Zamki na Piasku Zamki na Piasku
4059
BLOG

Myśmy wszystko zapomnieli...

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 139

Szmergle nasze powszednie

U populacji żyjącej nad Wisłą natknąć się można na pewne dominujące typy szmergli a mianowicie podróżując tutaj i rozmawiając z Polakami zetkniesz się wcześniej lub później, ale raczej wcześniej ze względu na powszechność występowania z:

• szmerglem pro-ukraińskim

• szmerglem antyrosyjskim

• szmerglem pro-amerykańskim

• szmerglem pro-unijnym.

Gdyby to były szmergle, które nie przekraczają drzwi świata polityki – wszystkie byłby w miarę znośne: ostatecznie każdy z narodów ma pewien swój unikatowy kod kulturowy, swoje sympatie i antypatie. W polityce natomiast tworzą one siatkę napięć i wpływają na strategię polityki zagranicznej przez ugrupowania sprawujące władzę. Wokół tych bowiem szmergli obraca się poszukiwanie i kształtowanie polskiego interesu politycznego.

Mieć szmergla pro-unijnego – mieć przekonanie, że wszystko co UE robi w stosunku do Polski jest dobre i nieomylne. Taki współczesny świecki Gwiazdor i święta, które nie mają końca.

Mieć szmergla pro-amerykańskiego – mieć przekonanie, że Stany Zjednoczone są wcielonym dobrem stojącym na straży wolności i pokoju na świecie i w Polsce. Mówimy NATO a myślimy USA. USA, które nas obroni jakby co.

Mieć szmergla pro-ukraińskiego – mieć przekonanie o kluczowym znaczeniu Ukrainy dla polskiej wolności i bezpieczeństwa. Ten rodzaj szmergla jest tym, który, przynajmniej do tej pory tj. do czasu inwazji Rosji, opanowywał skutecznie przede wszystkim elity polityczne.

Mieć szmergla antyrosyjskiego – mieć przekonanie, że Rosja jest wcielonym złem. I tyle chyba wystarczy.

Te pozytywne szmergle są swoistym rodzajem mitologii pobożnych życzeń i wyobrażeń. Ten negatywny jest strzelbą powieszoną na ścianie w pierwszym akcie – musi w końcu wypalić. Naturalnie każdy z tych szmergli ma swoje lepsze lub gorsze uzasadnienie historyczne, ale, m. zdaniem, warto zachować jest i trochę chłodnego spojrzenia i trochę kalkulacji, co jest dla nas w końcowym rezultacie opłacalne.

A u nas w Polsce - czysty kintop!


Myśmy wszystko zapomnieli, mego dziadka piłą rznęli…

Przykłady?

Może zacznę od szmergla pro-unijnego, który w praktyce oznacza szmergla pro-niemieckiego a objawia się on w taki sposób: gdy pojawi się temat reparacji od Niemiec to padną słowa, że to już było dawno a poza tym one są już zapłacone, rozliczone, choć na koncie tego wpływu nie dało się zauważyć. Podobna reakcja zostanie wywołana przy okazji dyskusji na temat niemieckiego 3-odcinkowego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” – zawsze znajdzie się ktoś, kto powie za niemieckim sądem, że przecież serial nie kwestionuje tego, że za zbrodnie podczas II wojny światowej odpowiadają naziści a Polacy byli ich ofiarami, ale przecież i bohaterowi są fikcyjni i istnieje prawo do swobodnej wypowiedzi artystycznej. A w ogóle to było dawno. Ale, że kierunek tej swobodnej wypowiedzi zawsze zmierza, wskutek pomyłek i przejęzyczeń, do tego, aby szczerze i sprawiedliwie podzielić się odpowiedzialnością za wojenne losy Żydów z Polakami ma charakter czystego i zupełnego przypadku. Ot, tak po prostu wychodzi.

Chcąc zilustrować posiadanie szmergla pro-ukraińskiego pozwolę sobie zacytować pismo przewodniczącego Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk prof. dr. hab. Tomasza Schramm adresowane do organizatorów i patronów konkursu szkolnego pt. „Wołyń – pamięć pokoleń” – „W świetle agresji rosyjskiej na Ukrainę wnioskuję w imieniu Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk, by organizatorzy przerwali konkurs, korzystając z p. 12 regulaminu. Priorytetem polskich uczniów, nauczycieli, rodziców i całego społeczeństwa stało się obecnie udzielenie moralnego i materialnego wsparcia Ukraińcom walczącym z najeźdźcą, a także uchodźcom, szukającym schronienia w naszym kraju. Są wśród nich uczniowie, dołączający – często po traumatycznych przeżyciach – do zespołów klasowych w polskich szkołach. Wracanie w tym momencie do pamięci o krzywdach z przeszłości nie ułatwi ani ukraińskim, ani polskim uczniom zmierzenia się z nowymi wyzwaniami”. Cóż za czasów przyjaźni polsko – radzieckiej tematem tabu była zbrodnia katyńska. W nowych okolicznościach warto jest już nie wspominać o rzezi wołyńskiej, bo to mogłoby zaszkodzić relacjom polsko – ukraińskim. Ciszej nad tą trumną… nie jest dobrze wspominać o sznurze w domu zamordowanego.

Wiem, że bardzo wielu Polaków liczy na to, że po wojnie chłodne (wreszcie właściwe określenie sytuacji 30 lat polityki Ukrainy wobec Polski przez W. Zełeńskiego) stosunki pomiędzy Ukrainą a Polską zmienią się o 180 stopni. Przyjmuję to, nie można nigdy tracić nadziei, ale bardziej realnym scenariuszem dla mnie jest to, że nowi bohaterowie Ukrainy zasilą panteon dotychczasowych herosów ukraińskich i ani R. Szuchewycz ani S. Bandera z pomników nie będą strącani. Każde państwo ma własną doktrynę polityczną zaś pozostając w poetyce notki: po prostu oni też mają swojego antypolskiego szmergla – vide otwarcie kompleksu memorialnego na Przełęczy Tucholskiej, gdzie Polacy zostali oskarżeni o popełnienie zbrodni wojennej na Ukraińcach w 1939 roku na rozkaz marszałka Rydza – Śmigłego. Mówiąc za Żydem z „Wesela” St. Wyspiańskiego – „No, tylko że my jesteśmy tacy przyjaciele, co się nie lubią”. W każdym razie dziedzictwo historyczne Ukrainy w skład którego wchodzi także i UPA to nie jest jakiś odświętny strój, który zdejmuje się po mszy w niedzielę. I tu Ukrainę rozumiem – trzeba na czymś budować swoją tożsamość kulturową – tyle, że fundament niechęci to nie jest dobry pomysł na trwałą budowę. Ale to to jest już ich wybór.

Dobrzy Amerykanie i stara dobra hipokryzja

Kiedyś mówiono – jak Cię widzą tak Cię piszą. Dziś, w świecie zdominowanym przez wielorakość mediów wszelakich, można spokojnie zamienić tą kolejność: jak o Tobie piszą tak będziesz postrzegany. Z pola widzenia znika bowiem prawda w jej miejsce wchodzi narracja. Adekwatny, jak się zdaje, przykład – kto z nas nie słyszał o Srebrenicy i masakrze Bośniaków, która została dokonana przez Siły Zbrojne Serbii? A kto z nas słyszał o operacji Burza („Oluja”) przygotowanej przez armię chorwacką i armię Bośni i Hercegowiny w 1995 roku? W jej efekcie doszło do czystki etnicznej i z Krajiny wypędzono (różne są szacunki w tym względzie) od 200 do 250 tys. Serbów zaś po zakończeniu operacji doszło do mordowania przez siły chorwackie serbskiej ludności cywilnej (m.in. relacja ambasadora USA w Chorwacji Petera Galbraitha). Nie zamierzam niczego relatywizować ani też nie mam zamiaru usprawiedliwiać zła niezależnie od tego czy ono było serbskie czy chorwackie. Nie o to chodzi w moim przykładzie: tak działa propaganda i nasze własne idiosynkrazje, co znajduje potwierdzenie w eksperymencie zwanym efektem Rosenthala: czyli wyrażająca się tendencja do uzgadniania (korygowania) rzeczywistości zgodnie z własnymi przekonaniami. Chciałbym, zależy mi na tym, aby to zostało właściwie zrozumiane w kontekście tego, co napiszę poniżej: warto znać prawdę a co najmniej jej szukać.

Jesteśmy, i słusznie, bo któż by nie był i któż nie jest, oburzeni działaniami wojsk rosyjskich na Ukrainie (oburzeni faktem zarówno samej inwazji, jak skalą cierpień i śmierci samej ludności cywilnej). Ale czy tak samo odczuwaliśmy tragedię irackiej ludności, która nastąpiła po wybuchu w 2003 roku tzw. II wojny w Zatoce Perskiej? Wojny, która wybuchła z powodu posiadanej przez reżim Saddama Husseina broni masowego rażenia. Broni której de facto nigdy nie było. Stany Zjednoczone wraz z pozostałymi sojusznikami w liczbie ponad 300 tys. żołnierzy dokonały inwazji na niepodległy Irak. W efekcie tej wojny wedle obliczeń dokonanych przez Watson Institute (wydział amerykańskiego Uniwersytetu Browna, Providence, Rhode Island) liczba cywilnych ofiar śmiertelnych oscyluje pomiędzy 182 a 204 tys. Uniwersytet Johna Hopkinsa (Baltimore, Maryland) szacował, że do 2008 roku w wyniku wojny zmarło milion Irakijczyków? Czy wówczas dotarł do nas jednak głos jakieś irackiej Amelii śpiewającej piosenkę z filmu „Kraina lodu”? I dlaczego do nas nie dotarł? Bo była za daleko? Wrażliwość sumienia zależy zatem od dystansu, który dzieli nas od krzywdy? A może po prostu widzieliśmy to, co chcieliśmy widzieć? A może po prostu widzieliśmy tylko tyle, ile nam pokazano? Czyli krwawego Saddama, niemniej krwawą Al-Kaidę i śmiercionośną broń. A może bardziej działa na nas to, że Rosjanie mordują, bo to starzy wrogowie a gdy robią to Amerykanie to zawsze sprawa jest słuszna? Dziennikarze i prawnicy tak pięknie potrafią wszystko uzasadnić. Robię to z pełną przekorą a zarazem złośliwością cytując wypowiedź Putina po rozpoczęciu działań wojennych w Iraku - „Wojskowa akcja przeciwko Irakowi to wielki błąd polityczny. Mówiłem już o humanitarnym aspekcie sprawy. Jednakże nie mniejszą troskę budzi także niebezpieczeństwo zburzenia ustalonego systemu międzynarodowego bezpieczeństwa (...) Jeżeli dopuścimy, aby prawo międzynarodowe było zastępowane przez prawo pięści – według którego silny zawsze ma rację i prawo do wszystkiego, a przy wyborze środków do osiągnięcia własnych celów nie jest niczym ograniczony – wtedy zostanie zakwestionowana jedna z podstawowych zasad prawa międzynarodowego: zasada nienaruszalności suwerenności państwowej”.

Mocarstwa grają w swoje gry, która nie są dostępne dla pionków a nawet są dla nich śmiertelnie niebezpieczna (vide de-atomizacja Ukrainy w zamian za papierowe gwarancje od Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii).

Niech na całym świecie wojna… Byle polska wieś spokojna

A przecież poszłoby się tłuc Moskali…, bo racja jest po naszej stronie. Warto byłoby zatem, abyśmy oprócz racji moralnych mieli odpowiednią siłę. Militarną. Wiele razy w dyskusjach na ten temat przytaczam to, co powiedział wielki hetman koronny Lew Sapieha: „Nie to najgorsze, że się Moskwa poddać nie chce, ale że my nie mamy czym ich dobywać. Tak się wybrali na tę wojnę, jakby to z Krakowa do Łobzowa.” Toteż wołałbym jednak, aby tym razem Polska trzymała się od tej wojny z daleka. Nie wygląda to dobrze, gdy pionki stroją się w korony a mysz sroży się na kota. Wojna nie przynosi dobrobytu ziemiom przez jakie się przewala. Cała moja nieskomplikowana strategia dla Polski sprowadza się do myślenia zdroworozsądkowego: siedź cicho i zbrój się. Na wszelki wypadek. Przy czym uważam, że jest bardzo realne, że wraz z zakończeniem wojny plany zbrojeniowe w Polsce przestaną być priorytetem dla sprawujących władzę i staną się jedynie nośnym sloganem do czasu aż pojawi się na horyzoncie niebezpieczeństwo. Jesteśmy bowiem mistrzami odkładania rzeczy nieprzyjemnych na później. Oczywiście, mam świadomość, że prezentowana przeze mnie postawa jest postawą, którą tutejsi jastrzębie strzelający zza klawiatur nazwą tchórzostwem. Cóż… jeżeli tchórzostwem jest chęć uniknięcia tego, czego doświadcza obecnie Ukraina to rzecz wydaje się godna zniesienia tej oblegi. W mojej oceny dalszy kierunek rozwoju działań wojennych na terytorium Ukrainy rozstrzygnie układ sił rozgrywających się pomiędzy trzema mocarstwami: Chinami, USA i Rosją. Tak, wiem – Rosja to kolos na glinianych nogach. I tak już od 300 lat upada i upaść nie może. A międzyczasie Polska spędziła bez własnej państwowości 123 lata i kolejne 45 lat zmarnowała w obozie sowieckim. To tak pro memoria. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka