Byliście kiedyś na moście Niemcowa w Moskwie?
Domyślacie się zapewne co to za most. To jest most tuż pod Kremlem. Na tym właśnie moście został zamordowany Borys Niemcow. Znani nam czytający ten tekst komentatorzy z Rosji, powiedzą: „Nie ma mostu Borysa Niemcowa w Moskwie. Jest most, który nazywa się Bolszoj Moskworeckij”. Od razu pragnę wyjaśnić powołując się na wybitnego Rosjanina – pisarza i publicystę Wiktora Jerofiejewa*), że przecież istnieją dwie Rosje. I dla przedstawicieli każdej z tych dwóch różnych Rosji, nazwa mostu, na którym popełniono morderstwo czołowego przeciwnika Putina jest inna.

Dwie Rosje
Siedzę i martwię się o Rosję, której nie ma. Zeszła na psy. Pojmowana przeze mnie Rosja mieści się w mojej głowie i wśród książek w moim gabinecie. Moja Rosja to przede wszystkim Rosja Turgieniewa, a nawet Okudżawy i Wysockiego.
Moją Rosję w ostatnim czasie chwyciła za gardło inna Rosja - Rosja Konstantego Pobiedonoscewa. Ten faktyczny zarządca Rosji końca XIX wieku był wyznawcą jednego narodu, jednej wiary, jednego języka, carskiego samodzierżawia, ekspansjonizmu - był gadziną tak znienawidzoną i plugawą, że nawet ten, który miał go zastrzelić zaniechał zrealizowania zamachu na Pobiedonoscewa. Było zbyt obrzydliwe strzelać do takiego paskudztwa.
W tej Rosji dominują ciągoty imperialne i środki dla ich realizacji: czołgi, bomby jądrowe, wojsko, zielone ludziki, patriarchowie, podbite ziemie, samoloty, propagandziści – jednym słowem imperializm. Za taką Rosją są ludowe masy. Ze sztandarami. Zaprzedani, oddani, otumanieni, skamieniali, ciemni wyznawcy silnej władzy.
Pobiły się na wsi dwie rosyjskie baby na zapleczu podwórza przed wejściem do sławojki z kręcącą się bez oporów klamką w drzwiach niczym skrzydło helikoptera.
Moja baba chuda, można nawet powiedzieć zabiedzona. Ledwie ją słychać jak mówi i słabo jest widoczna, ona w Internecie ciągle tkwi, mądrzy się, ironizuje, biust ma śmiesznie mały, współczuje wrogom i z koleżankami pali papierosy. A ta druga – jędrna, tłusta, puszysta, krzepka, chętna do walki, pluje na Europę, lecz jej wnętrze jest puste – próchno. Ot walczą na pięści, odzież porozrywana, bielizna na wierzchu, krew tryska, obawiam się uszkodzenia mózgu u mojej chudej. Taka nienawiść między nimi!
Kto kogo bardziej nienawidzi? Turgieniew, Okudżawa, Wysocki – Pobiedonoscewa, czy odwrotnie? Kto kogo chce zabić: moja chuda - tłuściochę z koszmarów przeszłości, czy na odwrót?
Każda z nich chce zniszczyć tę drugą.
Ale moja turgieniewska dziewczyna gdzieś w swojej dobroci jeszcze wierzy, że tę krzepką sukę można reedukować, można jej po ludzku opowiedzieć: co, jak, i za ile. I babiszcze oprzytomnieje.
A to babiszcze jest całkowicie pewne, że moje dziewczę nie nadaje się do przerobienia, trzeba ją zmuszać, zastraszyć, bić, rozerwać na kawałki.
W innych czasach, jeszcze nie tak dawno temu, choć nie kochały się obie baby nawzajem, to podczas ważnych świąt wspólnie pieśni śpiewały. I nawet piły przy ogólnym stole - zdarzało się. I także przez jakiś krótki czas spotykały się w prawosławnej cerkwi. Moja wychudzona chodziła tam z moralnej ciekawości, a gruba - na wezwanie siermiężnej prawdy. A teraz święta obchodzą różne, i piosenki całkiem inne śpiewają, lecz co najważniejsze, obie wiedzą, że smażyć się w piekle będzie tylko jedna z nich.
A Zachód co? Oto Aleksander Trzeci pod wpływem Pobiedonoscewa przejawiał swoje okrucieństwo w ojczyźnie, a w Paryżu główny most nazwany został na cześć Aleksandra III jego imieniem.
Często śni mi się szkaradna twarz Pobiedonoscewa. Często śnią się mi nowi sławni rosyjscy, współcześni szarlatani. Dlaczego oni, ci rosyjscy reakcjoniści mają takie okropne fizjonomie?
Teraz oczywiście, nikt na Zachodzie nie będzie nazywał mostu imieniem współczesnego następcy Aleksandra III. Lecz jest nadzieja, że stanie się to w innych częściach świata, ponieważ wiele mostów w Wenezueli, Iranie, Korei Północnej jest jeszcze bezimiennych.
Schwyci za gardło zdrowa i krzepka z wyglądu baba moją chudzinę, przydusi, zaciągnie do sławojki, utopi w gównie. Żadnej litości nie należy oczekiwać. Ot i nie ma już mojej Rosji – utopili ją w gównie.
Lecz ile razy i ile ich topiono w gównie, tę moja chudzinę? Żandarmi, czarnosocińcy, bolszewicy, pijani marynarze. Przecież za każdym razem jakoś wypływała, odżywała, obmywała się, zaczynała się odradzać, i w lepszych czasach piosenki śpiewała wspólnie z tą grubą. I pili razem wódkę. Zdarzało się.
A potem znowu dwie rosyjskie baby walczyły, walczyły aż do utraty zmysłów – moja jeszcze półprzytomna Rosja od otrzymanych ciosów odzyskiwała pełnię swojej świadomości.
Wyjdzie z gówna bez szwanku moja chuda i teraz.
Bo nie jest możliwe przetrwanie Rosji pod skrzydłami poglądów Pobiedonoscewa, nie poradzi sobie ona z nowym XXI wiekiem bez jej zdradzieckiej Rosji Turgieniewa. Nie istnieją w niej ani twórcze myśli, ani nie ma genialnych olśnień. Ona potrafi naciskać, uciskać, chrapać, kłamać. Jest mistrzem propagandy, reżyserem prowokacji, ona sprytnie udaje szaloną, łącząc opętanie z biciem w wojskowe bębny. Ona może odważyć się na coś, na co nikt nie odważyłby się: na ogólnoludzkie cierpienia z powodu własnych urojonych krzywd.
Wiecie dlaczego walczą te różne kobiety? Bo tłuściocha powiedziała, że chuda ją obraziła. Śmiertelnie obraziła. Obraziła jej wszystkie pięć zmysłów. I szósty też obraziła. Te urazy grubej baby są jak wyrok. W kraju, gdzie kultura z samych początków opiera się na krytycznym realizmie, obrażać się za siebie i na siebie, stanowi groźbę samobójstwa.
Hemingway uwielbiał Turgieniewa. I miłość Zachodu do turgieniewskiej Rosji przy jednoczesnym jej niezrozumieniu trwa i stanowi odwieczny temat nieporozumień.
Na przekór ludowej namiętności do grubej baby, która morduje moją wychudzoną na podwórzu koło kibla, na przekór ich ulubieńcowi i ważnym państwowym patronom, przepowiadam końcowe zwycięstwo w tej walce bez żadnych zasad - mojej chudej dziewczynie z małymi cyckami. To ona wygra, bo po ludzku tylko ona podejmuje działania zgodne z zamierzeniami boskiego stworzyciela. A ta, która jej nienawidzi, skompromituje się wraz ze swoim bożyszczem.
Tak jak już teraz się kompromituje usuwając po cichu ubrana na czarno, w nocy, jak przestępca, kwiaty z mostu Borysa Niemcowa. To dla przedstawicieli tej krzepkiej Rosji most nazywa się Moskworeckim. Ta druga Rosja, wychudzona i słaba zaczyna się już odradzać – dla niej ten most pod Kremlem nazywa się mostem Niemcowa. I ona znowu zarzuca nie tylko miejsce, w którym przedstawiciele bożyszcza tej pierwszej Rosji zamordowali Borysa Niemcowa, ale cały most Niemcowa naręczami kwiatów.
Ta biedna, wychudzona moja dziewczyna – ta druga Rosja jest pewna, że zwycięży!
*)Tekst powstał w oparciu o felieton Wiktora Jerfiejewa „Dwie nienawidzące się Rosje”.
"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013.
Free counters
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka