zbigniewstefanik zbigniewstefanik
1265
BLOG

Lepszy rydz, niż nic. Wnioski po szczycie europejskim

zbigniewstefanik zbigniewstefanik Polityka Obserwuj notkę 9

Podczas szczytu europejskiego, który odbył się w Brukseli w dniach 20-21 marca bieżącego roku, postanowiono ogłosić kolejne « sankcje » wobec Rosji. Lista osób objętych zakazem wjazdu do państw członkowskich Unii Europejskiej i blokada kont w bankach Wspólnoty Europejskiej została uzupełniona o następne dwanaście nazwisk. Na liście tej znaleźli się między innymi bliscy współpracownicy rosyjskiego prezydenta, jak również osoba, o której potocznie mówi się „bankier Putina”. Oprócz tego szefowie rządów i państw członkowskich w UE oraz francuski prezydent postanowili odwołać szczyt Unia Europejska - Rosja. Współpraca wojskowa państw Unii Europejskiej z Rosją Putina (w tym głównie Francji i Niemiec) ma być zawieszona. Ponadto została podpisana polityczna część umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Ukrainą.

Decyzje podjęte na wyżej wymienionym szczycie europejskim, jak również te postanowienia Wspólnoty Europejskiej, których na tym szczycie zabrakło, skłaniają mnie do następujących wniosków.

Po pierwsze, Unia Europejska i jej państwa członkowskie przyjęły do wiadomości - a można również odnieść wrażenie, że zaakceptowały - rosyjską aneksję Krymu i Sewastopola. Albowiem owe zagarnięcia nie spotkały się ze zdecydowaną ripostą ze strony Unii Europejskiej, która mogła mieć postać adekwatnych i bolesnych sankcji wobec Rosji. Państwa członkowskie UE nie zdecydowały się na gospodarcze sankcje wobec Rosji Putina, a jedynie na symboliczne zablokowanie rosyjskich kont. Zresztą działania te nie zrobiły większego wrażenia ani na Władimirze Putinie, ani na jego otoczeniu.

Po drugie, należy zauważyć, iż Unia Europejska nie potrafi wypracować skutecznej strategii, która byłaby w stanie zapobiec ewentualnym rosyjskim agresjom i aneksjom w przyszłości. Po rosyjskiej inwazji na Gruzję (w sierpniu 2008 roku) winą za konflikt gruziński obarczano w Unii Europejskiej (a zwłaszcza w jej zachodniej części) prezydenta Micheila Saakaszwiliego. Panował wówczas pogląd, iż Gruzja popełniła błąd, albowiem odpowiedziała na rosyjską agresję działaniami militarnymi, co Putinowi dało pretekst do całkowitej inwazji na Gruzję. Owa inwazja została jednak zatrzymana w wyniku działań ówczesnego prezydenta Francji Nicolasa Sarkoziego, który przekonał ówczesnego rosyjskiego premiera do odstąpienia od aneksji całej Gruzji.

Taka teza dominowała w przestrzeni publicznej i politycznej UE. Kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na Krym, Unia Europejska usilnie przekonywała władze w Kijowie, aby nie popełniali - ich zdaniem - tego samego « błędu », co Saakaszwili i nie odpowiadali ogniem na rosyjską agresję. Kijów posłuchał Unii Europejskiej, jednak dla ukraińskiej integralności terytorialnej okazało się to nieskuteczne, a dla samej Ukrainy - niekorzystne. Inwazja rosyjska na Krym przebiegła - z punktu widzenia Rosji Putina - bardzo sprawnie. Władimir Władimirowicz po prostu włączył Krym i Sewastopol do Federacji Rosyjskiej. A Unia Europejska bezsilnie się temu przyglądała.

Po trzecie, można powiedzieć: „dwa zero dla Władimira Putina”. Albowiem rosyjski prezydent ma powody do zadowolenia z wyników wspomnianego szczytu europejskiego. Unia Europejska nie podjęła daleko idących sankcji gospodarczych wobec Rosji i przyjęła do wiadomości zaanektowanie przez niego Krymu i Sewastopola. Dodatkowo, Unia Europejska podpisała jedynie polityczną część umowy stowarzyszeniowej Ukrainy ze Wspólnotą Europejską. To prezydentowi Rosji w niczym nie przeszkadza. Polityczna część tej umowy jest tylko polityczną deklaracją intencji i woli współpracy pomiędzy Ukrainą i Unią Europejską. Zaś to część gospodarcza tej umowy (w tym momencie nie podpisana) określała zasady, warunki i zakres współpracy (także gospodarczej) Unia Europejska - Ukraina. A to właśnie ta część stanowi zagrożenie dla gospodarczych i geopolitycznych planów Putina., albowiem w przypadku jej podpisania, jego projekt unii celnej stanie się nie do zrealizowania.

Jednak Putin już wcześniej odniósł zwycięstwo nad Unią Europejską, a miało to miejsce w ubiegłym roku. W Syrii obóz władzy Baszszara al-Asada użył wówczas broni chemicznej. W Unii Europejskiej była wtedy mowa o zdecydowanej reakcji świata zachodniego, bardzo poważnie brano pod uwagę wariant militarny. Jednak Władimir Putin stanowczo sprzeciwił się militarnej interwencji USA i Francji (ze wsparciem Unii Europejskiej) przeciwko Baszszarowi al-Asadowi. Do owej interwencji ostatecznie nie doszło. Znaleziono kompromis, który miał dać stronie zachodniej możliwość zachowania twarzy. Baszszar al-Asad miał dobrowolnie oddać wszystkie posiadane przez siebie zasoby broni chemicznej, a Rosja miała być gwarantem tego, iż syryjski prezydent wywiąże się z tego zobowiązania. W sprawie syryjskiej Unia Europejska uległa Wladimirowi Putinowi. Kilka miesięcy później Unia Europejska uległa rosyjskiemu prezydentowi w sprawie jego aneksji Krymu i Sewastopola. A więc można powiedzieć, że w rozgrywce Unia Europejska-Rosja Putina jest dwa do zera dla Rosji Putina.

Po czwarte, brak stanowczych kroków Unii Europejskiej wobec Rosji Putina, co Wspólnota Europejska potwierdziła na wyżej wymienionym szczycie, odbiera wiarygodność prawu międzynarodowemu. Okazuje się bowiem, iż we współczesnej wspólnocie międzynarodowej opłacają się agresje i aneksje. Skoro Rosja nie poniosła żadnych konkretnych konsekwencji w związku z inwazją na Krym i zaanektowaniem Półwyspu i Sewastopola, to - być może - nie poniosą żadnych konsekwencji kolejne państwa, które - być może - w przyszłości będą rościły sobie prawo do części terytorium państw sąsiednich. Czy jesteśmy więc świadkami narodzin nowej jakości w stosunkach międzynarodowych, w których będzie dominowała siła, prawo pięści i prawo silniejszego?

Po piąte, zdaje się, iż Unia Europejska doszła do wniosku, że energetyczne i gospodarcze uzależnianie się od Rosji jest krótkowzroczne i niebezpieczne. Może o tym świadczyć decyzja uczestników tego szczytu europejskiego o zleceniu Komisji Europejskiej zbadania poziomu rosyjskich wpływów w Unii Europejskiej i w jej państwach członkowskich. Czy Unia Europejska potraktuje na serio możliwość uniezależnienia się od Rosji energetycznie i gospodarczo?

Po szóste, wyżej wymieniony szczyt europejski dowiódł, iż we Wspólnocie Europejskiej pozycja Polski i jej możliwość oddziaływania na europejskich partnerów była stanowczo przeceniana przez rząd RP i jego przedstawicieli. Europejscy partnerzy (a zwłaszcza Niemcy) nie przyjęli promowanej przez Polskę w Unii Europejskiej strategii szeroko rozumianej stanowczości wobec Rosji i samego Władimira Putina. Zamiast tego zdominował pogląd zachodnioeuropejski zakładający wyłącznie takie kroki, które nie skłóciłyby trwale Unii Europejskiej z Rosją Putina i nie zaszkodziłyby w sposób znaczący gospodarczym stosunkom zachód Unii Europejskiej - Rosja, czytaj Niemcy - Rosja, Francja - Rosja, Wielka Brytania - Rosja. Obecny stosunek Niemiec i Francji do Rosji Putina powinien skłonić polską dyplomację do zrewidowania strategii polskiej polityki europejskiej. Widać bowiem gołym okiem, że we wspólnocie europejskiej dominuje głównie interes narodowy, a zwłaszcza gospodarczy. Zaś zasada europejskiej solidarności przegrywa z gospodarczym interesem największych państw członkowskich, a można i odnieść wrażenie, że owa zasada pozostaje jedynie w sferze teoretycznych europejskich wartości i należy ją traktować jako mit…

Unia Europejska nie zamierza podjąć zdecydowanych kroków wobec Rosji Putina i -  takie wrażenie można odnieść - zaakceptowała rosyjską aneksję Krymu i Sewastopola. Jednak w tym samym czasie widać wyraźnie, że Unia Europejska zaczęła rozważać ewentualność gospodarczego i energetycznego uniezależnienia się od Rosji. Unia Europejska nadal chce wspierać Ukrainę i jej transformacje, chociaż w tym momencie nie jest gotowa bronić ukraińskiej niepodległości, suwerenności i integralności jej terytorium.

Podsumowując ten szczyt można powiedzieć, że o ile można było spodziewać się większej długowzroczności Unii Europejskiej i jej państw członkowskich, to jednak niektóre z postanowień tego szczytu uprawniają do umiarkowanego optymizmu. A więc: lepszy rydz, niż nic.

* * *

 

Niepublikowane na portalu Salon24 teksty mojego autorstwa znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:

 

http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/

 

oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:

 

http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html

 

Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.

Szanowni Państwo, nazywam się Zbigniew Stefanik. Ze względu na pojawiające się od pewnego czasu zarzuty pod moim adresem, w pierwszej kolejności pragnę Państwa poinformować, że jestem osobą niewidomą, co znacząco utrudnia mi korzystanie ze wszystkich możliwości, które oferują media internetowe, na których publikuję moje artykuły. Niestety, z powodów technicznych nie mam możliwości odpisania na komentarze, które, Szanowni Czytelnicy, umieszczacie pod moimi notkami. Mimo to, za niezależny od mojej woli brak odpowiedzi, wszystkich Czytelników najmocniej przepraszam! Pragnę jednak podkreślić, że mam możliwość czytania Państwa komentarzy i bez wyjątku zapoznaję się z nimi wszystkimi. Dlatego bardzo proszę o nie zrażanie się moim brakiem technicznych możliwości niezbędnych do odpowiedzi na komentarze i aktywne włączenie się do dyskusji. Zapraszam wszystkich Czytelników do komentowania moich tekstów. Wszystkie Wasze komentarze są dla mnie cenne, te nieprzychylne również. Jednocześnie, drodzy Czytelnicy, informuję Was, że jeśli będziecie chcieli, bym odpowiedział na Wasz komentarz, dotyczący jakiegoś mojego artykułu, to możecie go Państwo przesłać na następujący adres e-mail: solidarnosc.stefanik@laposte.net. Gwarantuję, iż odpowiem na wszystkie Państwa ewentualne uwagi i komentarze - drogą e-mailową. Jednocześnie przepraszam za niedogodności, które wynikają z kwestii niezależnych ode mnie oraz z góry dziękuję za wyrozumiałość. Urodziłem się w Polsce, lecz od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkam we Francji. Z wykształcenia jestem politologiem i europeistą, ukończyłem Instytut Studiów Politycznych w Strassburgu oraz College of Europe w podwarszawskim Natolinie. Obecnie jestem publicystą, polsko-francuskim obserwatorem i komentatorem zarówno polskiego, jak i europejskiego życia politycznego. Posiadam polskie i francuskie obywatelstwo. Na co dzień żyję pomiędzy Strassburgiem i Wrocławiem, między Francją i Polską. Aktualnie nie jestem członkiem żadnej partii politycznej w Polsce. Do czasu wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2011 roku, byłem aktywnym uczestnikiem polskiego życia politycznego. Początkowo działałem w krakowskich strukturach PiS. W szeregi tej partii wstąpiłem w maju 2005 roku. Następnie współpracowałem z posłanką Aleksandrą Natalli-Świat, jako jeden z jej asystentów. Po katastrofie smoleńskiej postanowiłem opuścić partię Prawo i Sprawiedliwość. Swoją rezygnację ogłosiłem w sierpniu 2010 roku. Opuszczenie partii - z którą współpracowałem przez ponad pięć lat - było dla mnie niezwykle trudną decyzją. Wpływ na nią miały przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze, podjąłem tę decyzję ponieważ nie potrafiłem zaakceptować retoryki Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników, która niemal od 10 kwietnia 2010 roku zaczęła przypominać postulaty skrajnej prawicy. Po drugie, nie mogłem się zgodzić na sposób, w jaki liderzy PiS traktowali najwyższych przedstawicieli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej; rządzących, którzy zostali przecież wybrani większością głosów w demokratycznych wyborach. Po wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości zaangażowałem się w budowę partii Polska Jest Najważniejsza. Z ramienia tej partii w 2011 roku zostałem kandydatem do Sejmu RP w okręgu wyborczym nr 3. Jestem zwolennikiem politycznego centrum. Moje poglądy na problemy gospodarcze są bardziej zbliżone do wizji społecznej, niż liberalnej. Jestem zwolennikiem państwa opiekuńczego, jednak na ściśle określonych zasadach. W mojej opinii państwo powinno być opiekuńcze, dopóki nie dławi inicjatywy społecznej i gospodarczej. Uważam bowiem, że to właśnie indywidualna inicjatywa jest główną siłą, która napędza rozwój gospodarczy i społeczny; jest niezbędnym czynnikiem dla utworzenia silnej klasy średniej, jak również dla społeczeństwa obywatelskiego. Jestem zwolennikiem państwa o świeckim charakterze, mimo, iż jestem ochrzczonym i wierzącym katolikiem. Uważam jednakże, że wiara to indywidualna sprawa każdego obywatela. Dlatego państwo nie powinno popierać, ani finansować żadnej wspólnoty religijnej. Jestem zwolennikiem polskiej integracji z Unią Europejską, bowiem uważam, iż dla Polski to bezprecedensowa szansa na udoskonalenie naszego Państwa i na niespotykany dotąd rozwój gospodarczy. Jednakże - w moim przekonaniu – o integracji europejskiej nie można mówić, iż jest dobra lub zła. Rozpatrywanie jej w takich kategoriach jest błędem! Integracja europejska jest po prostu konieczna w zglobalizowanym świecie, gdzie gospodarcza i polityczna konkurencja jest bezwzględna i nie pozostawia żadnego miejsca dla osamotnionych państw, które pozostawałyby poza ponadregionalnymi wspólnotami. Świat się zmienia, należy się więc zmieniać razem z nim! Tylko w zintegrowanej i silnej Unii Europejskiej można budować silną Polskę, gdyż pojedyncze państwa nie mają żadnych szans na sprostanie gospodarczej konkurencji i społeczno-politycznym wymogom świata w dwudziestym pierwszym stuleciu. Stąd konieczność polskiej integracji z Unią Europejską, bez której Polska nie ma żadnych szans na rozwój, żadnych szans na obiecującą przyszłość pod względem znaczenia politycznego w Europie i na świecie. Zapraszam wszystkich do zapoznania się z moimi artykułami, w których pragnę podzielić się z Państwem swoim punktem widzenia na tematy związane z wydarzeniami na polskiej i europejskiej scenie politycznej. Zapraszam także do kulturalnej i merytorycznej dyskusji. Mam świadomość, iż polityka budzi wiele bardzo silnych emocji. Mimo to byłbym wdzięczny za debatę pozbawioną niepotrzebnej agresji i zacietrzewienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka