Co to znaczy mieć niewolnika? To może wiele różnych rzeczy znaczyć. Najprostsze wytłumaczenie to mieć kogoś z kim można wszystko zrobić, a ten ktoś musi zrobić wszystko, co mu rozkażemy. To tak zwane niewolnictwo fizyczne, znane ze starożytności w Europie i na Bliskim Wschodzie oraz z nowożytności ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.
Celem niewolenia ludzi nie jest jednak niewolenie ludzi. Co z tego, że mamy niewolnika, jak ten niewydajny, nie przynosi nam KORZYŚCI, nie daje zysku, a jeszcze trzeba go utrzymać. Dlatego właśnie - z powodu niewydajności - z niewolnictwa zrezygnowano w Europie. W Stanach to było nieco bardziej "complicated", ale mniejsza o to.
Czy można człowieka zniewolić inaczej? To znaczy czy można sprawić, aby przynosił nam ZYSKI? Przynosił je istniejąc, pracując, robiąc to, co "sam zechce". Oczywiście, że można. Wystarczy być jedynym pracokupcą, fałszywie - co naturalne - zwanym pracodawcą w rejonie i ludzie będą zasuwać za "skolko ugodno". Może masz syna? Ile ma lat? 13? O... to nada się do fabryki!
Nie ważne. Niewolnictwo ekonomiczne, a więc zastąpienie fizycznych powinności systemem powiązań ekonomicznych jest wydajniejsze od fizycznego, stąd niewolników uwolniono i chłopów także. Korzyści zaś czerpano z wykorzystywania pracy tychże. Tu pojawił się komunizm, który na swój czas, miał pewne punkty racji i niewolnictwo ekonomiczne musiało zelżeć. Głównie dlatego, że znów nie było wystarczająco wydajne, a wydajność była potrzebna w obliczu komunistycznego wroga.
Powstała - nie u nas - klasa średnia. On pracuje za dobre pieniądze. Ona tworząc "dom" wspiera go i razem - budują szczęście. Ale dlaczego ona się ma MARNOWAĆ W DOMU? Przecież można, ba należy, wysłać ją do fabryki, na pola, do biznesu! Przecież we dwójkę, mogą zarobić tyle samo, co wcześniej on, i wystarczy im na ten ich dom.
Emancypacja. Kobiety na traktory, kobiety do pracy, kobiety do biznesu, jak okropne jest "siedzenie" w domu! Mediana przychodu na gospodarstwo domowe nie spada! Ilość pracowników... rośnie! Wydajność z kapitału... rośnie! Można a) wygrać wojnę, b) mieć więcej ZYSKU!
Co jak się zorientują? Że zasuwają na nas? No nie... za gardło ich nie złapiemy. Można to zrobić, ale ZYSKI SPADNĄ, a nowy komunizm, tym razem ten cholerny dalekowschodni, tylko czeka. Trza dać ludziom WOLNOŚĆ. Wolność do zasuwania, wolność do zap....lania, wolność do konsumowania, tego co im podamy. Głównie będą to szkodliwe ostro rzeczy, ale zadbamy o to, zeby na etykietach, za wiele się nie pojawiało.
Nie będziemy właścicielami ich ciał, nie będziemy panami ich pracy, będziemy panami ich UMYSŁÓW. To znaczy myślenia. To znaczy, będziemy decydować O CZYM on i ona MYŚLI. Będziemy właścicielami ich uwagi. Od nas będzie zależeć o czym będą myśleć miliony. Mniejszości, dzięki systemowi "demokratycznemu", będą bezpiecznie niszowane i mogą do woli, w nieskończoność, dysydentować sobie, pod warunkiem, że pozostaną mniejszościami. A o tym, ze pozostaną decydujemy my, bo jesteśmy właścicielami UWAGI TŁUMÓW.
I tak oto pojawia się niewolnictwo mentalne. Ludzie myślą, mówią i widzą to, co jest wyświetlane im na wielkich ekranach podajnika, zwanego massmediami. Niczym świnie w chlewie tłoczą się do koryta, ze smakowitymi zdjęciami, nośnymi tematami, co do idą viral na internecie. Matka Madzi, ryży polityk, partie - jakie to śmieszne - takie i owakie, ksity, wzity i brexity. Trochę seksu, ale nie przesadzajmy, nie można iść na całość, bo to niezły bat na ludzi. I... mamy ich. W telewizji, w portalu, z ich żałosnym wzrokiem przyspawanym do naszych koryt. Czyż nie są żałośni? Ale przecież tacy własnie są. Dlatego ich.. wykorzystujemy, bo do tego... są stworzeni.
