Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1413
BLOG

Pan, który był tak niezłomny, że ukrył się za spódnicą opozycjonistki

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 48

Nie głosowałem na p. Andrzeja Dudę kandydującego w wyborach na stanowisko Prezydenta RP.  Nie jest to i nie była ani charyzmatyczna osobowość ani też duży format polityczny lub olbrzymie doświadczenie polityczne. P. Duda miał jednak kilka atutów: dobrze prezentujący się człowiek, lubiący sport, umiejący posługiwać się j. angielskim, z ładną żoną i jeszcze ładniejszą córką a przy okazji katolik. To były jednak zalety mało polityczne. Jedyną istotną zaletą było to, że znalazł się po tej stronie sceny politycznej do której było mi bliżej niż dalej. 

To była taka sytuacja jak za czasów Pierwszej Rzeczpospolitej, gdy niespodziewana ucieczka Henryka Walezego do Francji zapoczątkowała kolejne bezkrólewie. „Aż do gardeł naszych nie chcemy Niemca”, rozległo się wówczas po raz pierwszy podczas zjazdu szlachty w Stężycy w 1575 roku. I taka też była sytuacja w owym roku 2015. Większość nie chciała już stronników berlińskiej polityki. Większość zaczęła dorastać do myśli, że mamy swoją polską rację stanu i czas ją prezentować i realizować. 

Nie głosowałem więc na p. Andrzeja Dudę, ale na obóz polityczny, którego był - z mojego bynajmniej punktu widzenia - przedstawicielem. Myślę, że w tej sytuacji, co ja znalazło się większość wyborców zaś wyborcy nowo objawionej gwiazdy - ni to showmana ni to polityka - wybrali p. Dudę jako mniejsze zło. To pewne uproszczenie, lecz myślę, że wielu zgodzi się z wyżej zaprezentowanym stanowiskiem. 

Tak więc po wyborach prezydenckich jak i parlamentarnych mogliśmy powiedzieć jak ów dumny komendant zameczku w Rabsztynie arcyksięciu Ernestowi z rodu Habsburgów: „Już innych między Polakami zdradziec nie masz prócz tych, co są u Maksymiliana”. W każdym razie tak to wyglądało: Pan Prezydent godnie reprezentował Rzeczpospolitą, cieszyliśmy się urokiem Pierwszej Damy, bo to miłe dla męskiego oka oraz mówił to, czego byliśmy spragnieni jako patrioci. Nic w sumie niezwykłego, ale na tle dotychczasowych Prezydentów RP, z chlubnym wyjątkiem dla śp. Lecha Kaczyńskiego,  było to odświeżające doświadczenie. 

W każdym razie: obóz rządzący wydawał się niezłomny, zwarty i gotowy punkt po punkcie spełniać swoje obietnice wyborcze. Można powiedzieć: był power. Był albowiem już go nie ma i nie będzie: niezależnie od tego, ile słów o gotowości współpracy pomiędzy Zjednoczoną Prawicą a Prezydentem padnie. "Słowa mają kolce" jak celnie napisała w "Lekkim zawrocie głowy" p. Agnieszka Osiecka. Nie da się ich odwołać i ich echo osiada w ludzkich głowach. 

O ile różnie można oceniać ludzkie motywacje, o tyle łatwiej jest ocenić skutki konkretnych działań. Można bronić Zbigniewa Ziobry - choć ja mam do niego głęboki a nawet bardzo, dystans. Można też stawać w obronie Prezydenta. Nic to już nie zmienia. Skutki są bowiem takie, że reforma sądownictwa (KRS, SN) już została wygaszona i do czasu innego układu politycznego nie jest możliwa radykalna zmiana. Propozycje, które wyszły z obozu Prezydenta A. Dudy są jeszcze gorsze niż ustawy zaproponowane przez polityków skupionych wokół Zbigniewa Ziobry. Są jeszcze gorsze, ponieważ Prezydent trzyma się jak pijany płotu większości 3/5 przy wyborze członków do KRS (ta większość może zrodzić tylko zgniły kompromis lub stać się jedną, niekończąca awanturą paraliżującą KRS). To jedno. A drugie - przeforsowanie całości propozycji Prezydenta wymagało zmiany Konstytucji RP a to po prostu jest idea z gatunku science fiction. Więc, koniec koniec, zamiast niezłomnego Prezydenta wyszedł nam Pan chowający się za spódnicę Pani z ładnym, opozycyjnym życiorysem. Pan, który chce być Prezydentem wszystkich Polaków (co jest niemożliwe). 

Jakie powody legły u takich a nie innych decyzji (aneks WSI, konflikt z MON, weto do ustaw zmieniających ustawy o KRS i SN) P. Prezydenta nie chce mi się ani domniemywać ani tworzyć na ten temat teorii mniej lub bardziej nieprawdopodobnych. Prezydentowi udało się nie tylko zatrzymać zmiany w SN i KRS, ale też zrobił skuteczny wyłom w murze obozu o nastawieniu patriotycznych. Niezależnie od swoich intencji stał się koniem trojańskim i dał trochę oddechu totalnej opozycji. Takie są fakty na dziś. 

Jak mawiał ulubiony korsarz angielskiej królowej Elżbiety I, imć admirał Francis Drake - "Okazja raz stracona nie powraca nigdy". Tak i jest w tym wygasającym sojuszu Prezydenta z prawicą. Najrozsądniej jest, w tej sytuacji, jaka jest teraz, zapomnieć o reformie sądownictwa. Nie ma sensu wzmacniać Prezydenta w jego uporze: dziś jest on gotów tworzyć system prezydencki wspólnie z polityczną zbieraniną od niegdysiejszej gwiazdy rocka - Prezydencie, proszę wybaczyć, ale nie głosowałem na system prezydencki ani na polityczną niewiadomą w postaci efemerydy pt. Kukiz'15. Ba, nie głosowałem nawet na Pana :)

Jak wspomniałem wyżej - w owym roku 2015 zarówno ja i wielu zagłosowałoby i na konia, gdy on tylko był ze stajni prawicy. 

Ps. Niektórzy mówią, że wpływ na decyzje Prezydenta wywiera rodzina piękniejszej połowy małżeństwa. Rodzina Kornhauserów. Że jakieś wpływy żydowskie i tego typu podobne historie. Nie wiem. Faktem znanym powszechnie jest natomiast to, że wszyscy Prezydenci Polski, w tym także p. Andrzej Duda, w takich czy innych okolicznościach zakładają jarmułkę. Zawsze mnie to bawiło, bo mniejszość żydowska w Polsce jest mniejsza od mniejszości Łemków czy też Romów. I nie widziałem prezydenta w kapeluszu łemkowskim lub romskiej koszuli z bufiastymi rękawami :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka