„Putinizacja”, „miękka dyktatura”, „autorytaryzm rządów bezprawia”, „faszyzowanie rządu skrajno-prawicowego” - oto tylko kilka przykładów sformułowań, czy wręcz epitetów, które można zaobserwować w zachodnioeuropejskich massmediach w odniesieniu do Polski.
Zachodnioeuropejskie środki masowego przekazu (w tym głównie niemieckie i francuskie) przedstawiają Polskę, jako kraj niedemokratyczny, ksenofobiczny i egoistyczny; jako kraj, który wziął polityczny rozwód z Unią Europejską; jako kraj, który z członkostwa w Zjednoczonej Europie chce czerpać jedynie korzyści, nie partycypując przy tym w rozwiązywaniu europejskich problemów.
Instytucje Unii Europejskiej wyrażają swoje zaniepokojenie polskim kryzysem konstytucyjnym i proponują swoją pomoc w rozwiązaniu tego sporu. Jednak warto zadać sobie pytanie, czy troska państw zachodniej Europy, jak i zaniepokojenie obecnym prawno-politycznym kryzysem w Polsce, nie jest tak naprawdę przejawem politycznej hipokryzji? Albowiem warto zastanowić się, czy przez wyrażenie chęci wsparcia w rozwiązywaniu obecnych konstytucyjnych, prawnych i politycznych konfliktów w Polsce, instytucje Unii Europejskiej nie dążą do narzucenia Rzeczpospolitej pewnej formy politycznego modelu ustrojowego, polegającego na tym, że Polacy mają dostosować się do tego, co w Europie Zachodniej uznaje się za demokrację...
Warto rozważyć, czy wyrażanie przez państwa Europy Zachodniej zaniepokojenia bieżącą sytuacją w Polsce nie jest tak naprawdę umotywowane wolą ingerencji w wewnętrzne sprawy Rzeczpospolitej, co do których zachodnioeuropejskie elity polityczno-medialne zdają się nie być mediatorem, czy obiektywnym obserwatorem, ale raczej stroną, czy - po prostu - uczestnikiem polsko-polskiego konfliktu politycznego; uczestnikiem zainteresowanym tym, aby polskie polityczne i prawne spory rozwiązywać tak, żeby skorzystał na tym ktoś z zewnątrz...
Brak zrozumienia polskich spraw? Brak wiedzy w zakresie poszczególnych aspektów polskiego życia społeczno-politycznego? Niedokładne informacje, co do polskiego sporu politycznego, konstytucyjnego i prawnego? Nie. Zdaje się, że mamy do czynienia z zorganizowaną za granicą nagonką na Polskę; nagonką, która jakiś czas temu przybrała systematyczny charakter.
Zachodnioeuropejskie massmedia, w odniesieniu do polskiego sporu o Trybunał Konstytucyjny, przedstawiają wyłącznie narracje politycznej opozycji wobec aktualnie rządzących Polską. Co więcej, największe stacje telewizyjne i radiowe we Francji, w Niemczech i nie tylko w tych zachodnioeuropejskich państwach, za swoją przyjmują narrację obozu politycznego pozostającego w kontrze do obecnie rządzących Rzeczpospolitą - narrację w sprawie bieżącej sytuacji politycznej w naszym kraju.
Oto jeden spośród wielu przykładów. Po manifestacji zorganizowanej przez szeroko pojęty polityczny obóz antyPiS-owski, która odbyła się w Warszawie 7 maja bieżącego roku, massmedia na zachodzie (we Francji, w Niemczech i nie tylko) podały informację, jakoby w tej manifestacji wzięło udział co najmniej 250 tysięcy osób. Niektóre zachodnie agencje prasowe mówiły nawet o manifestacji półmilionowej; manifestacji, która miała, zdaniem wyżej wymienionych ośrodków medialnych, zgromadzić zwyczajnych obywateli oburzonych rządami PiS-u. Co do samej wyżej omawianej manifestacji politycznego obozu antypisowskiego, owe zgromadzenie miało dowodzić - zdaniem większości zachodnich środków masowego przekazu - iż w Polsce mamy do czynienia z masowym buntem przeciwko obecnie rządzącej naszym krajem tzw. Zjednoczonej Prawicy.
Massmedia niemieckie i francuskie, podając liczbę osób, które miały wziąć udział w manifestacji z 7 maja, przekazywały niemal wyłącznie dane ogłoszone przez warszawski ratusz. Jednak niemal nikt na Zachodzie nie odnotował, iż polska policja państwowa, co do liczebności osób manifestujących tego dnia, podała nieco niższą liczbę, niż stołeczny ratusz... Ponadto francuskie i niemieckie massmedia nie zwróciły większej uwagi, iż w tej manifestacji osobiście wzięła udział prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Skoro pani prezydent miasta stołecznego osobiście uczestniczyła w tym zgromadzeniu, to można przecież poddać w wątpliwość obiektywizm jej współpracowników, kiedy ci przekazywali liczbę osób, które miały tego dnia wyrażać w stolicy swój przeciw przeciwko obecnej władzy w Polsce. Jednak ani we Francji, ani w Niemczech nie przebiła się informacja o tym, że włodarze warszawskiego ratusza mogą przekazywać nieobiektywne informacje, co do zgromadzenia, w którym wzięła udział ich szefowa...
Od dłuższego czasu w mediach francuskich przedstawia się rzekomych „bezstronnych ekspertów” do spraw polskich; ekspertów, którzy bez przerwy mówią o „putinizacji” i faszyzmie w Polsce. Jednak owi eksperci, którzy w mediach francuskich o sprawach polskich wyrażają swe opinie, w żaden sposób niezależnymi ekspertami nie są i biorą oni nierzadko czynny udział w bieżącym polskim sporze politycznym. Przykładów na to jest wiele, ja podam tylko jeden. Profesor Georges Mink często występuje we francuskim radiu France Inter, jako ekspert do spraw polskich i wyraża się on o obecnej polskiej władzy w sposób - najdelikatniej to ujmując - jej nieprzychylny. Jednak trudno w tej kwestii uznać pana profesora za osobę bezstronną, czy też za bezstronnego eksperta do spraw polskich. Czy pan profesor Mink nie jest od wielu lat związany z medialnym i politycznym obozem antyPiS-owskim? Czy pan profesor Mink nie jest od wielu lat związany ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”?
Warto przypomnieć sobie, kiedy w zachodniej Europie rozpoczęła się nagonka na Polskę. Owa nagonka zaczęła się jeszcze w czasach, gdy w Polsce rządziła koalicja PO-PSL. Owa nagonka rozpoczęła się wówczas, kiedy ówczesna premier RP Ewa Kopacz zapowiedziała, że Polska nie zamierza przyjmować rzesz muzułmańskich imigrantów. Na reakcję na te słowa nie trzeba było długo czekać. Przewodniczący europarlamentu Martin Schultz oskarżył Polskę o egoizm i brak europejskiej solidarności. Co więcej, przewodniczący europarlamentu (zresztą nadal sprawujący ten urząd) zagroził Polsce, że w przypadku odmowy przyjęcia muzułmańskich imigrantów, naszemu krajowi mogłyby zostać odebrane europejskie fundusze. Inni zachodnioeuropejscy politycy również nie przebierali w słowach, co do Polski, kiedy to okazało się, że nasz kraj niechętnie odnosi się do masowego przyjmowania muzułmanów na swe terytorium. Dlaczego Polska jest nieustannie atakowana na Zachodzie przez tamtejsze massmedia i przez czołowych polityków zachodnioeuropejskich? Dlatego, iż Rzeczpospolita odważyła się powiedzieć „nie” masowej muzułmańskiej imigracji. Nasz kraj jest tak bardzo atakowany na Zachodzie, albowiem, jeśli Polska wytrwałaby w swym postanowieniu o niewpuszczaniu muzułmańskich imigrantów na swe terytorium, to wówczas Rzeczpospolita stałaby się przykładem do naśladowania dla tych wszystkich, którzy w zachodniej Europie muzułmańskich imigrantów nie chcą. A przecież we Francji, w Niemczech, w Belgii, w Holandii, we Włoszech i nie tylko w tych krajach, nie brakuje przeciwników przybywających potężnych rzesz muzułmanów do Europy. Pomimo nachalnej propagandy massmediów na Zachodzie, propagandy, która ma przekonać mieszkańców Europy Zachodniej do „tolerancji” wobec muzułmańskich przybyszy, w zachodniej Europie grupa przeciwników wobec napływowi muzułmanów i niekończącej się do Europy masowej muzułmańskiej imigracji nie topnieje, wprost przeciwnie. Obecnie w Europie (w tym w jej zachodniej części) przeciwnicy muzułmańskiej imigracji rosną w siłę i liczebność...
Unia Europejska znalazła się na zakręcie, a dotychczasowy europejski porządek polityczny jest coraz bardziej i coraz skuteczniej podważany w państwach Europy Zachodniej. We Francji Front Narodowy uzyskuje coraz wyższe wyniki wyborcze. W Niemczech partia AfD (Alternatywa dla Niemiec) również rośnie w siłę i w błyskawicznym tempie powiększa swój kapitał polityczny. W Austrii i w Szwecji polityczne formacje, które podważają dotychczasowy polityczny porządek panujący w Unii Europejskiej, zaczynają przejmować polityczny leadership w swych rodzimych krajach. Strach związany z obecnością olbrzymiej liczby muzułmanów, jak i z masowym napływem kolejnych, w zachodniej Europie jest coraz większy. Strach ten jest tym bardziej potęgowany wyborczym zwycięstwem muzułmanina w wyborczym wyścigu o fotel burmistrza Londynu. Albowiem wyborcze zwycięstwo Sadiqa Khana w stolicy Anglii dowodzi, iż muzułmanie są w stanie przejmować urzędy i najwyższe stanowiska w zachodniej Europie; wyborcze zwycięstwo Khana dowodzi, że muzułmanie będą mogli (o ile nic się nie zmieni) przejąć w przyszłości władzę na Starym Kontynencie i stać się w Europie Zachodniej większością; większością rządzącą Europą, być może nawet większością budującą w przyszłości nowy europejski porządek...
Dotychczasowy polityczny porządek w Unii Europejskiej jest coraz bardziej podważany i chwieje się on coraz bardziej. Polskie „nie” dla muzułmańskich imigrantów może spowodować, że za polskim przykładem pójdą inni i to w zachodniej Europie, gdzie polityka multikulti i źle pojęta tolerancja stanowią jeden z głównych politycznych filarów obecnie panującego w tej części kontynentu politycznego i społecznego porządku. Polska dla tego wyżej wymienionego porządku, z punktu widzenia większości politycznych i opiniotwórczych zachodnioeuropejskich elit, stanowi niebagatelne zagrożenie. Stąd systematyczne i nasilające się ataki na Polskę; ataki, które z pewnością będą przybierały na sile, jeśli Rzeczpospolita wytrwa w swym postanowieniu o nie wpuszczaniu na swe terytorium rzesz muzułmańskich imigrantów.
Dotychczas panujący polityczny porządek w Unii Europejskiej jest coraz bardziej zagrożony upadkiem. Być może za kilka lat Polska będzie musiała stawić czoła rzeczywistości, w której we Francji będzie rządził Front Narodowy, a w Niemczech AfD. Warto również zauważyć powiew zmian, który może napłynąć zza oceanu. Albowiem wyborcze zwycięstwo Hilary Clinton w żadnym razie nie jest przesądzone, a Donald Trump ma realne szanse na zajęcie fotela prezydenta USA. Jeśli Donald Trump zastąpi Baracka Obamę w Białym Domu, to co to będzie oznaczało dla świata, dla Europy i - co za tym idzie - dla Polski?
Z jednej strony islamiści i potężne rzesze muzułmanów w zachodniej Europie; rzesze, których coraz więcej mieszkańców Europy Zachodniej po prostu nie chce na Starym Kontynencie. Z drugiej strony Rosja Wladimira Putina i jej agresywne kroki, jej imperialne dążenia, jej poczynania świadczące o zamiarze Kremla dokonania rosyjskiej ekspansji na Zachód. Dodatkowo, perspektywa obejmującego urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki przez Donalda Trumpa i w takim wypadku trudna do przewidzenia polityczna i międzynarodowa strategia nowego prezydenta USA. Nadchodzą niepewne i trudne czasy. Nadchodzi era, w której Polska będzie musiała zmierzyć się z kontekstem i otoczeniem międzynarodowym, zdominowanym przez duże turbulencje. Być może nasz kraj (i to już w nie tak bardzo oddalonej przyszłości) będzie musiał zmierzyć się z ustanawianiem na europejskim kontynencie nowego politycznego ładu; porządku, spowodowanego upadkiem dotychczasowych rządów w zachodniej Europie i polityczną klęską obecnie rządzących w większości krajów zachodnioeuropejskich politycznych formacji, związanych z albo szeroko pojętą europejską chadecją, albo związanych z tak zwanymi europejskimi socjalistami. Jaką strategię powinna więc Polska przyjąć na trudne czasy?
1) Spór w Rzeczpospolitej o Trybunał Konstytucyjny musi natychmiast zostać zakończony, a kompromis w tej sprawie, pomiędzy uczestnikami tego konfliktu, musi bezzwłocznie zostać zawarty. Tak, aby odebrać zagranicznym ośrodkom medialnym i politycznym możliwość oskarżania Polski o nieprzestrzeganie demokratycznych standardów i zasad państwa prawa.
2) Polskie spory i polskie problemy polityczne muszą wyłącznie być rozwiązywane nad Wisłą i żadna formacja polityczna nie powinna wynosić na zewnątrz polskich konfliktów. Albowiem Polska skłócona i wewnętrznie podzielona to bardzo atrakcyjna perspektywa dla tych wszystkich państw i dla tych wszystkich zagranicznych polityków, którzy nie chcą, aby nasz kraj uzyskał (teraz, czy w przyszłości) status podmiotu w politycznych starciach o przyszłość Unii Europejskiej; jej kształt i jej polityczną tożsamość na następne lata, być może na następnych kilkadziesiąt lat.
3) W sprawach polityki międzynarodowej Polska musi mówić jednym głosem, a jej elity polityczne powinny wypowiadać się wspólnie, co do kwestii dla naszego kraju kluczowych, takich jak np. polska strategia w zakresie przyjmowania czy nie przyjmowania na terytorium Rzeczpospolitej „niepożądanych grup imigrantów”. Polityczne „nie” dla masowego napływu muzułmańskich imigrantów do Polski, powinno być wypowiedziane przez wszystkie ugrupowania i polityczne środowiska, składające się na polski pejzaż polityczny.
Tego wymaga polski interes narodowy. Nadchodzą trudne, a wręcz bardzo trudne i niezwykle skomplikowane czasy. Nadchodzi era, w której Polska będzie musiała podejmować trudne i brzemienne w konsekwencjach i skutkach dla naszego kraju (i jego obywateli) decyzje. Tego właśnie będzie wymagał od Rzeczpospolitej międzynarodowy kontekst i turbulencje, które w przyszłości staną się dominującą cechą międzynarodowego otoczenia, w którym Rzeczpospolita będzie musiała się poruszać. Nie czas więc na rodzime polityczne konflikty o pietruszkę.
Chwiejący się polityczny porządek w Unii Europejskiej. Masowy napływ muzułmanów do Europy. Agresywne kroki i poczynania Rosji Putina. Niepewność, co do politycznej i międzynarodowej strategii Stanów Zjednoczonych w następnych latach. W porównaniu do wyżej wymienionych zagadnień, spór w Polsce o Trybunał Konstytucyjny zdaje się być sporem nieistotnym; ów spór zdaje się być sporem o pietruszkę, a - powtórzę raz jeszcze - na konflikty o pietruszkę nie czas! Jak Polska może zapewnić sobie status podmiotu na arenie europejskiej i międzynarodowej? Mówiąc jednym i tylko jednym głosem, w sprawach dla Polski istotnych i kluczowych.
Trudne czasy czekają Europę, być może cały świat. Czy Polska będzie w stanie sprostać wymogom trudnych czasów? Wymogom, z którymi Rzeczpospolita będzie musiała nieuchronnie się zmierzyć? To zależy od tego, czy polskie elity polityczne będą w stanie zrezygnować (przynajmniej częściowo) z rodzimych wewnętrznych konfliktów o pietruszkę. To zależy od tego, czy polskie elity polityczne będą w stanie zdać sobie sprawę z wagi i skomplikowanego charakteru międzynarodowej sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie nasz kraj. To zależy od tego, czy polskie elity polityczne będą w stanie przyjąć do wiadomości, że z punktu widzenia Polski, co do pozycji i statusu naszego kraju na wiele przyszłych lat w Europie i w świecie (jak wiele na to wskazuje), właśnie rozpoczyna się gra o wszystko!
* * *
Niepublikowane w portalu Salon24 teksty mojego autorstwa, znajdą Państwo na moim blogu, pod adresem:
http://www.zbigniew-stefanik.blog.pl/
oraz w serwisie informacyjnym Wiadomości24, na stronie:
http://www.wiadomosci24.pl/autor/zbigniew_stefanik,362608,an,aid.html
Zapraszam Państwa do ich lektury i merytorycznej dyskusji.
Komentarze