W kilku znakomitych wywiadach (ostatni 11.03 br. w „Rzeczypospolitej”) prof.Zyta Gilowska rzeczowo analizuje sytuację w polskich finansach i nie zostawia suchej nitki na rządzie partii postliberalnej i postludowej (z uwagi na politykę pokoju nie piszę o liberalnych populistach). Wywiady zapewne nie będą zauważone a przynoszą kilka sensacji znacznie większej rangi niż orientacja seksualna posła za którego przepraszają niektórzy mieszkańcy Biłgoraja i Lublina. No ale to są trudne sprawy finansowe i mogłyby obnażyć jak łyso jest z finansami za ministra Rostowskiego (nie chodzi mi o fryzurę pana ministra).
Po pierwsze kryzys gospodarczy nie był dla rządu Jarosława Kaczyńskiego żadnym zaskoczeniem. Początkiem kryzysu w Europie było załamanie rynku nieruchomości w Hiszpanii w 2006 r. Część spekulantów przeniosła się do Polski i zaczęła nakręcać hossę na warszawskim rynku nieruchomości a potem innych dużych miast. W 2007 r. bańska spekulacyjna zaczęła pękać w Wielkiej Brytanii. Jednak rząd Jarosława Kaczyńskiego zamiast lamentować, że jest kryzys i szukać pomocy w UE prowadził konsekwentne działania zabezpieczające nas przed kryzysem. Już półtora roku temu rząd PiS skierował do Sejmu ustawę o dokapitalizowaniu Banku Gospodarstwa Krajowego, którą teraz bohatersko złożył minister Rostowski mówiąc zarazem o antykryzysowym pakiecie obecnego rządu. Podobnie przez półtora roku oczekuje projekt ustawy w sprawie wdrożenia dyrektywy MFiD zabezpieczającej strony umów na rynkach finansowych.
Była minister finansów po raz kolejny przypomina, że podjęcie starań o wprowadzenie Euro było możliwe dopiero czerwca 2008 r. gdy Komisja Europejska zdjęła z Polski procedurę nadmiernego deficytu nałożoną w 2004 r. bezpośrednio po akcesji. Wówczas była możliwość wystąpienia o skrócenie okresu oczekiwania w korytarzu ERM2. Ale wtedy był jeszcze czas gdy politycy PO wygłosili rewolucyjną tezę, że zbyt dużo ustaw to problem i lepiej aby sejm nie pracował – obrady kończono w czwartki. Sielanka rządowa i stopniowe obsadzanie stanowisk w radach nadzorczych a później w zarządach państwowych podmiotów. Wtedy zamiast o Euro koncentrowano się na poszukiwaniu zbrodni PiS i wygłupach z laptopem Ziobry czy raportem Julii Pitery.
Minister finansów Zyta Gilowska bardzo krytycznie odniosła się do dokonań swojego następcy, szczególnie w dziedzinie przewidywania wzrostu PKB. „gdy słucham ministra Rostowskiego, to bywam zdumiona. (…) Mam wrażenie, że minister Rostowski nie rozumiem polskich finansów publicznych”. Jest taką tradycją naszych wybitnych fachowców liberalnopodobnych, że w takich drobiazgach mylą się i to znacznie. Tradycję zapoczątkował porf.Balcerowicz, ale on miał trudniej. W kwestii wejścia do strefy Euro prof.Gilowska stosuje strategię Margaret Thatcher – wejdziemy do Euro wtedy, kiedy to będzie dla nas opłacalne.
Wywiad Zyty Gilowskiej mógłby dać powód do kolejnych spekulacji o przyczynach rozwiązania Sejmu w 2007 r. i oddania władzy przez PiS. Do tej pory istniała teoria o przyczynach politycznych – zamiar zagarnięcia wyborców LPR i Samoobrony czyli wyczyszczenie pola na prawicy. A teraz warto pospekulować czy przyczyną oddania władzy nie był zbliżający się kryzys ? Obecnie perspektywa, że rząd postliberalno-postludowy będzie leżąc do góry brzuchem spokojnie wydawał miliardy unijnych funduszy (przy okazji konsumując tylko dla siebie okruchy tej wielkiej uczty) nie jest taka pewna. Zawsze można pozgadywać co byłoby gdyby. Zapewne mielibyśmy teraz opowieści szefa opozycji Donalda Tuska o wielkim kryzysie, relacjonowane w stylu socrealistycznym w TVN protesty różnych grup zawodowych i młodzież masowo emigrującą „przez złych kaczorów”.
Prof.Zyta Gilowska oceniał, że nawet konsumpcja indywidualna słabnie czyli wysiada ostatni dobry cylinder w naszym silniku. Reakcja ministra Rostowskiego jest taka, że lepiej nic nie robić to szybciej wszystko samo wróci do normy. Przynajmniej tak ocenia strategię ministra finansów Stanisław Janecki, redaktor naczelny „Wprost”. I na plus przyjmuje ministrowi, że jednak coś czyta.
Inne tematy w dziale Polityka