@rawpixel
@rawpixel
Kajetan Walkiewicz Kajetan Walkiewicz
419
BLOG

Brak własnego wizerunkowego scenariusza to paliwo dla fake newsów o Polsce

Kajetan Walkiewicz Kajetan Walkiewicz Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Jako Polacy wizerunkowo w mnóstwie dziedzin, też w kulturze, od lat gramy role według cudzych scenariuszy. Zamiast organicznie się rozwijać, mówić własnym, twórczym językiem wychodzimy na potakiwaczy, tzw. Yes-Menów. 

W jednym z ostatnich odcinków genialnego sieciowego broadcastu - Joe Rogan Experience - rozmówczyni gospodarza, wpływowa dziennikarka New York Times Bari Weiss napomknęła o Polsce. Chwilę wcześniej irytowała się na działania zachodnich aktywistów, którzy całą swą energię poświęcają na dbanie o polityczną poprawność, nawet jeśli ma to oznaczać powielanie fake newsów. Jako przykładowy, godny walki z prawdziwym złem cel rzuciła – Lepiej żebyście się oburzali na to, co aktualnie dzieje się na Węgrzech i w Polsce –

Na Węgrzech i w Polsce, rozumiecie? Nie w Syrii, nie w Arabii Saudyjskiej, nie w Wenezueli. U nas, w kraju bardzo znaczącym jako sojusznik USA. 

Warto w tym miejscu dodać, że świetny internetowy kanał Joe Rogana subskrybuje 4 i pół miliona osób. Ma on potężny oddźwięk w świecie, często porusza w zabawny, ale pogłębiony sposób poważne sprawy w trakcie trzy godzinnych wywiadów. Rogan bez odgórnych założeń potrafi rozmawiać tak z intelektualistami z lewa i prawa, naukowcami o fizyce kwantowej, psychologicznym znaczeniu Biblii, sztucznej inteligencji, neurobiologii poczucia humoru, cyberprzestępczości. To oznacza, że trafia do inteligentnej, wpływowej, nowoczesnej ale też bardzo dużej publiki. Takie talk show’y jak Kuby Wojewódzkiego wypadają przy tym jak strzelnica na wesołym miasteczku przy afrykańskim Safari

I do takich najbardziej pożądanych wizerunkowo mądrych widzów, soli internetowej ziemi trafił przekaz – Polska to najważniejszy rozsadnik zła i gnicia demokracji. Kolejny raz poszła w świat, działająca jak głuchy telefon sieciowa fama, oparta na skrypcie pisanym na pewno nie w naszym interesie

Martwić się trzeba faktem, że w dużej mierze świadomie została zapodana dziwna opowieść. Miliony odnoszą wrażenie, że nad Wisłą postępuje antywolnościowa rewolucja, niemal taka jak kiedyś w Iranie Chomeiniego. Władzy w Polsce można, i trzeba, mnóstwo zarzucić. Ale przecież nijak nie da się oskarżyć jej o skrajne pomysły w stylu Trumpa, takie jak budowanie muru przeciw emigrantom. 

Co w rządzie Morawieckiego, wykształconego na Zachodzie ekonomisty, da się podciągnąć pod demokratycznie wątpliwe decyzje? Rzecz jasna wszystko zależy od ustawienia narracji. Obecnie u Joe Rogana, w jednym z najważniejszych światowych broadcastów wychodzimy na marzących o rządach silnej ręki ludzi, którzy są XXI wiecznym wcielenie przeciwników Republiki Weimarskiej. Najwyraźniej zapowiadana przed rokiem MaBeNa jeśli w ogóle istnieje to buksuje w miejscu lub co najwyżej piłuje silnik na dwójce. Wprawdzie jednoznacznie i sprawnie zaprzeczamy „polskim obozom”. Ale przypomina to reakcję na odlew czym wizerunkowo sami sobie przyprawiamy tylko gębę pieniaczy. I tak w wypadku rzekomych „polskich obozów” sprawa jest według mnie prostsza. Przecież walczy się w zasadzie z ordynarnym historycznym przekłamaniem. Do tego wystarczy wyłożyć na stół udokumentowane fakty. Ale jak zacząć wygrywać z bardziej mglistymi zarzutami, internetowym szumem, w którym pobrzmiewają sugestie o korodującej w Polsce wolności? 

Warto postawić na nasz soft power. Mnóstwo wizerunkowych okazji już przepaliliśmy. Wystarczy wspomnieć historie o Bitwie Wiedeńskiej, Bitwie o Warszawę 1920 roku lub o zmaganiach asów z Dywizjonu 303. Produkcje o tych fascynujących wydarzeniach nie wykorzystały nawet ułamka swojego filmowego potencjał. Trochę nadziei jest w przyszłorocznym netflixowym Wiedźminie (kręconym na Węgrzech…) i przy tej okazji trzeba przyznać, że akurat gra o Geralcie autorstwa warszawskiego CD Projektu zrobiła robotę. Trzeba mocno postawić na dobrze szerowalnych w internecie polskich ludzi z kreacyjnym talentem. Inaczej wciąż będziemy wtłaczani w fake’owe, ale popularne w sieci bańki, jak to miało miejsce u Joe Rogana. Zacznijmy po latach potakiwania w gospodarce, w prawie i w kulturze korzystać z okazji, żeby jak najrzadziej siedzieć cicho. Szczególnie do tego niezbędna jest prezentacja naszej miękkiej, kreatywnej siły. Stwórzmy okazje żeby artyści mogli porzucić chałtury, zaczęli snuć własne, nietrywialne opowieści i mogli godnie z tego żyć. Nie zbywajmy milczeniem ciągłego, odgórnego narzucania nam cudzej opowieści

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka