Zamki na Piasku Zamki na Piasku
2547
BLOG

Przestańcie się dawać bałwanić

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 119

Chwila jest w pewnej mierze szczególna: popełnione zostało morderstwo, jego ofiarą jest znany polityk. Zewsząd mogłem więc dziś usłyszeć lub wszędzie mogłem dziś przeczytać, że czas na opcję zerową, że zmianie powinien ulec język, który jest używany w przestrzeni publicznej, że należy z niego eliminować nienawiść. Niewątpliwie wszyscy lub prawie większość jest tym zmęczona. Mogłoby się zatem zdawać, że śmierć P. Adamowicza coś powinna zmienić skoro wszyscy lub prawie wszyscy byliby skłonni zgodzić z tym, że język debaty publicznej powinien przestać być tak jadowity, tak ostry, że dzieli wszystko na połowę a jedna z nich jest biała zaś druga jest czarna. 

W czym zatem tkwi problem? Dlaczego nic się nie zmieni? 

W moim przekonaniu źródłem problemu są właśnie ci, którzy są przeświadczeni o tym, że zmiana klimatu debaty na cieplejszy, bardziej ludzki powinna nastąpić. Bo przeświadczenie to jest przeświadczeniem fanatyka: zmienić się powinni moi adwersarze, to oni są siewcami nienawiści, to oni w TVN lub TVP kłamią, szczują, intrygują - białe nazywają czarnym a czarne białym. To ja jestem ofiarą kłamstwa, szczucia, intryg. To oni sadzą ziarno pomówień. To oni dbają, aby jak najszybciej zakiełkowało. To oni podlewają je, aby bujnie rosło i wydawało niezliczone owoce. Oni muszą się zmienić. Oni muszą przestać myśleć, tak jak myślą, bo są w błędzie, bo to oni są katolickim ciemnogrodem lub pozbawionymi rozumu lewakami. Muszą to tylko zrozumieć a gdy już to zrozumieją to znaczy zaczną myśleć, tak jak ja to wtedy będziemy mogli się pięknie różnić, gdyż będziemy się we wszystkim ze sobą zgadzać. 

Właśnie dlatego nic się nie zmieni. Ta śmierć, jak każda inna w przeszłości, nie będzie impulsem do prawdziwej zmiany, gdyż zbyt niewielu mogłoby zacząć zmianę od siebie i zbyt wielu oczekuje jej od innych.

Nie zamierzam wykładać komukolwiek zasad efektywnej, sensownej dyskusji - wskażę więc tylko na podstawowe kwestie: trzeba mieć w sobie miejsce na przekonanie, iż nie posiada się absolutnej racji, miejsce na błąd i przyznanie się do niego oraz dobrą wolę i chęć posługiwania się argumentami. Ponadto konieczne jest minimum kultury osobistej. 

Mógłbym z pamięci wymienić osoby, które piszą tutaj i które, niezależnie od tego czy mają rację lub nie, czy się z nimi zgadzam lub nie, są zwykłymi chamami nie stroniącymi od wulgarnego języka przesiąkniętego na wskroś inwektywami. Osoby, które osoby o innych przekonaniach politycznych traktują jak osobistych wrogów. Osoby, co których można postawić tezę, że gdyby taki rzeczywisty wróg stanął przede nimi to od słów szybko mogłoby nastąpić przejście do bardziej dotkliwego uzasadniania swojej absolutnej, niepodważalnej racji. Nie brakuje też osób na tym forum, które zajmują się celowym prowokowaniem innych i zdają się mieć głęboką a przy tym szczerą satysfakcję, że udało się dopiec pisiorowi lub lemingowi. 

Bo świat dzieli się na pisiorów i antypisiorów. Czyż nie? Inny odcień człowieka zdaje się nie istnieć a nawet, jeżeli istnieje to niepotrzebnie, nie pasując do niczego. Świat utracił cały swój kolor. Bieli są bielsi od bieli a czarni są czarniejsi niż węgiel. 

Markus Zusak napisał w swojej książce pt. "Posłaniec" bardzo znamienne zdanie: "Każda zmiana jest katastrofą. Nawet nie dlatego, że może zakończyć się niepowodzeniem, ale dlatego, że najpierw trzeba zniszczyć to, co jest". Zniszczyć to, co jest. To, do czego przywykliśmy. Czyż nie jest bowiem oczekiwaniem wielu to, że ten zawodnik, któremu kibicuję zmiażdży mojego przeciwnika (słowo "miażdżyć" robi furorę w Internecie, zwłaszcza na kanale YouTube)? Nie pokona w dyskusji, ale zmiażdży: pokona, upokorzy, znokautuje. 

Politycy, każdej opcji, nauczyli się korzyści płynących z negatywnych emocji, jakie mogą wywołać. Nauczyli się je wywoływać. Nauczyli się też nimi zarządzać. Zbałwanili ludzi, którzy cierpią na miałkość intelektualną. Stworzyli z nich fanatycznych gladiatorów gotowych umierać i zabijać za nich i dla nich - na szczęście jeszcze dzieje się to na internetowym polu bitwy. Nie tylko gladiatorów - przede wszystkim zaś istoty bezkrytyczne wobec swoich i agresywnie krytyczne wobec tych innych, obcych. Nie tylko jednak bezkrytyczne - także zarażone wręcz nieuleczalną hipokryzją i kabotyństwem: swoim wybaczę wszytko - obcym nie zapomnę niczego. Obcy są dzicy a my cywilizowani. 

Gdy słyszę taki banał, że społeczeństwo jest podzielone to tylko się dziwię, że ktoś go wypowiada i robi to na serio oraz jeszcze dziwi się, że jest podzielone: przecież społeczeństwa, odkąd cokolwiek o sobie wiemy z historii, zawsze były podzielone w najróżniejszy sposób i połączone też w najróżniejszy sposób. W tym tkwiła ich siła. Nie jest więc kluczowe to, że jesteśmy podzieleni, ale w jaki sposób jesteśmy podzieleni lub też w jaki sposób politycy nas podzielili. Podział jest na plemiona, którym wmawia się (każda opcja polityczna wedle swojej modły), że nie ma nic, co mogłoby mnie łączyć z człowiekiem z innego plemienia. Członków własnego plemienia utwierdza się w tym - oni są dzicy a my cywilizowani. Sączy się im propagandę. Osłabia krytycyzm. Usuwa na dalszy plan tych, którzy próbują użyć igły i nici, aby zszywać, fastrygować, cerować, szukać rzeczy wspólnych. Wrogów się cenzuruje i piętnuje. 

Polityka jest najczęściej lub prawie zawsze wojną, konfliktem. Nie ma w tym nic szczególnie gorszącego. Nie ma do momentu w którym jeńców po zwycięstwie traktuje się nadal jak ludzi takich jak my sami a nie proponuje się ich rzeź. Rzeź nie w dosłownym znaczeniu tego słowa - rzeź jeszcze symboliczną: to nie są już ludzie, to szczury, które przenoszą tyfus.

Zmierzając ku końcowi: politycy poprzez stałe generowanie konfliktów i mnożenia pól na których konflikt można wywołać, stworzyli fanatyków, stworzyli klimat w którym łatwiej rozmawia się o seksie niż o polityce, bo poziom napięcia ludzi o różnych poglądach jest zawsze na granicy wybuchu. To oczywiście sprzyja jeszcze bardziej szczelnemu zamykaniu się, izolowaniu w swej i tak już oblężonej twierdzy: rozmawiamy już tylko z tymi z jakimi się zgadzamy a z tymi innymi głupkami nie ma co rozmawiać, bo to słuchacze radia Maryja lub Tok FM. Tych głupków nawet nie da się cywilizować - to ludożercy.

Więc gdy już wszyscy przekonani o tym, że wszystko poprzez śmierć prezydenta powinno się zmienić, wrócą do swoich zwykłych zajęć i będą robić to, co już robili i będą to robić tak, jak już to robili znowu skonstatują ze wściekłością i rozczarowaniem, że inni nadal są tacy sami, jak byli a przecież powinni się zmienić, bo to właśnie przez nich jest to wszystko i gdyby oni myśleli tak, jak trzeba to wszystko było zupełnie inaczej. Lepiej. Moglibyśmy się tak przyjemnie w niczym nie różnić. Tak wygląda właśnie raj fanatyków. 

To, zaś przypominało mi - mimowolnie -  fragment powieści J. Steinbecka ("Na wschód od Edenu") - dialog poniżej:

- Nie można zrobić konia wyścigowego ze świni.

- Nie – odparł Samuel. – Ale można z niej zrobić bardzo szybką świnię.

Z takiego materiału, jaki stworzyli nam od prawie 15 lat politycy da się zrobić już tylko jeszcze szybszą świnię. A o tym jak świnia postrzega świat o tym pisał W. Reymont zestawiając ją z orłem. 

Co więc robić? Może przestać się dawać bałwanić? Tak, na początek. . 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo