(...)Anonimowy wiezień rozmawiał z Bradem Hamiltonem i Brucem Goldingiem z The Post, spędził kilka miesięcy w specjalnej jednostce mieszkaniowej 9 South dla ważnych więźniów oczekujących na proces - jak Epstein.
Nie ma mowy, żeby człowiek mógł się zabić. Za dużo czasu spędziłem w tych jednostkach. To niemożliwe.
Pomiędzy podłogą a sufitem jest jak 8 lub 9 stóp. Nie możesz do niczego się podwiązać.
(....)
Kiedy domniemają samobójstwo, wsadzają cię w biały fartuch, kaftan bezpieczeństwa. Upewniają się, że dana osoba nie może być dla siebie szkodliwa.
Odzież, którą ci dają, to kombinezon. Wszystko ma kolor ciemnobrązowy.
Czy mógł to zrobić z łóżka? Nie proszę pana. Jest stalowa rama, ale nie można jej przenieść. Nie ma oprawy oświetleniowej. Nie ma żadnych drążków.
Nie dają czegoś co może stworzyć narzędzie śmierci. Chcesz napisać list, dają ci gumowe długopisy i może raz w tygodniu kawałek papieru.
Nic twardego ani metalowego (...)
To tak, jakbyś był zwierzęciem i zostałeś zabrany do hodowli. Facet taki jak Jeffrey, to jak „Holy sh-t”.
Powiedziałem rodzicom, żeby tam nie przychodzili. Boga nie ma w budynku.
Miałem kilka ciężkich incydentów w budynku. To, co się stało, jest traumatyczne.
Niektórzy strażnicy wiedzą, że ludzie cierpią. Wiedzą coś, czego reszta świata nie widziała, że takie miejsce istnieje w tym kraju.
Jeśli strażnicy zobaczą, że facet się łamie, pomogą ci się złamać.
Ale głęboko wierzę, że Jeffrey Epstein nie popełnił samobójstwa. Po prostu tak się nie stało.
