Zbyszko Boruc, MEF
Zbyszko Boruc, MEF
Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
181
BLOG

Manifest antypsychologiczny cz.4 - zakończenie ideologiczne

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Z moją ulubioną psychologią jest gorzej niż to wynika z jej nadmiernej obecności w, jak to trafnie ujął chyba Kazimierz Rudzki, coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości. Rzecz nie tylko w tym, że jesteśmy skołowani i zmanipulowani - to byłby problem nie większy niż na przykład zmatolenie reklamą, pędem do posiadania nowego samochodu, smartfona czy jakiego tam innego gadżetu. Walka z psychologami (nie z psychologią, ta niech się zmaga na własnym podwórku ze swoimi hipotezami) to pierwsza linia boju, jeden z głównych frontów wojny z postmodernistyczną, lewacką barbarią zalewającą nasz świat. Zwróćmy uwagę, że psycholodzy są w awangardzie destrukcji starej, dobrej normalności. Są naturalnym sojusznikiem większości idiotyzmów dekonstruujących naszą cywilizację (chrześcijańską), czyli tak zwanego „postępu” obyczajowego. Są nim w strefie naszego języka, któremu poprawność zmienia znaczenie słów zaśmiecając modami na różne „wykluczenia”, „tolerancje” i inne wytrychy werbalne, napełniające nową treścią stare terminy. Toż to wszystko żargon psychologiczny, to wspólna zdobycz psychologów i środowisk ideologicznego przebudowywania świata. Podobnie jak relatywizowanie wszelkich wartości i ich miar, eksperymentowanie z normalnością i szerzenie „normalności inaczej”, wyrozumiałości dla każdej patologii, dewiacji i zła, zagadywanie ich akademickim, pseudonaukowym pustosłowiem i „naprawianie” terapiami. Ot, choćby żałośnie nieefektywna, programowa resocjalizacja przestępców, zboczeńców i zwykłych rozwydrzonych chamów. Ot, demontaż szkoły i demoralizacja młodzieży w imię jej „praw” i partnerskich relacji z dorosłymi. Obyczajowy upadek i rozpasanie nie skrywane wstydem i tzw. zwykłą przyzwoitością, które kiedyś sprawiały, że obsceniczność czy folgowanie zboczeniom odbywało się w cieniu życia, a teraz urosły do rangi szlachetnego konsumowania swobód, którymi się epatuje w imię totalnego relatywizowania – to psychologia w dużej mierze „wyzwoliła” nas z niezrozumienia „normalności” wszystkich nienormalności.

To psycholodzy pospołu z ideologami „postępu” zaserwowali nam urzędnicze przeciwdziałanie przemocy w rodzinie ingerujące w relacje dzieci z rodzicami, „małżeństwa jednopłciowe” i dużą część całej tej antykultury. Mienią się naukowcami badającymi owe zjawiska i ogłosili światu, że naukowymi właśnie instrumentami je przeanalizowali (choć, jak na naukę, mało mają argumentów i dowodów pozytywnie weryfikujących owe dokonania). Jako akuszerzy asystowali przy narodzinach mód związanych z psychoterapią, a teraz w oczywisty sposób jako samozwańczy eksperci nadzorują i współrealizują plan naprawy świata i ludzi. Bo się na nich znają „naukowo”. Nie straszny im nieszczęśnik mający potrzebę ubrania się w pończoszki i pan zakochany w owcy. Psycholog wszystko to „rozumie”, objaśnia i poucza jak być tolerancyjnym. A jeśli się nie podporządkujemy jego wykładni, to wezwie policję, potem zaś jako sądowy rzeczoznawca oceni czy jesteśmy chorzy na jakąś fobię, czy zaraziliśmy się mową nienawiści i czy inny psycholog powinien przejąć nad nami nadzór i monitorować naszą resocjalizację (i proces wychowawczy naszych dzieci).

Psychologia nie przypadkiem jest na tej linii frontu i stoi w awangardzie zmian obyczajowych, ideologicznych nowinek i konstrukcji odmieniających obyczajowość. Jest tak w sposób nieunikniony, bowiem psychologia jest po prostu w dużej mierze ufundowana na ideologii. Ba, jest ideologią sama w sobie. Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy był ideologiem podobnie jak Karol Marks i podobnie jak on samozwańczo ochrzcił swą ideologię mianem nauki. Obaj rzekomo odkryli  żelazne prawa rządzące człowiekiem (pierwszy z nich) i, jeszcze "skromniej", historią całej ludzkości (towarzysz Karol). I obaj nie poprzestali na tych „odkryciach” – jak na geniuszy przystało śmiało zabrali się do tworzenia nowego człowieka i nowego świata. 

Tak, psychologia jest naszpikowana ideologicznym rdzeniem i to czyni ją groźną. Ideologie mają to do siebie, że są bardzo odporne na rzeczywistość. Jak to ładnie zostało już dawno ujęte: jeśli fakty przeczą ich tezom to tym gorzej dla faktów. Jeszcze niedawno w naszej części Europy teoretycy dialektycznego myślenia w odmianie marksistowsko-leninowskiej pisali doktoraty, habilitowali się i obejmowali katedry (obawiam się, że wciąż to zresztą robią, ale może mniej dziś na wschodzie a bardziej w różnych Kaliforniach i Paryżach). Dziś w ich ślady idą uczeni od gender studies i pokrewnych, świeżutko upichconych „nauk” naśladując mistrza Marksa, który poznał regułę świata. Gnieżdżą się, moszczą komfortowo acz agresywnie na uniwersytetach, tworzą instytuty, piszą tomiszcza rozpraw i dzielą na czworo zapałki problemów nieistniejących jeszcze parę lat temu.  Dokładnie to samo robią wydziały psychologii. Ogromne, przyciągające jak magnes rzesze młodzieży wierzącej, że dowiedzą się tam prawdy o człowieku. O sobie. Nie dowiedzą się. Poznają zadufaną w sobie ideologię roszczącą sobie pretensję do tej rzekomej wiedzy.

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości