycję społeczną konieczna jest prawna kastracja wszelkich przejawów maczyzmu. Z tego też powodu prawo daje kobiecie przywileje, które mają pomóc w wojnie z płcią przeciwną. Najważniejszym z nich jest brak obowiązku dostarczenia przez nią jakiegokolwiek falsyfikowalnego dowodu (np. wyników obdukcji) lub zeznań świadków w chwili składania przez nią doniesienia o popełnieniu przestępstwa przez męża, konkubenta czy partnera. Obowiązek dowodowy, który ciąży na niej w całym procesie to złożenie dwóch niesprzecznych ze sobą zeznań (jednego na komisariacie a drugiego na etapie postępowania przed sądem). De facto i de iure prawo hiszpańskie, walcząc z przemocą wobec kobiet, zrezygnowało z instytucji sięgającej korzeniami starożytnego Rzymu tj. in dubio pro reo. To nie oskarżonemu trzeba obecnie udowodnić winę - oskarżony, co najwyżej, może próbować dowodzić swojej niewinności. Próbować, gdyż stoi na ogół na straconej pozycji.
Jakie korzyści ma z takiego prawa kobieta? W pierwszej kolejności jest z automatu beneficjentką zapomogi w kwocie nie mniejszej niż 426 EUR miesięcznie, co w kraju o wysokim poziomie bezrobocia jest atrakcyjne. W drugiej uzyskuje ona prawo do wyłącznego dysponowania mieszkaniem / domem nawet, gdy nie posiadała wcześniej jakichkolwiek praw majątkowych do niego. W trzeciej zyskuje wyłączne prawo do opieki nad dzieckiem. Otwiera jej to też łatwą drogę do ubiegania się od sprawcy, w postępowaniu cywilnym, szeregu rożnego rodzaju alimentów. Dodajmy do tego darmowego prawnika czy pierwszeństwo w sprawie wyboru oferty pracy.
Nie ma jednak rewolucji bez pieniędzy. Pozwolę się posłużyć następującym przykładem autonomicznej wspólnoty Andaluzji, którą tworzy 768 gmin. W tym regionie działa ponad 2 270 różnych postępowych stowarzyszeń feministycznych w rodzaju Federacji Kobiet Rozwiedzionych czy też Federacji Kobiet Postępowych. Jest to ogromny biznes zatrudniający tysiące ludzi zajmujących się indoktrynacją, szkoleniami antyprzemocowymi i warsztatami feministycznymi. Biznes obracający miliardami euro pozyskiwanych z dotacji unijnych i państwowych z których zaledwie 2% jest przedmiotem wypłat na rzecz poszkodowanych kobiet a pozostałe 98% jest wydatkowane na obsługę programów, szkoleń, warsztatów i wypłat dla kobiet stowarzyszonych w owych progresywnych federacjach i fundacjach. Jak ogromny jest to biznes? W 2016 roku Hiszpania otrzymała w formie unijnych dotacji kwotę 24 miliardów EUR na rzecz wyrównywania nierówności płciowych. Warto zwrócić uwagę na to, że zachodzi związek pomiędzy wartością dotacji i subwencji przyznawanych owym stowarzyszeniom broniącym praw kobiet a liczbą doniesień o stosowaniu przemocy. Im więcej doniesień, tym więcej funduszy. Jakie to proste.
Jakie są jednak konsekwencje dla życia społecznego?
Sędziowie orzekający w sprawach przemocy na tle płciowym zostali sterroryzowani. Dobrym przykładem jest tutaj sędzia Francisco Serrano, który przez 21 lat orzekał w sprawach dotyczących przemocy wobec kobiet. Był na tyle cenionym sędzią, że w roku 2001 otrzymał nagrodę przyznawaną przez stowarzyszenie kobiet AMUVI za działania na rzecz "kobiet maltretowanych i gwałconych". Pozwolił sobie jednak na rzecz niewybaczalną w lewicowym świecie - powiedział prawdę tj. że ustawa Zapatero jest totalitarna i dyskryminująca ze względu na płeć a zatem niegodna z krajową Konstytucją (art. 14). Postępowe lobby prawdy nie lubi - więc podjęło z F. Serrano walkę w efekcie której został on usunięty z zawodu. Lobby o jakim mowa wyżej, swoją polityką zastraszania, wywierania medialnej presji spowodowało, jak mówi adwokat, jeszcze ryzykujący obronę poszkodowanych mężczyzn, Yobana Carril, że adwokaci w obawie o własną karierę i publiczne napiętnowanie unikają jak tylko mogą podejmowania się obrony oskarżonych mężczyzn.
Mówiąc krótko: w tym aspekcie doszło do dewastacji prawa: umożliwiło ono bowiem kobietom zemstę i odwet na mężczyznach zaś mężczyźni zostali pozbawieni prawa do sprawiedliwego procesu.
Instytut Polityki Rodzinnej w Hiszpanii w roku 2013 przedstawił raport z jakiego wynikało, że w poprzednim roku co 4 minuty dochodziło do rozpadu rodziny (127 tys. rocznie rozwodów, separacji i unieważnień małżeństwa). To oczywiście nie tylko zasługa tej ustawy o której jest ta notka, ale innej - też autorstwa rządu J. Zapatero - o ekspresowym rozwodzie. Wyobraźmy sobie jednak sytuację w której ponad 126 tys. mężczyzn rocznie pada ofiarą oskarżenia o przemoc domową. To bardzo duża populacja. W efekcie zawiadomienia o przestępstwie złożonym przez kobietę na policji mężczyzna od razu jest aresztowany na 48 godzin, nie może już wrócić do swojego domu / mieszkania, może stracić cały swój majątek i zostać zobowiązany wyrokiem sądu do ponoszenia kosztów utrzymania przez lata tzw. ofiary przemocy. Nie chcę powiedzieć, że nie ma prawdziwych ofiar przemocy. Są. Wystarczająco jednak wiele z nich to ofiary fikcyjne, które wykorzystują dzikie prawo po poprawy swojej sytuacji materialnej lub zwykłej zemsty. To zaś skutecznie zniechęca mężczyzn do wchodzenia w związek z kobietami. Wskaźnik urodzeń w 2018 roku w Hiszpanii spadł do poziomu z roku 1941, gdy ten kraj odradzał się ze świeżych ruin wojny domowej. Można powiedzieć, że prawdziwą korzyść z tego mają na pewno psy - w Madrycie (2018r.) zarejestrowano dwa raz więcej czworonogów niż przyszło na świat dzieci.
Tak w praktyce wygląda w Hiszpanii walka z przemocą wobec kobiet na tle płciowym.
Czy został osiągnięty cel? Ależ oczywiście - celem było przecież zniszczenie rodziny. Wojna płci. Walka klasy uciśnionej z klasą ciemiężców.
Wszystko dokładnie w myśl piosenki W. Młynarskiego: co by tu jeszcze spieprzyć Panie i Panowie?
Czy politycy Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej uważają, że popełniono jakieś błędy, że kurs wymaga korekty, że dochodzi do zalegalizowanego bezprawia?
No skądże :) To niepoważne pytanie.
Niech to nam nawet nie przyjdzie do głowy. J. Zapatero, sam nazywający się feministą, i inni, jemu podobni, widzą, wspólnie z mediami, w każdym, kto kwestionuje słuszność ustanowionego prawa, wroga publicznego nr. 1. Przecież wyrównanie nierówności płciowych ubogaciło miliony kobiet. Miliony mężczyzn podobno też (czy aby jednak na pewno :)).
Ot, cała lewica - pozwolić jej naprawić jeden chodnik w mieście to od razu wyburzy całe miasto.
Wreszcie są kobiety, które nienawidzą mężczyzn i mężczyźni, którzy boją się kobiet. Świat od razu stał się lepszym.