Nareszcie zapadł wyrok skazujący w kolejnym, już trzecim procesie milicjantów z plutonu specjalnego ZOMO, którzy strzelali do górników podczas szturmu na strajkująca kopalnię „Wujek” 16.12.1981 r. Dziwnym trafem ta sprawa mogła się skończyć skazującym wyrokiem dopiero za rządów Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Zarazem nieco dziwaczny jest dobór komentatorów omawiających to wydarzenie.
Kopalnia „Wujek” to dla mnie sporo wspomnień. Pamiętam szok wywołany tym wydarzeniem, pokrętne tłumaczenia w „Trybunie Ludu” o strzałach w obronie własnej. Moi krewni mieszkający na Osiedlu Paderewskiego w Katowicach opowiadali jak czołgi idące pobliską droga na kopalnię obudziły ich o 5 rano. Od jesieni 1982 r. przez pięć lat uczęszczałem do technikum górniczego położonego kilkaset metrów od kopalni. W ramach zajęć bywaliśmy również na kopalni przechodząc przez bramę obok której dzisiaj stoi pomnik. Nauczyciele uprzedzali nas, aby nie brać udziału w „reakcyjnych i jątrzących uroczystościach” w kościele w parku Kościuszki.
Po 1989 r. osoby związane z procesem usiłowały zainteresować tematem również środowiska polityczne. Podczas pierwszego zjazdu wojewódzkiego Porozumienia Centrum Województwa Śląskiego zorganizowaliśmy akcję promocyjna książki „Idź i zabij” oraz spotkanie z autorka, dziennikarką „Tygodnika Solidarność” Marią Szcześniak. Mogliśmy usłyszeć jak latami byli funkcjonariusze aparatu represji PRL doprowadzali do odwoływania rozpraw pod pretekstem spóźniania się, nieobecności czy kwestionowania uznanych za wiarygodne dokumentów. Los członków plutonu specjalnego w III RP był całkiem niezły, Niektórzy trafili na dobre emerytury mundurowe. Sporo pracowało w policji państwowej lub firmach ochroniarskich. Kuriozalne było gdy ludzie jeżdżący w niebezpieczne trasy do krajów byłego ZSRR (plotka głosiła, że jadą tam tacy, którzy nie boją się zabić) nie stawiali się na procesy z powodu chorób. Oczywiście sędziowie nie stosowali środków przymusu takich jak doprowadzenie podejrzanego.
Komendant plutonu prowadził prywatne interesy. W pewnym okresie miał kurczakarnię w najlepszym punkcie na dworcu w Katowicach. O losie dowódców odpowiedzialnych za wydanie rozkazu (jeżeli go nie wydali to dziwnym trafem nie wyciągnęli żadnych konsekwencji wobec podwładnych) czyli generałów WRON lepiej nie mówić. W zasadzie nie rozumiem dlaczego nie zaproszono ich na zjazd założycielski Ruchu NRD – maja taka praktykę w bronieniu demokracji…
W komentarzach na temat wyroku w „Gazecie Wyborczej” zabrakło mi redaktora naczelnego Adama Michnika z jego dziarskim „odpieprzcie się od generała”. W ogóle dziwne, że nie ma protestów, że ów wyrok narusza mityczne „demokratyczne państwo prawa” czy układy okrągłego stołu.
Rezultat procesu skomentował senator Kazimierz Kutz, mieszkaniec warszawskiej tzw.Zatoki Czerwonych Świń. Jeszcze niedawno solidaryzował się z Barbarą Blidą i wspiera każą inicjatywę postkomunistów. Większość swojego życia Kazimierz Kutz był po dokładnie przeciwnej stronie niż strajkujący z kopani „Wujek”. W 1981 r. został na kilka dni internowany, ale po wypuszczeniu otrzymał mieszkanie w Warszawie. Według śp.Andrzeja Sobańskiego była to nagroda za odmowę dania nazwiska do komitetu pomocy internowanym – o sprawie pisałem w „Gazecie Polskiej” w 1998 r. A to, że Kazimierz Kutz później nakręcił „Śmierć jak kromka chleba” (w wielu fragmentach omijający fakty szerokim łukiem), jakie to ma znaczenie. Senator z Warszawy jako etatowy Ślązak od czasów Edwarda Gierka obcina kupony od „Perły w koronie” mającej premiera w rocznicę tzw.wyzwolenia Katowic (po zajęciu miasta Armia czerwona podpaliła kilka budynków aby nakręcić film do kroniki filmowej).
Stała się rzecz bardzo ważna – paru przestępców komunistycznych dotknęło konkretnie prawo i sprawiedliwość. Normalne a nie okrągłostołowe.
Inne tematy w dziale Polityka