Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1926
BLOG

Kiedy zmieniają się fakty, ja zmieniam zdanie? A Pan? A Pani?

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

"Kiedy zmieniają się fakty, ja zmieniam zdanie. A Pan?" 

Te słowa J.M. Keynes'a uświadamiają jeden ważki fakt - mianowicie taki, że są w Polsce ludzie, których tak pochłonęła mgła propagandy minionych prawie 30 lat, że nie ma takich faktów, które mogłyby wpłynąć na ich opinię. Są immunologicznie impregnowani na prawdę - ich umysł prawdę traktuje jak coś obcego, patogen. 

Gdy fałszywy mit o izolowaniu Polski na arenie międzynarodowej upada to tym bardziej jest on prawdziwy. Gdy szef największego mocarstwa świata wybiera jako miejsce pierwszej wizyty Warszawę a nie Berlin lub Paryż to nasza izolacja jest już absolutna. Gdy udaje przywrócić polityczne życie i energię Grupie Wyszehradzkiej to także jest jedynie dowodem na izolację. Gdy próbuje się idee dynastii Jagiellonów tchnąć w projekt Trójmorza to nadal nad Polską rozciąga się żelazna kurtyna i zamknęły się już przed nami wszystkie drzwi europejskich stolic. 

Nie ma takich faktów, które mogłyby zmienić opinię niektórych. 

A przecież nawet dla sympatyków obecnego rządu, sympatyków Donalda Trumpa jest oczywiste, że niezależnie od ilości przyjaznych gestów i miłych słów amerykańskiego prezydenta USA będzie traktować Polskę jako instrument w swojej koncepcji politycznej. Bo polityka to jest zawsze gra o władzę, pozycję, wpływy. Polska, jeżeli posiądzie w przyszłości silną pozycję w Europie także będzie zajmować podobną strategię w stosunku do państw dysponujących znacznie mniejszym potencjałem czy to militarnym czy też gospodarczym. Taka jest już natura polityki i nic nie jest w stanie jej zmienić. Jeżeli jednak Polska będzie ważnym instrumentem i z tego będą płynąć wymierne dla nas korzyści to warto być częścią amerykańskiego planu. Jesteśmy na początku drogi a czyż nie jest prawdą, że każda podróż rozpoczyna się od postawienia pierwszego kroku? 

Tak samo ma się sprawa z Trójmorzem. Na dziś jest to bardzo luźna więź 12 państw, która ma być cementowana węzłami komunikacji drogowej lub kolejowej oraz planem na uzyskanie większej niezależności od rosyjskiego gazu. Nie minął jeszcze rok od spotkania w chorwackim Dubrowniku a już sam sens takiej koalicji jest dyskredytowany. Nie od razu Kraków zbudowano i UE nie zaczęła się przecież od Traktatu Lizbońskiego, ale od Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1952 roku. Dla Polski każda rozsądna próba montowania skutecznej koalicji politycznej, która pomaga amortyzować hegemonię Niemiec i Francji jest korzystna. Kibicowanie tej inicjatywie powinno być bliskie sercu każdego Polaka. Ale nie jest. 

Nie jest, gdyż impregnacja na fakty stała się tożsama z impregnacją na patriotyzm, na polską historię, na źródła naszej wielkości jak i klęsk. To nie jest zwykła obojętność - to jest stale natężona uwaga, czujność, aby Polska pozostała tym krajem, który nie powinien chronić własnych interesów, wybijać się na niezależność, ale płynąć cicho w wielkim nurcie polityki niemieckiej.  

W tej grupie ludzi histerycznie uczulonych na polskość słychać ciągłe, donośne echo propagandy minionych lat: musisz przestać być Polakiem, aby pozbyć się kompleksu niższości. Teza takiej propagandy z natury jest fałszywa: bo nawet Polak wyzuty z polskości nie staje się równym dla Niemców Niemcem czy dla Francuzów Francuzem. On jest li tylko tanim i dobrowolnym parobkiem innych niż polskie idee. On polskim ideom się sprzeciwia a obce troszczy się z przesadą, pielęgnuje, chroni je. Ciągle przegląda się w wyobrażonym i wyidealizowanym, europejskim lustrze i patrzy zaniepokojony - czy aby  ta gęba nie nazbyt polska? Nie nazbyt krajowa? Korzyści wprawdzie z tej indukowanej głupoty odnoszą inni, lecz w umyśle takiego człowiek już wyrosło przekonanie, że im bardziej odwróci się od Polski tym bardziej stanie równym pośród równych. Nie stanie się. Prędzej stanie się zdrajcą i zdrajców będzie miał za swoich bohaterów. 

To właśnie działo się i dzieje na naszych oczach.

Zawsze mnie śmieszyło jak ludzie, którzy odrzucili całe polskie dziedzictwo lub są w trakcie tego procesu płaczą, jęczą lub wściekają się, że inni sobie coś przywłaszczają. Przywłaszczają Powstanie Warszawskie. Żołnierzy Niezłomnych, Armię Krajową. Wszystkie piękne polskie tradycje patriotyczne, które w głowach tych ludzi nieuchronnie przeznaczone były i są na śmietnik historii i co najwyżej mogą, od wielkiego dzwonu, być wyciągane na światło dzienne jako zakurzony rekwizyt. 

Kim bowiem są bohaterowie zdrajców? Lech Wałęsa. Wojciech Jaruzelski. Donald Tusk. Jeden z nich to wierny sprzymierzeniec obcego mocarstwa, które dążyło do wasalizacji Polski. Kolejny z nich to większy orędownik interesów Berlina niż Warszawy, Lublina czy Białegostoku (h.j z tą Polską Wschodnią - czyż nie Panie i Panowie?). I wreszcie Lech Wałęsa - wg. wszelkich znanych faktów, donosiciel i współpracownik instytucji chroniącej interesy komunistów, człowiek, który miał historyczną i niepowtarzalną szansę odstawić całą komunę na boczny tor historii a wprowadził ją na autostradę historii. Wprowadził, bo sam nie miał czystego sumienia i bał się prawdy tak samo mocno jak boi się diabeł święconej wody. Ukrył się między swoimi i podjął to samą próbę co oni: ukryć grzeszki i szwindle za zasłoną milczenia a żądających prawdy obwołać fałszerzami historii. 

Każdy, kto nie wyrzekł się rozumu ani elementarnych norm moralnych widzi, że ci ludzie są w większym lub mniejszym stopniu zdrajcami polskich interesów.

Te prawie 30 lat intensywnej propagandy antypolskiej zrobiło swoje. Dziś widzimy tylko rezultat tego. Ludzie o jakich pisze nie czują niepokoju lub nienormalności w tym np. że duże portale internetowe to własność kapitału niemieckiego lub francuskiego i urabiają opinie w Polsce na modłę i potrzebę interesów Niemiec czy Francji. Na pewno nie polskich. To wręcz jest nie do pomyślenia, aby tak było - kto tak myśli ten, w ich przekonaniu, dopuszcza się niewiarygodnej myślozbrodni na demokracji. Ci porządni Niemcy mieliby manipulować opinią w kraju nadwiślańskim?  Niemożliwe. W każdym razie jest to ewidentna reprezentacja obcych interesów.Tytuły w tych portalach i ton zamieszczonych tamże artykułów będący reakcją na wizytę prezydenta USA jest na to wystarczającym dowodem. Cel podstawowy to zdyskredytować wagę tej wizyty - posunąć się nawet do absurdu, ale nie ustawać w dyskredytacji. Umniejszyć. Wykazywać brak jakiegokolwiek znaczenia. Eksponować jej mało istotne aspekty. 

Więc? 

Krótkie, dwie refleksje na koniec: 

a) Prawica w Polsce nie będzie rządzić wiecznie. Nie ma co upajać się sukcesami niezależnie od ich wielkości. Trzeba wykonać śmiały ruch: inwestować w niezależną telewizję oraz nowy portal. Bo trzeba mieć miejsce na to, aby efektywnie reprezentować polski punkt widzenia. Nie ma lepszego leku na propagandę niż jeszcze lepsza propaganda - uczone dysputy i polemiki są świetne w akademickich dyskusjach i tam powinien płonąc ogień argumentów. Jednak w walce o dusze, a ta zawsze się toczy, lepiej sprawdza się dobra propaganda, dobry PR. Od lat jestem menadżerem w dużych przedsiębiorstwach i mogę powiedzieć jedno: porażki zaczynają się od nadmiernego celebrowania sukcesów i zaprzestania tego, co do sukcesu doprowadziło. Pasji, pracy, ambicji i fanatycznej dyscypliny: trzeba trzymać się swojego kursu. To jest podstawa. Święto to tylko mała przerwa na kawę. 

b) Jak napisałem propaganda przeciw polskości zrobiła swoje. Narodził się tabun współczesnych szmalcowników i donosicieli. Ich imie to milion. Obrazowo ująłbym rzecz tak: kij propagandy mieszał tak długo w Polsce, że szumowiny zamiast spokojnie spoczywać na dnie to ciągle były wypychane na wierzch. Tak długo aż uwierzyły w swoją elitarność. Fakty są jednak inne - szumowina zawsze pozostaje szumowiną. Taka jest siła faktów chyba, że straciło się rozum. 

Kiedy zmieniają się fakty, ja zmieniam zdanie. A Państwo? 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka