Zamki na Piasku Zamki na Piasku
4669
BLOG

Nikt nie może zmienić na lepsze kraju którego nie kocha.

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 227

Nikt nie może zmienić na lepsze kraju którego nie kocha. Nie może doprowadzić go do wielkości, raczej do upadku. Ci, którzy - czy to z pogardy czy z poczucia niższości - odrzucają własną historię lub chcą ją uczynić przedmiotem powszechnego wstydu sami skazują siebie i innych na byt pozbawiony i sensu i przyszłości. 

Aby uniknąć nieporozumień - nie chodzi mi o to, aby zastygnąć w czasie minionym. Żyć wspomnieniami dawnych dni chwały. Żyć jakby czas zatrzymał się w miejscu. Trawić wciąż smak poniesionych gorzkich klęsk. Przeszłość to przecież to, co już minęło. Ale przeszłość historyczna narodów nie przemija bez śladu. Nie przemija bez wpływu na to, co tu i teraz. Nadto a może przede wszystkim historia to klucz do zrozumienia teraźniejszości - czemu jesteśmy tutaj i jak do tego doszło. Amnezja nie jest objawem zdrowia.

Chcę mocno podkreślić, że po prostu patriotyzm, w klasycznym znaczeniu tego słowa, to olbrzymi kapitał społeczny. Pozwala on na to, aby robić więcej rzeczy razem, wznosząc się ponad partykularyzm jednostkowych interesów, niż przeciw sobie. 

To także olbrzymi kapitał polityczny. Trudno bowiem obcym mieć wpływ na elity kraju, jeżeli one identyfikują się przede wszystkim ze wspólnotą, która powierzyła im władzę. Trudno obcym znaleźć w kraju namiestników, orędowników, adwokatów cudzych interesów - zwłaszcza zaś takich, które są wbrew obiektywnym interesom wspólnoty. 

Jeżeli wspólnota, pamięć historyczna, poczucie przynależności staje się tylko zbędnym balastem - wówczas wznosimy się wyżej, choć donikąd. Wszystko zaś, zaczynając od sfery symboli takich jak hymn czy flaga, jest już tylko pustym rytuałem, pozbawionym znaczenia intelektualnego i uczuć. Dla rytuału, który stracił swój pierwotny sens nie sposób jest ani żyć ani za niego umierać. Wspólnota, która gardzi drogami po jakich przyszła aż do tego miejsca i czasu wysyła w świat zawsze to samo zaproszenie i ten sam krzyk rozpaczy: skolonizujcie nas, wyzwólcie nas od siebie, dajcie nam wolność od kompleksu bycia gorszymi. I taka wspólnota nie będąc już sobą a zarazem nie będąc jeszcze kimś innym, nie nabywając realnie nowej tożsamości staje się pośmiewiskiem dla wszystkich oraz boiskiem do gry dla innych. Wspólnota rozbita szybko zostanie podbita. 

Nie chcę poświęcać tej krótkiej notki na analizę minionych już ponad 30 lat - nie sposób jednak nie wspomnieć o duchu pogardy przenikającym te lata, duchu pogardy do wszystkiego, co polskie. Duchu, który miał stworzyć nowego obywatela mieszkającego miedzy Bugiem a Odrą dla którego najwyższą formą patriotyzmu jest płacenie podatków. Patriotyzm fiskalny :) - oto dziedzictwo III RP.  To, co było w polskiej historii wzniosłe zostało albo wyszydzone albo przemilczane - zaś to, co w niej złego, gorszącego stało się jądrem polskich dziejów, clou bycia Polakiem. Naturalnie, w naszych dziejach są czasy i postaci, które budzą odrazę, ale zaserwować nam taką lekcję historii złożoną wyłącznie z kart ciemnych dziejów Polski mógł jedynie ktoś o umyśle okupanta lub kolaboranta. Kogoś z marginesu wspólnoty, kto na ten margines wciągał wciąż nowych ludzi - czyniąc je de facto coraz słabszą. 

Wspólnota tracąca pamięć traci, wcześniej czy później,  umiejętność historycznej refleksji, zdolności postrzegania, że błędy naszych przodków, które do upadku doprowadziły Rzeczpospolitą są powielane przez nam współczesnych. Utrudnia uchwycenie istoty rzeczy, istoty błędu. Istotą np. Targowicy nie jest bowiem to jakiego wyznania religijnego byli konfederaci czy też to, że byli oni przeciwnikami zmian ustrojowych - istotą jest szukanie gwarancji dla swej wolności u obcych aż do popadnięcia w ich niewolę. Tu nie chodzi tylko o zdradę. Nie tylko o wysługiwanie się po obcych dworach. Tu chodzi o akt politycznej głupoty o dalekosiężnych, negatywnych skutkach. Akt utraty poczucia tego, co jest wspólne, publiczne a co prywatne, małostkowe. Znaczenie zaś Konstytucji 3 Maja najlepiej uchwycił pruski minister spraw zagranicznych F. Hertzberg, który napisał: „Polacy zadali śmiertelny cios monarchii pruskiej, wprowadzając dziedziczność tronu i konstytucję lepszą od angielskiej. Sądzę, że Polska prędzej czy później odbierze nam Prusy Zachodnie, a być może i Wschodnie. W jaki sposób bronić naszego państwa, otwartego od Kłajpedy po Cieszyn, przeciw narodowi licznemu i dobrze rządzonemu?”. 

We wstydliwym muzeum narodowych przywar w miejscu centralnym stoi warcholstwo i pieniactwo. Nie czas na opowieść o tym w jakimś szerokim zakresie. Ot, przykład, aby dobrze zrozumieć, że czasy nowe a wady stare. W 1758 roku został zerwany sejm. Dlaczego? Bo poseł Dylewski zauważył, że w kalendarzu politycznym zabrakło jego nazwiska wskutek błędu pijarów a skoro tak to żaden sejm się nie zawiąże. I tak drukowanie kalendarza stało się sprawą całej Rzeczpospolitej. Czyż, zmieniwszy to, co powinno być zmienione, nie jest to wypisz, wymaluj wykluczony z obrad Michał Szczerba - a skoro tak to zablokujemy salę sejmową i budżet nie zostanie uchwalony. Sprawa Michała Szczerby sprawą narodu. Podobnie rzecz się ma z Igorem Tuleyą. Nie piszę o nim sędzia, gdyż nie sposób nazwać tym mianem kogoś, kto w głębokim poważaniu ma prawo. To bardziej przestępca, który nadużywa swego prawa do bezprawia. Taki współczesny Samuel Łaszcz, co niewykonanymi wyrokami sądowymi podbijał sobie delię płaszcza stając przed królem. Bo w końcu sąd sądem a sprawiedliwość... W nim i jemu podobnych tak jak w zwierciadle przegląda się ta brzydsza strona Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Wyczulona na punkcie swych partykularnych praw i skłonna w ich obronie wprowadzić anarchię, zepsuć państwo. Od jednego zgniłego jabłka zepsują się wszystkie w koszyku a gdy jest ich więcej to ten proces postępuje tylko szybciej. Rządy jak to rządy przeminą a niesprawne instytucje i wadliwe obyczaje pozostają. Vide - casus D. Tuska nawołującego do niepłacenia abonamentu radiowo - telewizyjnego, bo to zaszkodzi przeciwnikom politycznym - po upływie 3 lat od wzywania do łamania obowiązującego prawa wpływy z tego tytułu spadły o prawie 50%. Dziś D. Tusk egzystuje na marginesie polskiej polityki, ale złe nawyki pozostały i każdy, kto zabrałby prawo do bezprawia stałby się wrogiem publicznym (nb. proszę mi nie przypisywać roli zwolennika tego abonamentu radiowo - telewizyjnego). 

Wspólnota, która jest słaba każdego, kto chciałby ją wydobyć z tego stanu znienawidzi, gdyż zdążyła już znienawidzić siebie i pozostając fazie metamorfozy i transformacji tożsamości utraciła wiarę we własne możliwości. Polski samochód elektryczny? Ha, ha, ha... Centralny Port Komunikacyjny? Ha, ha, ha... Granie na takich samych prawach jak Niemcy i Francuzi? Ha, ha, ha...

Never ever.

No fucking way. 

Mój Boże! Tak sobie pomyślałem o Mieszku I. Obiektywne szanse na sukces? Raczej marne. Z jednej strony Rzesza Niemiecka. Z drugiej państwo Przemyślidów. A jednak Mieszko kończąc swe panowanie zostawiał spadkobiercy państwo, którego terytorium powiększył dwukrotnie a jego córka Świętosława* została królową szwedzką, duńską, norweska i angielską i matką królów Danii i Anglii. Tak więc powstało państwo, którego jeszcze nie było a które konung Wendlandu Burysław**, jak zwały go skandynawskie sagi, umocnił. Tak zaistnieliśmy w historii Europy. Nagle i już trwale choć przecież o tym, co było przed Mieszkiem wiadomo w zasadzie niewiele. Słowianie i mieszanka tych, którzy zatrzymali się na polskich ziemiach a więc Gotów, Celtów, Wandalów i nawet Sarmatów rozpoczęło niesamowita przygodę historyczną. Podróż w jakiej były i wiktorie i klęski, podróż w której także od pokoleń uczestniczymy. Historia nie jest zakończona - nie jesteśmy skazani na porażkę. Nie możemy być pewni sukcesu. Zjednoczeni zwyciężymy a to czy udział w tym zwycięstwie będzie miał wierzący lub niewierzący - nie warto tego rozróżniać dopóki więcej nas łączy aniżeli dzieli. 

Dziś patrzę na przyszłość nas, Polaków z niepokojem, gdyż odnoszę przemożne wrażenie, że części wspólne bledną, maleją i zanikają a rosną dzielnice nienawiści i rozbicie powiększa swą władzę. Kto jest winny? Każdy po trochu. Taki jednak obrót przybierają sprawy, jeśli przez wiele lat zarządza się życiem społecznym poprzez emocje i propagandę odkładając na bok rozum, prawdę, argumenty.

Kończę jak zacząłem - nikt nie może zmienić na lepsze kraju którego nie kocha. 

_________________

* O Świętosławę / Sygrydę Storrådę toczą się spory historyków - można przyjąć wersję kronikarza Thietmara i Adam Bremeńskiego lub wersję przedstawioną przez skandynawskich sagnomadów. 

** Król Polski Bolesław Chrobry. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo