Zbyszek Zbyszek
128
BLOG

Historia ludzkości i człowieczeństwa z przymrużeniem oka

Zbyszek Zbyszek Społeczeństwo Obserwuj notkę 11

Na początku był ogień i... księżyc. Księżyc zmieniał się co 28 dni, stąd "miesiąc". Stąd blisko gwiazdy i kalendarz. Odczytanie reguł zmienności, wiedza, dawało korzyści, pozwalało przetrwać i się rozwijać. Siać i zbierać.

Potem były państwa i cywilizacje i ogromne miasta. To czego nie udawało się wytłumaczyć na głowę, było domeną religii. Doszedł lęk przed śmiercią, tak dosłownie i opisany, i skonkludowany w eposie o Gilgameszu. My przemijamy zdaje się mówić Gilgamesz, ale nasze miasta, nasi potomni, ale i nasze historie oraz dzieła trwają, w jakimś sensie na zawsze.

Potem sfera tego, co wyjaśniano w sposób "nadprzyrodzony" się zorganizowała i powstały wielkie religie, będące wyrazem potrzeby wytłumaczenia tego, czego inaczej wytłumaczyć się nie dało: sensu życia, konieczności śmierci, odpowiedzi na pytanie, co czynić, a nie jak czynić.

W Egipcie wpadnięto na pomysł, że po śmierci jest jednak życie, więc króla, zwanego w ST faraonem, przygotowywano do podróży, bo tylko on był do niej przeznaczony. W Egipcie późniejszym tej godności dostąpiła już arystokracja i szlachta i oni również byli przewidzeni do życia wiecznego. W religii Hebrajczyków przekonanie o istnieniu nieba i piekła pojawiło się stosunkowo późno, może na parę wieków przez tzw. naszą erą, a więc narodzeniem Jezusa Mesjasza - z greckiego - Chrystusa. Być może te przekonania zawitały do judaizmu z Awesty.

Osoba, nauczanie i głoszone zmartwychwstanie Jezusa, życie wieczne uczyniło dostępnym dla wszystkich, a nie tylko wybranych. Gdy wskutek nadmiaru komfortu i konsumpcji zawalił się  z hukiem Rzym, chrześcijaństwo na 1000 lat, zapanowało nad kulturą i myśleniem Europy. Jak było gdzie indziej? W Chinach jak dzisiaj, kwestie państwa były pierwszoplanowe. W Indiach po przygodzie Asioki, który hinduizm chciał zastąpić dużo bardziej "demokratycznym" buddyzmem, hinduizm się dostosował i zwyciężył. Gdzie indziej głównie zastój i zamknięcie.

Odrodzenie i oświecienie to występy rozumu, któremu w Paryżu stworzono świątynię w murach katedry Notre Dame. Okazało się, że całą masę spraw można było wyjaśnić logicznie, nie uciekając się do pojęcia Boga i jego roli. Stąd ludzie wywiedli przekonanie, że tylko kwestią czasu pozostaje, gdy wszystko już przy pomocy rozumu wyjaśnimy. Póki co, rozumnie stwierdzono, że lepiej jest topić w Sekwanie statki ze stłoczonymi tam więźniami, niż dokonywać pojedynczych egzekucji.

Wiek rozumu zapoczątkował rozstanie się z wiarą. Wiarę albo odrzucano, albo ją wyśmiewano, ateizm brano na poważnie, człowiek z jego rozumem był koroną stworzenia, już nie z powodu wybrania go przez Boga i szczególniej z nim relacji, ale właśnie z powodu tego, że swoim intelektem obejmował tajniki rzeczywistości.

Wiek rozumu i nowoczesności - modernizm, zakończyły dwie wojny światowe lub jak wolą inni jedna, ale w dwóch etapach. Dziesiątki milionów trupów, masowe ludobójstwo i wielkie - deklaratywnie racjonalne, a zbrodnicze, rewolucje w Rosji i Chinach sprawiły, że ludzie utracili wiarę w rozum. Rozum nauczył ich budować bomby atomowe i bombowce, które potrafiły palić całe miasta. Rozum nauczył ich budowania obozów koncentracyjnych. Wszyscy mieli dość - rozumu i nie za bardzo było wiadomo, co dalej.

Pozostała konsumpcja. Jeśli nie możemy poznać świata, to chociaż możemy go użyć. Kochać, śpiewać i korzystać. Panom złożona została propozycja nie do odrzucenia: wolnego seksu bez ograniczeń, z tyloma damami z iloma zechcą. Paniom złożono propozycję uwolnienia od naturalnych konsekwencji seksu, ale posunięto się krok dalej, zapronowano im władzę nad mężczyznami. Zgodnie z marksistowską (satanistyczną?) strategią przekonano je o ich poszkodowaniu i cierpieniu, zaszczepiono w nich poczucie resentymentu do mężczyzn, wpojono dążenie do dominacji i poczucie, że nam się należy. Mężczyzn feminizowano, zdejmując ich z pozycji głowy rodziny na pozycję kiepskiego, w żonobijce. Kulturę i prawo podporządkowano interesom kobiet, którym zafundowano w ten sposób samotność, bezdzietność i rosnącą frustrację.

Po wieku wiary, po wieku rozumu, wiek konsumpcji okazał się fiaskiem, bo seksu realnego coraz mniej, bo wiek inicjacji seksualnej coraz późniejszy, bo tragiczne zapatrzenie w siebie nikogo tak naprawdę nie podnosi, nie zadowala, nie czyni spokojnym, spełnionym, szczęśliwym. Jako ludzie zostaliśmy bez wiary, bo w nic tak naprawdę nie wierzymy, bez rozumu, bo nie wolno nam myśleć inaczej niż to nam podają agresywni i nachalni eksperci, aktywiści i medialiści, i bez relacji, bo trwałych rodzin coraz mniej, bo gdy wejdzie się  do wagonu w pociągu, to nikt już z nikim ni zagada, bo wszyscy wlepione mają ryje w kolorowe karmniki, do kórych karmę wrzucają plutokraci, głoszący, że ludzi jest za dużo.

Szamocemy się z nadziejami, że ta partia albo tamten przywódca. Żeby tylko wygrali. Tak jakby nie zdarzało się już, że upragnieni partia albo przywódca wygrywali. Ile to razy, tacy co wygrywali, bo głosili pokój, wiedli potem ludzi na wojnę? Ile?

Ludzkość albo jest - jak tego chcą powaleni geniusze od AI biologicznymi robotami, albo jest w niej coś spoza tego świata. W tym drugim przypadku nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, a w ogniu hartuje się stal. W tym pierwszym przypadku, spotyka nas zasłużony los mrówek rozdeptywanych przez gigantyczne buty Zupafelerów, Cymbałbergów czy innych biednych ludzi, którym chciwość przetrawiła umysł w drodze do piekła starają się innych wykorzystać na maksa.

Problem w tym, że w wieku wiary byliśmy królami stworzenia, ze względu na Boga, w wieku rozumu, byliśmy nimi ze względu na nas samych i nasz umysł, w wieku konsumpcji nie jesteśmy już żadnymi królami, jesteśmy konsumentami, zwierzętami, jednym z gatunków jak to wyznawał na gali Oskarów Joaquin Phoenix, pławiący się tą wypowiedzią w oklaskach i blaskach tego świata. Staliśmy się PRZEDMIOTEM. Wszyscy wykorzystują wszystkich. Ich uwagę, ich myślenie, ich zasoby. Bogiem w wieku konsumpcji jest chciwość, a my nie jesteśmy jej synami, bo dla niej, wszystko jest jej pokarmem.

Co może być po wieku wiary, rozumu i konsumpcji? Kiedy nie mamy już wiary, nie wierzymy - jako ogół - własnemu myśleniu, konsumpcję zaś nam dozują starsi i mądrzejsi. Co w sytuacji, gdy podstawowe relacje udało się w sporym zakresie rozbić i zdegenerować, gdy świadomością i uwagą ludzi sterują specjaliści od wpuszczania ich w tak zwany kanał? Otóż zaczynać być może trzeba od tego, co nie zostało jeszcze wspomniane, od piękna. Od początku. Od zachwytu. Może problemem nie jest to, czego nie robimy, ale to co robimy. Nie to czego nie poznajemy, tylko to z czym się zapoznajemy, nie to, o czym nie myślimy, tylko to, o czym myślimy. Może trzeba nam postu. Odłączenia "od matriksa". Żeby znormalnieć. Żeby się właśnie zachwycić. Kolorem nieba. Sobą nawzajem. Pięknem w jego niezliczonej ilości przedstawień i doświadczeń. Może tak uda nam się wrócić, do wiary, do rozumu, do siebie nawzajem :) A może nie...

A może nie przesadzajmy, świat w końcu jest taki, że ach!



Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo