Kampania do Parlamentu Europejskiego zmierza do finału i raczej wiele się nie wydarzy. Lewicowo-liberalne media straszą rzekomą bombą PiS. Niewykluczone, że do sukcesu wystarczy konsekwentnie prowadzona merytoryczna krytyka działań i zaniechań koalicji rządowej. Partia postliberalna usiłuje zastąpić merytoryczną kampanię na temat polityki rządu czy polityki europejskiej igrzyskami w dniu rzekomego upadku komunizmu. Walka PO o jej wersję historii na razie nie przynosi pożądanych efektów.
W sposób szczególny kampanię pod siebie układała Platforma Obywatelska. Wymyślono nowe święto 4 czerwca 1989 r. aby uzyskać efektowną fetę przy samej końcówce wyścigu. Szczególny to cynizm partii postliberalnej polegający na fetowaniu rocznicy związanej z powstaniem „Solidarności” przy jednoczesnej likwidacji zakładu stanowiącego symbol tego ruchu. Niestety, związkowcy z „S” i OPZZ nie chcieli zagrać wyznaczonych ról w teatrzyku. W dodatku mimo braku szkoleń marketingowych spowodowali, że w sondażach to premiera obwiniono o konflikt w sprawie święta. Sprawa prywatyzacji stoczni ciągle jest niewyjaśniona bo nadal nic nie wiadomo o inwestorze.
PO usiłuje udowadniać, że posiada szerokie poparcie w Europie wmawiając, że najbardziej znacząca jest Europejska Partia Ludowa. Spot wyborczy PO opiera się na dość żartobliwej sugestii jakoby ta partia miała przejąć władzę we frakcji chadeckiej. Niemieccy chadecy najwyraźniej nie obawiają się wpływu PO skoro uchwalają kontrowersyjne zapisy w swoim programie wyborczym. No i warto zapytać, dlaczego tak wielce wpływowa w Europie partia postliberałów nie była w stanie przed wyborami uzyskać akceptacji dla kandydatury prof. Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Według prezesa Kaczyńskiego niemieccy chadecy niezależnie od podlizywania się PO prowadzą konsekwentnie politykę skierowaną na własne interesy narodowe.
Drugi pomysł PO to opowieści o wielkich sukcesach gospodarczych naszego rządu w walce z kryzysem, którego jeszcze niedawno nie było. Opóźnia się ogłoszenie pakietu antykryzysowego przez rząd, ale pewnie jakiś zestaw pobożnych i efektownych życzeń poznamy przed wyborami. W sprawie stoczni udało się do swoich racji przekonać stosownego komisarza UE i to na razie jedyny dowód, że ktoś się chociaż czasami z Polską liczy. Jednak rząd PO-PSL pokrywa brak zgody na wsparcie polskiej gospodarki w dobie kryzysu liberalna retoryką.
PiS podniósł kwestię zagrożenia Niemiec. Wiele głosów także na Salonie24 wspomina o stopniowej ewolucji niemieckiej wizji historii. Okazuje się, że przypomina się pozorowany ruch oporu (śladowa organizacja młodzieżowa, lukrowanie von Stauffenberga) a pomija świadome decyzje większości Niemców. Najważniejsze to decyzja o demokratycznym wyborze na większość parlamentarzystów reprezentacji Narodowo-Socjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec z jej kanclerzem na czele. Zaniepokojenie PiS podzielił lider partii Zielonych Joshka Fisher czego nie za bardzo zauważyły media lewicowo-liberalne. Poziom dyskusji PO w tej dziedzinie to kilka obraźliwych sformułowań w stylu średniego Palikota.
Eurosceptycy w tych wyborach po prostu nie istnieją. Jedynym ciekawym elementem w kampanii Prawicy Rzeczypospolitej są wystąpienia Wojciecha Cejrowskiego. Spoty Libertasu są nudne jak flaki z olejem. Pogrobowcy LPR byli nagłaśniani tylko przez wizyty Lecha Wałęsy na kongresach oraz narzekania „Gazety Wyborczej”, że TVP zbyt obszernie i często relacjonuje konferencje prasowe Libertasu. Prawybory były jedyną szansą dla eurosceptyków zaistnienia, jednak żaden komitet nie przekroczył 5%. UPR bez Janusza Korwina-Mikke nie jest nawet zabawny. Poziom realnych szans Samoobrony pokazuje stwierdzenie ze spotu „Samoobrona jest” – czyli zdecydowana większość ludzi ma co do tego wątpliwości.
Pijarowcy stwierdzili, że sukcesem PiS jest przekształcenie kampanii wyborczej w ocenę polityki rządu wobec kryzysu. Znajduje to odzwierciedlenie w sondażach. Sprawa Janusza Palikota i niejasnych transakcji finansowych nie przyczyniła się do wzrostu poparcia partii postliberalnej. Próby przykrycia sprawy Palikota atakiem na ministra Kownackiego nic nie dały. Nawet lewicowo-liberalne media piszą o zaniepokojenie sytuacją polityków partii postliberalnej.
Z okazji 4 czerwca w Katowicach koncertuje Bob Geldof, mniej znany jako muzyk a bardziej jako twarz medialna charytatywnego cyklu koncertów Live Aid. Koncerty, z których dochód przekazywano na rzecz głosujących w Etiopii nie dały pożądanych efektów, ponieważ dary przejmował komunistyczny reżim i przekazywał na potrzeby armii. Prawdziwym wsparciem dla głodujących Etiopczyków było wyzwolenie krajów przez antykomunistyczną partyzantkę. Ale to z Geldofem nie miało nic wspólnego.
Poseł Janusz Palikot w swoim stylu określił prezesa Kaczyńskiego człowiekiem z płonącymi włosami. Niedługo się dowiemy jaka część ciała posła stanowiącego dumę Lubelszczyzny się pali.
Inne tematy w dziale Polityka