Jednolitofrontowe media podjęły tradycyjny i oklepany temat rozpadania się PiS. Cichaczem wspominają o konflikcie w PO wywołanym frustracją posła Gowina z powodu porażki z PiS w Małopolsce oraz przeciągających się prac zespołu ds. oceny jego projektu ustawy. Niewątpliwym zwycięzcą eurowyborów jest UPR – utrzymał swój 1,1% elektoratu.
Automatyczne porównywanie trzech przegranych wyborów różnego rodzaju jest dosyć absurdalne. Bardziej zasadne jest porównywanie wyborów parlamentarnych z 2007 r. z obecnymi. PiS nie zmniejszył dystansu do PO ale też nie spadł radykalnie. W sondażach i komentarzach mediów lewicowo-liberalnych PiS rzekomo stale jest poniżej 20%. Wyborcy PO są proeuropejscy i rozumieją sens udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Natomiast wyborcy PiS i w ogóle formacji prawicowych chyba postanowili zademonstrować swój eurosceptycyzm rezygnując z udziału w wyborach. Przez długie lata tak podchodziła do wyborów do PE spora część wyborców brytyjskich konserwatystów.
Po dobrym wyniku PiS jednolitofrontowe (czyli lewicowo-liberalne media) kreują sztuczny konflikt Ziobro-Kaczyński. PiS jest partią w dużym stopniu zintegrowaną, nie jest już luźnym zlepkiem rożnych środowisk jak w 2001 czy 2002 r. Przede wszystkim jednak nie wiadomo czym miałby się różnić programy obecnego prezesa PiS i potencjalnego następcy. Żałośnie płytka analiza przeprowadzona w TVN24 sugerowała opozycję pomiędzy retoryką antyniemiecką (Jarosław Kaczyński) a walką z korupcją (Ziobro). Jednak obydwa te pomysły stanowią element całościowego programu PiS. Za obydwoma liderami z pewnością stoją zwolennicy chętni do roszad personalnych, zwłaszcza za nowym liderem. Jednak roszady personalne niczego nie załatwią poza dobrym samopoczuciem piastujących nowe i ważniejsze fotele. Najważniejszy jednak dla Zbigniewa Ziobry jest czas i fakt, że posiada go sporo.
Czy PiS ma perspektywy na zwycięstwo pokaże przyszłość. Jeżeli potraktować wybory do PE w 2004 r. jako prognozę dla wyborów parlamentarnych w 2005 no to nic się nie sprawdziło. W 2004 r. wygrała PO przed SLD, Samoobroną i LPR a PiS był dopiero piąty. Trwa oczekiwanie na kryzys na miarę afery Rywina, który przewróci scenę polityczną do góry nogami. Donald Tusk także się tego obawia stąd ostre reakcje na sprawy Misiaka czy Karnowskiego. To mógł być czynnik zwiększający szansę PiS ale na razie nie zadziałał. Rząd ma jednak kolejne pomysły – na przykład karanie najzdolniejszych studentów dzięki wprowadzeniu opłaty za studiowanie drugiego kierunku. Jest nadzieja, że w końcu praktyczne skutki rządów PO-PSL zaczną docierać do przeciętnego wyborcy.
W Województwie Śląskim objawieniem tych wyborów stał się dr Marek Migalski. Lider listy PiS w swoim debiucie uzyskał ponad połowę głosów listy i otarliśmy się o drugi mandat – zabrakło 200 głosów. dek ale bardzo wymowny. Wybory na Śląsku były bardzo trudne bo Jerzy Buzek jako kandydat na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego był praktycznie liderem ogólnopolskim PO w tych wyborach.
W swoim czasie „Gazeta Wyborcza” wystawiała w rankingu jako potencjalnego kandydata PiS Kazimierza Marcinkiewicza. Z uwagi na powszechnie znaną troskę Adama Michnika i jego podwładnych o losy polskiej prawicy wierzę, że Ziobro nie powtórzy losu narzeczonego Isabel.
PS. Felieton dowodzi, że czas się przejechać gdzieś na urlop.
Inne tematy w dziale Polityka