Pixabay
Pixabay
3r3 3r3
1793
BLOG

Warianty przyszłości – wstęp teoretyczny

3r3 3r3 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1


Prowadząc działalność w perspektywie dekad jesteśmy zmuszeni do planowania w takiej skali. Nie bardzo jest skąd czerpać doświadczenia w tej materii, gdyż ludzie jeszcze nigdy powszechnie nie dożywali takiego wieku jak obecnie. Prowadzenie działalności przez cztery dekady było poniekąd abstrakcyjne. No i było wielu zstępnych do wyboru, aby pokierować rodem przez następne dekady.


Dziś czeka nas praca aż do śmierci, przez 5-6 dekad od osiągnięcia dorosłości, o ile litościwy los nie potraktuje seryjnym samobójcą. Na lekarstwo też zstępnych, a przy obecnym tempie rozwoju nie bardzo jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jaką dziedzinę, której jeszcze nie ma, obiorą wnuki i prawnuki. Nie będzie komu przekazać dziś nowoczesnych – w przyszłości archaicznych – środków produkcji i wiedzy nikomu już niepotrzebnej. Ale będzie można przekazać złoto i żelazo.


Metoda sprawowania władzy nad nami nie jest przesadnie pokrętna – opiera się ona na przemocy, z przemocą jesteśmy zaznajomieni (a młodsi się zaznajomią, jak dostaną pierwszą zapłatę i zobaczą wyciągnięte ku niej łapska należymisiów). Obecnie ścierają się dwie koncepcje, które wynikają z marksizmu, ale ich drogi rozeszły się tak bardzo, że wynikają z nich dwa zupełnie odmienne systemy podatkowe. I na oba warianty trzeba się przygotować.


Sprawowanie władzy „zza kurtyny” (kuromaku) polega dziś na tym, że jacyś opiniotwórcy (już my wiemy jacy i z jakiego narodu), bez brania odpowiedzialności za skutki swoich rad, napominają nas z wysokości autorytetów moralnych (tak jakby jakiś mieli), że mamy jakieś obowiązki i odpowiedzialność. Tak jak Kaczyński bredził, że jakiś obowiązek spoczywa na przedsiębiorcach (obowiązek rządzenia spoczywa na władzy, jest się rządem i trzeba coś zarządzić, a później dać za rezultaty głowę pod ocenę). Bardziej zaawansowane stadium tego ustroju jest w Skandynawii. Tutaj bredzi się, że przedsiębiorcy są odpowiedzialni za zatrudnienie, że każdy (haha) jest odpowiedzialny za wspólne (haha) utrzymanie systemu (czyjego?) podatkami. Ciekawe za co są odpowiedzialne autorytety moralne? I jak się tę odpowiedzialność egzekwuje – sznurem, gilotyną?


Oczywiście z prawicową reakcją nie ma tu żadnego pola dyskusji. My robimy swoje, a jak socjalizm fika, to dostaje w ucho. Socsędziowie wtedy przekonują się, że nie są nieśmiertelni, a socnaczelnicy więzień, że jak będą niegrzeczni wobec osadzonych, to nieosadzeni potrafią ostrzelać im dom. I od razu wraca przytomność. Przemoc podstawą normalności.


Opiniotwórcy stworzyli system uzasadniania swojego moralnego decydowania o zasobach (czyli sprawowaniu władzy przez rozdział rezultatów cudzej pracy) poprzez nacisk plebsu. Plebsu czyli niewykształconych, zbędnych, dwunożnych śmieci uzależnionych od dopłat i zasiłków – od chleba i igrzysk – to już było. Ponieważ jednak ludzie chcą się kształcić, chcą wyrwać się z ubóstwa przez pracę, chcą zachować jej owoce, to buntują się przeciwko „autorytetom”. W odpowiedzi, aby wytworzyć klasę plebsu, „autorytety” uniemożliwiają korzystanie z owoców swojej pracy, a nawet uniemożliwiają samą pracę, wprowadzając chaos aparatem biurokratycznymi; uniemożliwiają kształcenie, aby móc jakąkolwiek użyteczną pracę w przyszłości wykonywać.


Z punktu widzenia konserwatywnej ekstremy rozwiązanie jest proste – wszystkich zamieszanych w socpaństwo pozabijać. Ale konserwatywna ekstrema zachowała się jedynie u Wahabitów i przestała wytwarzać postęp techniczny, aby utrzymać zdolność do stosowania przemocy.


Jest jeszcze jednak punkt widzenia establishmentu korporacyjnego (władającego sposobem organizacji środków produkcji na skalę planety), czyli ludzi racjonalnych, którzy swoją władzę opierają o rozwój technicznych środków aplikowania przemocy. I kontroli – aby aplikować w miarę racjonalnie, w przeciwieństwie do wahabickiej ekstremy.


Establishment korporacyjny wyrósł z marksistowskiego zarządzania chaosem, samemu kreując chaos. Korporacje są przejawem biurokracji, którą wykorzystali lepsi kupcy – mądrzejsze osobniki wewnątrz „klubu gangstera”. Przedstawicielem tych osobników jest depopulator – Bill Gates. Ta grupa doszła do wniosku, że masy plebsu są dla nich groźne, a wykształcić wszystkich na razie nie dadzą rady (jak w Korei czy Japonii pod jankeską okupacją).


Lewar w rozumieniu narzędzia, w szczególności narzędzia kontroli i terroru, zmienia kąt piramidy społecznej (spłaszcza ją), pozwalając dominującemu kontrolować większą liczbę uległych. Przewaga techniczna pozwala mniejszej liczbie dominujących pacyfikować olbrzymią liczbę podważających dominację. Wartości te mają swoje granice techniczne, przełamywane przez liczbę ludności.


Tak całkiem na poważnie – jak kontrolować planetę przy użyciu broni jądrowej, kiedy populacja wyniesie 50mlrd? Bo przecież pałami to już będzie niewyobrażalne stłumienie jakiegokolwiek buntu.


Depopulacja ma sens w kontekście ograniczenia populacji do podlegającej zastraszeniu istniejącym uzbrojeniem. Jak jest szansa jedna na cztery, czy jedna na dziesięć, że się zginie w czasie buntu, to można się pokusić o złagodzenie swojego stanowiska. Ale jak szansa spada poniżej jednej na 50, to mała szansa, że będzie się w ogóle znać poszkodowanych.


Dlatego właśnie – w przeciwieństwie do antykulturowych socrządów, kierujących masy na manowce braku wykształcenia i tym samym braku zdolności do wytwarzania środków produkcji niezbędnych do utrzymania cywilizacji technicznej, pozwalającej wytwarzać bogactwo materialne – depopulatorzy postanowili te masy wytrzebić – pozbawić je zdolności do płodzenia istotnej ilości potomstwa. Jest to jakieś rozwiązanie. A tym co się uda jednak przetrwać – zapewniają kształcenie do upadłego. Obecny klimat dyskusji w kierowniczych gremiach socpaństw zwraca się ku problemowi wykształcenia „aby każdy miał szansę być za siebie odpowiedzialny i się utrzymać” – acha – budzi się rozum – władza wymyka się z rąk.


I tutaj od razu pojawia się udomowienie konia. Depopulatorzy literalnie (Bill G. w wywiadzie w Quartz):
https://qz.com/911968/bill-gates-the-robot-that-takes-your-job-should-pay-taxes/


Rozwinięcie tej dyskusji w innych panelach tej grupy od MALEJĄCEGO opodatkowania środków produkcji wiąże się z przekazaniem rezultatów tych podatków na kształcenie, aby ludzie poradzili sobie z utrzymaniem w ruchu tej maszyny, jaką jest dzisiejszy przemysł (mamy z tym coraz większy problem – są puste fabryki, których nikt nie umie już uruchomić, ponieważ umarli ostatni operatorzy).


Co więcej w tej dyskusji pada koncepcja spadku do zera opodatkowania pracy dla ludzi, a nawet opodatkowania ujemnego (dochód gwarantowany) i zachowanie socrządów do „następnej razy”, czyli do następnego przesilenia, skutkującego rozstrzygnięciem o poziomie sprawowania władzy na kolejnym poziomie technicznym.


Tak samo miało być z udomowieniem konia jak z udomowieniem automatyzacji i robotyzacji – mieliśmy mieć więcej czasu dla siebie. Kup sobie konia – dowiesz się ile trzeba przy nim robić, żeby koń robił. Kup sobie obrabiarkę – dowiesz się co to automatyzacja, ustaw przy niej KUKA – dowiesz się ile trzeba narobić się przy robotyzacji. I owszem – wydajność powtarzalnej produkcji za każdym razem rośnie o rzędy wielkości, ale to nie znaczy, że nie trzeba się przy tym narobić.


Zaletą rozwiązania depopulatorów jest to, że i tak to wprowadzają, robią to na siłę, mają tę siłę, zrobią co uważają, bo mogą. Wadą socpaństw jest to, że niektóre sobie nie poradzą z przyczyn strukturalnych. Najpierw zejdą do „drugiej prędkości”, a potem ustanie w nich zaawansowana wytwórczość i dojdzie tam do drastycznych procesów naturalnych (debellatio). Problemy strukturalne to demografia i poziom techniczny społeczeństwa, bezskuteczny system edukacji. Oraz problem najważniejszy – kapitalizm. Kapitalizm jest zwyrodnieniem wolnego rynku, abstrakcyjne zapisy co komu jest winien (kapitału w postaci niematerialnej – obietnic) nie mają już odniesienia do rzeczywistości (gigantycznych zapisów stanu rachunków nie da się zamienić na nic materialnego bez przeceny tych zobowiązań do rzeczywistych ilości zasobów, możliwych do zdobycia). Z problemów strukturalnych można wyjść cofając poziom wytwórczości do poziomu, na jaki da się na siłę wepchnąć aktualnie pracujące pokolenie i z tej cofki o dekadę czy dwie dokonać szybkiego marszu naprzód. Takie próby są podejmowane w Skandynawii, na wypadek gdyby dostawy z Chin z jakichś przyczyn geopolitycznych stały się ograniczone.


I tu powstaje problem kapitalizmu – co z kapitałem jeśli rozstrzygnięcie i tak będzie wolnorynkowe? Materialne to mamy środki produkcji i depozyty materiałów (w tym metali szlachetnych).


Czy w przyszłości rynki finansowe będą większe niż obecnie nominalnie, ale będą miały mniejszy udział w gospodarce? Czy nastąpi gwałtowne urealnienie siły nabywczej walut, wraz z przecięciem szlaków handlowych z powodu działań zbrojnych? Czy to będzie urealnienie weimarskie i towary będą drożeć z godziny na godzinę?


Marksizm wyczerpał się szybciej niż kapitalizm. Amerykanie stosują obecnie rosyjskie rozwiązanie (polityka Nerona – hołd Partów, pokój z Persami, eskalacje i deeskalacje w Germanii)  – upraszczają granice, dokonują kontrakcji zasobów, firm, zdolności organizacyjnej w swojej przestrzeni, porzucają wysunięte perymetry. Przygotowują się do restartu gospodarki, aby jeszcze raz podjąć wyzwania globalnej hegemonii w nowym, trudniejszym otoczeniu. Tymczasem Chińczycy przenikają całą planetę swoją populacją, a uzbieranych kwot należności nie ma na co wydać – magazyny są pełne rzeczy zbędnych albo takich, których nikt nie ma pomysłu na sensowne użycie w dzisiejszym otoczeniu. A w jutrzejszym?


Wynikają z tego podstawy by sądzić o możliwym rozwoju systemów sprawowania władzy. Z całą pewnością będą konsolidować się stowarzyszenia, federacje, unie handlowe – pies je zwał – na bazie politycznej z przemocą gospodarczą (taką jaką stosują Niemcy w EU) i być może jeszcze jakiś czas finansową (też Niemcy). Będzie się tak działo, ponieważ ciągle mamy rozwój środków technicznych a rezultatem tego jest lewar – coraz mniej ludzi może kontrolować coraz większą liczbę, o ile ci dadzą się kontrolować (w konfrontacji już tak pięknie to nie wygląda – aby dokonać ludobójstwa na miliardzie ludzi trzeba w rejon ich bytowania posłać kilkaset milionów zbrojnych z olbrzymią przewagą techniczną, a jeśli ten miliard to nie są bezbronni cywile, to broń jądrowa ma zbyt małą siłę rażenia aby cokolwiek ugrać).


Oto kilka koncepcji jakież to systemy sprawowania władzy mogą się nam rozwinąć z dziś istniejących.


Edukacja i rozwój


Brzmi jak jakieś piękne hasło wyborcze, ale to urzeczywistnione w Korei i urzeczywistniane w Chinach piekło, którego urzeczywistnienie w Japonii skończyło się jak widać. Jest z tego rozwój, jest edukacja, ale jest też masowy eskapizm i już w trzecim pokoleniu odrzucenie udziału w społeczeństwie (w trzecim czyli pierwsze objawy są 45 lat od dokręcenia śruby). Nie jest to społeczeństwo, w jakim ludzie chcą żyć, ponieważ ma ono wszelkie cechy MLM i korzyści tylko dla tych, co weszli tam pierwsi z największym kapitałem.


Istotne cechy tego systemu to parcie na kształcenie i odrzucanie wszelkimi sposobami nie dość zdolnych i ambitnych – bardzo słusznie. Jednak podnoszenie poprzeczki przez istotną w kilkudziesięciomilionowej populacji skrajnię krzywej gausa powoduje, że w cyklu kształcenia zaczynają odpadać też ludzie ponadprzeciętni – nie dają sobie rady. Jest w tym systemie też problem ukierunkowania talentów – i negowania posiadanych, brak jest tam przestrzeni dla samorozwoju – bardzo trudno znaleźć tam przestrzeń do dłubania w garażu – brakuje na to czasu i środków.


To bardzo wydajny system, jaki w przybliżeniu opisałem w temacie UstRÓJ. Ale trzeba olbrzymich stresorów (jankeską okupację i milion chińskich żołnierzy), aby ludzi do takiego kieratu zagonić.


Taki ustrój to konsolidacja środków, cięcie kosztów, przymusowy kolektywizm w ramach kooptacji pod efektywność zbiorową i zanik usług indywidualnych (zepchnęcie ich na margines ekonomiczny). Małe mieszkania, mało przestrzeni indywidualnej, mało przestrzeni na własne, niekolektywne, nieprzedyskutowane z innymi pomysły, brak miejsca dla indywidualności i bohaterów.


Oczywiście to co nas interesuje to biznes. Czyli jakie będą w takim ustroju podatki, formy działalności, presja fiskalna, dostęp do depozytu młodzieży coś umiejącej jak i taniej siły niewolniczej (na przykład imigrantów). Dla wielu ma też znaczenie swoboda badań, działań i komasowania środków w takim ustroju oraz perspektywy dla biznesu. I tutaj niestety jest taka sytuacja, że wybicie się z MiSiem gwarantuje przymusowe – pod batem finansowym – wcielenie do korpo.


Władanie plebsem


Na przeciwległym biegunie leży więcej socjalizmu i dalsze postępactwo – szkoły, które niczego nie uczą, urzędy, które niczego nie wykonują, służby, które niczemu nie służą. Rozrost pozorowanych działań – uczenie się zasad zamiast uczenia się, zastąpienie wnioskowania certyfikacją i zaświadczeniem. To bezwładność władzy filozofów – niezdolność do kreowania innej siły niż władza nad emocjami niewykształconej (choć spędzającej 20 lat na indoktrynacji w szkołach), pozbawionej ubogacającego zajęcia masy. To władza o jakiej mówił FoxDojcz – „widz nie jest tak głupi, jak nam się wydaje – jest jeszcze głupszy”. Władza nad sterowanymi emocjonalnie dwunogami co mają dwie lewe ręce i coraz większa presja na uciekających z systemu ludzi, którzy cokolwiek potrafią wytworzyć. Tej ucieczce żadnym terrorem nie da się zapobiec, ponieważ sprytni ludzie potrafią nawet w więzieniu, pod totalnym dozorem wytworzyć narzędzia – są kreatywni – a reszta kreatywna nie jest.


Taki ustrój nie rozwija się społecznie, technicznie tylko w zakresie środków dozoru i sterowania emocjami (głównie masowymi). Z braku przyrostu bogactwa dochodzi do oligarchizacji i dzielenia coraz mniejszego względem rosnącej populacji tortu, powszechna bierność.


Oczywiście nas interesuje jak będzie działał biznes na takim malejącym torcie – a to jest prosta droga do klientelizmu – władza za wspieranie władzy udzieli łaskawie dostępu do dóbr, zapewni bezkarność. Tylko coraz mniej będzie miała zdolności do wykrycia, ścigania i karania, więc zapewnianie bezkarności będzie coraz mniej warte, a dóbr, nad jakimi będzie panować – ubędzie. W rezultacie powstanie drugi i trzeci obieg gospodarczy, taki sam jaki powstał w katolickich absolutyzmach i utrata realnej władzy przez filozofów – teologów kolektywizmu.


