Ludwik Dorn w wywiadzie dla „Dziennika” oświadczył, że zajmuje się kiszeniem wszystkiego. Z dniem dzisiejszym został zwolniony z obowiązku samokiszenia jako prześladowany dysydent w partii PiS. Trudno przewidzieć czy za jakiś czas wróci do polityki w innej formie niż bohater festiwalu medialnego ze stopniowo malejącym natężeniem.
Podczas nocy po imprezach klubu PO z posłem Palikotem w roli wodzireja przywódca PO ma sen, zawsze ten sam. Śnią mu się tłumy posłów i członków PiS masowo przepisujących się do partii liberalnych populistów. I słysząc tupot galopujących do siedziby PO po deklarację członkowską Donald Tusk się budzi. Po czym w kancelarii premiera dostaje poranny przegląd prasy i następuje brutalne przebudzenie. PiS mimo ataków zwartych kolumn lewicowo-liberalnego frontu medialnego ma około 30% i nie spada. Premier czyta takie artykuły jak Dominiki Wielowiejskiej z tytułami „Donald, lepiej kandyduj” i obawami, że Lech Kaczyński może jeszcze zagrozić liberalnym populistom. Na stronach ekonomicznych coraz gorzej, bo co prawda zgodnie z dekretem premiera kryzysu nie ma („Oceania zawsze prowadziła wojnę ze Wschódazją”) ale Opel w Gliwicach zawiesza produkcję, brakuje węgla dla elektrowni a prognozy wzrostu PKB coraz gorsze. „Gazeta Wyborcza” poświęca cały tydzień na specjalne obszerne teksty służące atakowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Redakcja „Dziennika” niczym jakaś sekta co tydzień ogłasza koniec PiS. No i przyjemność sprawia czytanie kolejnych wywiadów Ludwika Dorna występującego jako lepsza wersja Aleksandra Halla z jego okienkiem w „Gazecie Wyborczej” w latach 90-tych.
Podobno około 40 posłów stoi murem za Ludwikiem Dornem – przynajmniej tak twierdził portal „Wprost”. My na Śląsku do dzisiaj szukamy 10 posłów PiS, którzy mieli wystąpić z partii z powodu złego podziału środków unijnych jakieś dwa lata temu. Tydzień wcześniej z 1000 członków PiS w okręgu wałbrzyskim miało odejść 800 osób – ja wątpię w ten tysiąc bo do PiS nie każdy może się zapisać. W plotkę uwierzył tylko poseł Kutz ale on wierzy we wszystkie niekorzystne dla PiS informacje. Zresztą według mediów lewicowo-liberalnych PiS nic nie robi poza pozostawaniem w kryzysie od swojego powstania. Aż dziwne, że będący w kryzysie PiS wygrał wybory prezydenckie i parlamentarne oraz poprawił wynik wyborczy w 2007 r. Paliwa do ataków na PiS dostarczył także Ludwik Dorn pisząc o „eunuchach”, susłoizacji”, „epifenomenach” i „pudłach rezonansowych” a wcześniej opowiadając o „wykształciuchach”, „burych sukach” itp. Rozumiem, że wzrost zainteresowania dziennikarzy Ludwikiem Dornem to wynik właśnie negatywnych wypowiedzi o kierownictwie PiS. Wielkimi rozłamami miały być sprawa Marka Jurka czy odejście Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Tymczasem dzisiaj Prawica Rzeczypospolitej istnieje tylko jako substytut PiS w TVN i TVN24 a Artur Zawisza sięga dna zgadzając się na dyskusję telewizyjną z Urbanem u Tomasza Lisa. Po roku działalności mający 5 posłów Ruch Obywatelski „Polska XXI wieku” ma struktury tylko w połowie województw. Inicjatywy nie zasilili Jan Maria Rokita, Paweł Zalewski i Kazimierz Marcinkiewicz (dwaj ostatni czekają na lepsze oferty od PO). Media nadmuchają jeszcze kilka balonów z rzekomymi rozłamami bo to łatwiejsze niż odnieść się merytorycznie do postulatów czy ocen PiS.
W PiS od początku decydująca rolę odgrywał Jarosław Kaczyński a struktura partii w większym stopniu ogranicza dyskusje a ułatwia stawianie zadań komitetom terenowym. I Ludwik Dorn taką formułę akceptował. Po okresie frakcji i koalicji w AWS oraz w dobie coraz większej roli mediów taka formuła jest zrozumiała. Ludwik Dorn miał znaczący wkład w skonstruowanie PiS według takiej czytelnej formuły. Podobnie system dotacji budżetowych dla partii i aktualne mechanizmy wyborcze to zasługa byłego już (najprawdopodobniej) członka partii. Dzisiaj deklaruje wolę rozbicia tego systemu bo „partie stały się wielkimi niemowami w debacie publicznej”.
Ludwik Dorn zgłosił publicznie kilka dziwnych i nie mających nic wspólnego z programem PiS inicjatyw, w dodatku niekonsultowanych z władzami partii. Pomysł zmiany konstytucji w celu częściowego wprowadzenia okręgów jednomandatowych nie miał służyć PiS a jedynie wzmocnić niezależność posła od kierownictwa partii – czyli prywata. Zresztą na blogu Ludwik Dorn pisze wprost, że chodzi o wzmocnienie pozycji zarządów powiatowych partii a osłabieniu władz centralnych. Pomysł debaty z członkami PiS za pośrednictwem internetu także uważam za niezbyt udany. Powstałoby swoiste forum terapii grupowej dla osób przegrywających w konfliktach lokalnych cytowane z upodobaniem przez „Gazetę Wyborczą” i „Dziennik”.
Nie wiem, czy Ludwik Dorn podjął realną walkę o władzę w partii. Jego i wiceprezesów list dziwnie przypominał inicjatywę liderów partii współtworzących AWS po porażce Mariana Krzaklewskiego. Gdyby tak zrobił udowodniłby, że nie rozumie formuły funkcjonowania partii, którą sam stworzył. Zarazem Ludwik Dorn nie wspomniał o bardzo istotnej zmianie trybu wyborów zarządów powiatowych partii, które miały miejsce w czerwcu i lipcu. Nie wspomniał, bo pewnie o tym nie wie, a zmiana przeczy tezie o słabym poziomie demokracji w PiS. No ale jeżeli fakty nie pasują do z góry założonej tezy, tym gorzej dla nich.
Ludwik Dorn jest zwolennikiem rozwadniania twardego elektoratu PiS i otwierania na centrum już dzisiaj. W sytuacji niezakończonej sprawy ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego pomysł może doprowadzić do wysadzenia PiS w powietrze i reanimacji czegoś na prawo. Sponsorzy i miejsce w mediach się znajdzie – politycy Prawicy Rzeczypospolitej są gotowi z Jerzym Urbanem nawet wystąpić dla osłabienia PiS.
Think-thanki i te hasła o demokratyzacji bardzo ładnie brzmią. Tylko pytam co w tej sprawie zrobił Ludwik Dorn kiedy miał realny wpływ na politykę kierownictwa PiS. Na przykład jaki model wojewodów preferował, jak mieli współpracować z parlamentarzystami i partią.
Cytaty z Ludwika Dorna są dzisiaj ozdobnikami wypowiedzi największych wrogów PiS. To jest niestety wykładnik dzisiejszej użyteczności Ludwika Dorna dla PiS.
Inne tematy w dziale Polityka