Potknięcie populacyjne


Japonia jest przykładem, gdzie modelowo udało się wprowadzić presję na edukację i rozwój – nie wytrzymała tego demografia. Ludzie przestali się rozmnażać. Inne kraje wysoko rozwinęte technicznie (Szwecja, Szwajcaria, Izrael) ratowały się imigracją (masową imigracją, w Izraelu był problem z urzędowym rosyjskim – mało brakowało), tylko że w porównaniu z Japonią to nie jest nawet ten rząd wielkości populacji. W dużej skali potknięcie populacyjne powoduje, że korporacjonizm pozostaje jedyną, ostatnią istniejącą formą zbyt krótkiej kołdry, aby przykryć wszystkie powstałe w jakimkolwiek ustroju problemy. Japonia nie ma z nikim granicy lądowej, więc nikt ich nie najechał, ale rozgonić bandę emerytów choćby kijami nie jest ciężko – z tego wynika uległość wobec USA – Japonia ma olbrzymie trudności w wytwarzaniu jakiejkolwiek siły z braku młodej kohorty.


Bardzo interesujące są aspekty prowadzenia biznesu w takim zamożnym, tanim społeczeństwie dobrobytu dla starców. Szwecja jest dość zbliżonym przykładem, jeśli chodzi o strukturę wiekową i imigracja, jakkolwiek głośna, to dalej ułamek ludności. Nie jest to oczywiście opcja długoterminowa, upadek ekonomiczny widać z dekady na dekadę – ludzie biednieją w oczach, ale jest tego sukna jeszcze tyle, aby coś urwać i w garści zostało.


Potknięcie edukacyjne


Coś co spotkało USA i EU. Wynika z olbrzymiej liczby ludności w kontekście socjalizmu. Sterowanie emocjonalne masami, aby każdy czuł się emocjonalnie zaspokojony, rozniosło system edukacji. Zapełniło szkolne ławy matołami, które dawniej nie zdałyby egzaminów do szkół. Dziś wstyd chwalić się dyplomem – każdy małpet ma dyplom, a nie potrafi wytworzyć samodzielnie nic, czego innym trzeba.


W rezultacie zaczęliśmy mieć zbiorowy problem z utrzymaniem w ruchu przedsiębiorstw będących podstawą cywilizacji technicznej – wydobycia i przetwarzania surowców, zaopatrzenia w energię. Spadła jakość wody, jaką mamy dostarczaną do konsumpcji czy to indywidualnej, czy przemysłowej, spadła jakość żywności teraz będącej tylko paszą, spadła jakość pojazdów rozlatujących się po trzech latach od zakupu, spada jakość oprogramowania, które po zakupie od razu musi być łatane. I nie w każdej branży rozwiązaniem jest cofka techniczna do poziomu, z jakiego małpety mogą zrobić restart.


Przy bardzo lichej demografii to jedna z poważniejszych pułapek dla biznesu, gdyż wymusza regres techniczny, a to oznacza postawienie nas w sytuacji, z jaką ostatni raz mieliśmy do czynienia na kontynencie około piętnastu wieków temu gdy upadał Rzym. To rodzaj gospodarki, z jakiej trzeba się ewakuować i nie bardzo jest dokąd, bo do Chin nas nie wpuszczą na takich warunkach, jakie by nam odpowiadały.


Pułapka edukacyjna


Coś w co wpadł Islam po zdobyciu Konstantynopola. A w co zaczął wpadać już nieco wcześniej. Schemat dziś jest podobny, zawsze przebiega to tak samo i miało to miejsce również w Indiach, ale Hindusi nigdy z tego nie wyszli, choć teraz próbują – tam procesy zachodzą bardzo powoli.


To chyba najistotniejszy mechanizm, jaki drenuje podstawy gospodarki i wynika on bezpośrednio z marksistowskiej doktryny przejęcia władzy poprzez kontrolę emocjonalną plebsu. To straszliwa pułapka, z której (jak podejrzewam) nie ma bezkrwawego wyjścia, ponieważ trwanie w niej jest niezwykle korzystne dla znacznej części trwającej w niej. Wszak przy ekstensywnej gospodarce łowiecko-zbierackiej szympansy przetrwały tak długo, to i małpetom się jakoś uda.


Pułapka ta jest tematem na osobny artykuł. Polega ona na tym, że najbystrzejsi chcą rządzić i dochodzą do marksistowskiego wniosku, że nie będą rządzić przewagą technologiczną (lepszą dzidą w ręku żołnierza), a większą liczbą emocjonalnie zaangażowanych małpetów. Struktura społeczna staje się wtedy bardzo dużą sektą i zaczynają tam powstawać wierzenia w państwizm, w kolektywizm, w Keynesa, w podatki, w niedasię i w należysię.


Pułapka ta działa następująco – bystrzy ludzie wiedzą, że trzeba się kształcić, aby władać. Ponieważ z koncepcji marksistowskiej (która jako metoda przejmowania władzy jest bardzo skuteczna, tylko nie zapewnia jej utrzymania) wynika, że należy się kształcić w soft skills – tak też czynią. Powoduje to, że nauka – uczenie się, studiowanie, sprowadza się do studiowania pisma (świętego, koranu, Marksa, teologii, cybernetyki społecznej, prawa – cokolwiek wymyślimy do sterowania, a w co małpety uwierzą). Tym samym ci mądrzy ludzie nie studiują w tym czasie kierunków technicznych, zapewniających wzrost prędkości wytwarzania bogactw materialnych. Bo jakkolwiek fajnie jest mieć teologów, to dobrze jak na każdego przypada ze dwudziestu inżynierów górnictwa, infrastruktury, przemysłu co zapewnią, że ten teolog nie musi wkuwać wszystkiego na pamięć, tylko ma czym zapisać, na czym, i ciepło mu przy tym, i na głowę nie pada.


W Islamie właśnie do tego kiedyś doszło – uczyć się (w rozumieniu matematyki, ekonomii, fizyki, budowy dział, konstruowania podkopów, górnictwa, chemii) sprowadzono do „uczyć się Koranu”. A przecież wszystkie przekręty początku średniowiecza robili wybitni matematycy studiujący na arabskich uczelniach. I taki upadek do tego co widzimy dziś, gdzie studenci kierunków technicznych nie dość, że nic nie umieją, to jeszcze są źle traktowani. Może dlatego, że nic nie umieją?


I u nas też do tego doszło. Najbystrzejsi ludzie zaczęli studiować prawo. Socprawo – taką pozytywistyczną brednię o tym, że ludziom można napisać zasady gry i wszyscy nie dość, że się do nich naiwnie zastosują, to jeszcze da się nimi dzięki temu władać i rozwijać. Prawo okazało się problemem. Problemem okazali się sami prawnicy, jednym ze sposobów wyjścia z tej pułapki jest zabicie wszystkich, którzy kiedykolwiek studiowali prawo – mają tak wyprane łby, że traktują to co robią jako rzeczywistość. Bardzo uprości to zawieranie i egzekwowanie umów – będą one proste, ponieważ nikt nie wymyśli skomplikowanych. Uprości to każdą dziedzinę życia, w tym produkcję.




Dygresja o produkcji:


W latach siedemdziesiątych wprowadzono ISO, chodziło o obrót jakościowy i trzymanie ustalonych norm, tak aby nie trzeba było wielokrotnie kontrolować tych samych produktów i aby jakoś uprościć dość szeroki wachlarz różnych rozwiązań (na przykład kilku tysięcy rodzajów śrub – każdy warsztat ze swoim typem gwintu).


I to bardzo pomogło. Założenie było takie, że właśnie rodzące się IT (wszak wprowadzali to inżynierowie i w latach siedemdziesiątych komputery w przemyśle były dość powszechne) bardzo uprości to do obrotu elektronicznego.


Wyszło jak widać bo oczywiście – prawnicy. Dziś do każdego produktu jest tona papierowych zaświadczeń na materiał, na licencję tego co robił, tego co mu wydawał, na laboratorium, które potwierdza jakość wykonania, test próbek, test prototypu, spełnienia wymogów… jak patrzę na ścianę zaświadczeń ciasno upakowanych na półkach, to mnie krew zalewa – pięćdziesiąt lat po tym, jak to wszystko miało być niby elektronicznie – nie dało się – przez prawników.




Ciekawym jest jednak skąd wzięło się w cywilizacji technicznej takie zaburzenie umysłowe (ponieważ ten chory pomysł nie jest objawem zdrowia psychicznego) jak pozytywistyczne prawo, gdzie nie ma materialnego dowodu, iż coś działa – czyli parcia na prawdę, a jest zaufanie do kłamstwa – do formalnego zaświadczenia o formalnej socprawdzie. Otóż same źródła tego pomysłu są zupełnie obce kulturowo i zakrawają na żart – ten wirus informacyjny, ta forma wojny z naszym myśleniem, aby nas kontrolować, wynika z kabalistycznych analiz lingwistyki – manipulacji słowem. Jej pierwsze przejawy pojawiły się jeszcze przed czasami Nerona w Rzymie. Dlatego socprawnikami, autorytetami moralnymi i innymi władcami niebiorącymi odpowiedzialności za władanie i nieponoszącymi konsekwencji swoich „dobrych rad” jest właśnie nacja specjalizująca się w takim operowaniu własną literaturą. Mają w tym niebywałą praktykę, więc wdrożyli to wszystkim i większość dała się nabrać.


W rezultacie mamy stada inteligentnych ludzi, którzy uczą się bzdurnych, wymyślonych przez innych ludzi zasad, zamiast poznawać te rządzące rzeczywistością – badać rzeczywistość i wytwarzać z jej depozytów materialne bogactwo. Prawo to rojenia – zajmowanie się cudzymi rojeniami, ich analiza i stosowanie w życiu, egzekwowanie ich wobec innych, aby tak żyli, to absurd od samych podstaw godzien tylko odrzucenia. Ale…


Ale z przyczyn lingwistycznych, z podstaw samego sposobu naszej komunikacji, z powodu rozkładu głupich i naiwnych względem cwańszych od siebie ta metoda sprawowania władzy na ludźmi, jak i nad szympansami, jest równie skuteczna. Dla głupszych od Ciebie nie jest istotne czy kłamiesz i jakie niestworzone farmazony opowiadasz – ważne czy oni uważają Ciebie za bardziej kompetentnego od siebie, a to nie wynika z Twoich dokonań faktycznych, a wyłącznie z tego jak obrazujesz im to słowami i postawą. To małpia kraina iluzji, dla małpich królów w krainie małpetów.


To najstraszniejsza pułapka, wpadamy w nią wszyscy. Nie macie chyba złudzeń co do tego, że umiem operować słowem i czytają to nie tylko ludzie rozgarnięci, ale również tacy mniej kumaci, co rozumieją co piąte zdanie. A tacy zastosują uproszczone metody egzekwowania socprawa, jakie się im wyłoży. I tak – właśnie do takich typów, do ludzkiego śmiecia, który tak się do żadnej roboty nie nadaje, że każemy im zakładać mundury (aby kretyna było łatwiej rozpoznać) i z groźnymi minami, ufając w powagę wykonywanych czynności zmuszamy ich do stania na rogach ulic, zamiast słupów wskazujących gdzie jest państwo – takich, jakie wbijał Chrobry. To właśnie dla tego najgłupszego elementu w społeczności jest wiara w socprawo, jaką sprawują uczeni w manipulacji słowem prawnicy. Po to mają tę tępą biurwę, aby egzekwować od nas dobra, jakie według socprawa sobie przyznali i po to mają tych kretynów z pałami, aby nam coś odebrać siłą. To że część z nas się uodporniła na tę technikę, nie ma znaczenia. Większość ludzi jest przeciętna i pod przemocą kretynów na rozkaz lepszych cwaniaków odda owoce swojej pracy w taki czy inny sposób.


Cały problem takiego rozwiązania jest taki, że szympansy dalej zbierają i polują, a my od trzystu lat kręcimy się w kółko, wymyślając, na uzasadnienie rozrastającego się jak rak absurdu, teorię cykli gospodarczych, które istnieją tylko w naszych głowach.


Problem jest dość banalny – każdy rozgarnięty człowiek, który zamiast inżynierem od biologii, maszyn, organizacji pracy i produkcji, górnictwa, infrastruktury czy latających dywanów został prawnikiem, teologiem, artystą jest nie tylko rozpustą, na jaką z pewnością nas stać (wszak inżynierowie dają takie bogactwo, że i mecenat na sztukę z tego wynika), ale też w przypadku prawników (a dawniej teologów gdy to działało na pramałpety) powoduje realne szkody i nadmierny rozrost ułamka studiujących te bzdury.


Rzućcie okiem na to co się porobiło na jankeskich uniwersytetach – jaka tam jest „kadra”. U nas jest jeszcze gorzej, u nas nawet nie ma do czego tego porównać. Doszło do tego, że żeby nauczyć się zarządzania bankami, ubezpieczalniami i piramidami finansowymi wojskowa bezpieka musiała wysłać swoje dzieci za granicę po nauki – ponieważ w kraju nie było nikogo, kto by się na tym znał.


Cofka techniczna


Coś co próbują wdrożyć w Unii Nordyckiej – populacja jest jaka jest, presja na kształcenie powstaje – sockrzykacze zaczęli wysuwać koncepcję, że każdy powinien tak się wykształcić, aby nie potrzebował wsparcia od społeczeństwa (przy 90% podatkach – marzenia), ale żeby to wszystko zadziałało przy poziomie imigracji, należy uprościć prace najprostsze i zluzować nieco z automatyzacją (wyższą niż w przemyśle niemieckim, ale niższą niż w japońskim), dopuszczając „smarowanie” systemu przymkniętymi oczami na drobnicę MiSiów, która się przy tym będzie krzątać, zapewniając sprawne działanie. Cała ta Unia Nordycka to jest populacja na poziomie Polski (prawie), a mają kilka rządów etc i planują wprowadzić wspólne obywatelstwo na obszarze – próba konsolidacji – już im Rosjanie pozwolą się konsolidować na swojej granicy, już się rozpędzili.


Ze względu na wskazany problem poziomu technicznego mieszkańców, ale i możliwość presji geopolitycznej wynikłej z przerwania łańcuchów dostaw, wdrażane jest odtwarzanie przemysłu o prymitywniejszej technologii, maszyn półautomatycznych niewymagających takiej liczby trudnych w kształceniu i nabywaniu praktyki techników (drogich serwisantów). O ile w korpo poziom techniczny się utrzyma (tam nikt nie patrzy ile to będzie kosztować), to powszechny poziom techniczny obsługi tego korpo spadnie do dających się ogarnąć ludzkim rozumem poziomów, a na detale przymknie się oczy do czasu, kiedy uda się rozruszać edukację i wdrożyć rozwiązanie japońskie (ze wszystkimi jego przykrymi konsekwencjami).


Pozornie to rozwiązanie jest korzystne dla MiSiów, ale to tylko pozór, ponieważ taka cofnięta gospodarka, jakkolwiek konkurencyjna wobec tych co wpadną w pułapki populacyjne i edukacyjne, to jednak jest gospodarką biedną w porównaniu do zdyscyplinowanego społeczeństwa pchającego technologię naprzód. Ale być może to jest jakieś wyjście, które pozwoli popchnąć cywilizację techniczną mimo powstałych problemów omówionych wyżej.


Istotna jest też specyfika – w Unii Nordyckiej wbijany w ziemię rozwiązaniami jest biznes oparty o IT czy usługi finansowe, doradcze, obsługę prywatnej biurwy – wszystko to jest outsourcingowane poza obszar Unii, albo rośnie mimo biurwy (IT), ponieważ jest aż taki niedosyt na rynku. Tych obszarów nie da się technicznie cofnąć – nie cofnie się języków umów, czy języków oprogramowania o dekadę. I dlatego nie pcha się ich rozwoju, natomiast branże takie jak przetwórstwo drewna, leśnictwo, metalurgia, wydobycie, przemysł ciężki, obsługa technicza przemysłu, infrastruktura, budownictwo – owszem da się cofnąć albo utrzymać na poziomie półautomatycznym, zasilając braki populacją młodą o niskich kwalifikacjach – czyli niewolnikami. Na pustych bezkresach Unii Nordyckiej ma to jakiś sens przy ocieplającym się klimacie. W przeludnionej Korei czy Szwajcarii – żadnego.


Kombinacje czynników


Z wymienionych wyżej problemów dla dwóch konkurujących systemów dalszego rozwoju sprawowania władzy nad coraz większymi populacjami (mimo depopulacji populacja rośnie – życie sobie radzi) mogą wyniknąć obszary, być może będą to jeszcze państwa albo federacje, w których gospodarka będzie rozwijać się z odstającą od przodowników prędkością. Będzie tam po prostu biednie. Różnie też w takich obszarach uda się gromadzić władzę i majątek indywidualny. Różne będą skutki fiskalne, a najistotniejsze – różna będzie władza władców takich obszarów i różna wynikająca z tego rzeczywista wolność. I różny schemat bytowania populacji – w najbardziej opresyjnym systemie parcia naprzód techniką i edukacją ludność będzie mieszkać w obozach koncentracyjnych, jakimi są miasta. W rozpasanym socjalizmie będą to obozy bezprawia – także miasta. W obu wypadkach realną władzę w miastach będą sprawować nieukonstytuowane grupy nieformalne – gangi, mafie, policje, milicje, kulty. Będzie tam panować anarchia. To taka właściwość od czasu, kiedy wiele budynków w jednym miejscu dawno temu ktoś nazwał miastem.


W kolejnym artykule przedstawię wnioski praktyczne – jak zająć pozycje w biznesie w różnych rozwiązaniach, jakie powstaną nam na globusie.


Zarobmy.se - portal biznesu praktycznego


3r3
O mnie 3r3

Zarobmy.se to portal dla osób chcących zacząć biznes oparty o umiejętności praktyczne - rzemiosło i wytwórczość.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo