Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
207
BLOG

Państwo jedyną nadzieją cz.2

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Społeczeństwo Obserwuj notkę 7

Po napisaniu poprzedniej notki zorientowałem się, że wystawiam się na „oczywisty” zarzut: brak patriotyzmu i realizmu. Przeciwnik państwa? Państwa polskiego? Jako żywo oszołom fantazjujący o idealnym świecie bez państw i granic, jak, nie przymierzając, jakiś Lennon. Spieszę wyjaśnić: zauważyłem już dosyć dawno, że na państwa jesteśmy skazani, bo nie wykombinowaliśmy innej formy społecznej organizacji na dużą skalę, a i ogromna większość ludzi ich chce i potrzebuje - ja pewnie też. Pojmuję to i traktuję jako prosty/brutalny realizm. I całe życie bardzo się cieszę, że mamy polskie państwo, bo wolę mówić po polsku niż po niemiecku. Postuluję tylko, byśmy byli w najwyższym stopniu wyczuleni na zagrożenia płynące ze strony państw i konsekwentnie o tym pamiętali. Przerost współczesnych państw i ich opresyjność woła o pomstę do nieba i pandemiczne porażenie mózgów pokazało to w stopniu zatrważającym. Głównie TO pokazało.

Dlatego tak mnie niepokoją wnioski jakie znalazłem w myśli cytowanej w poprzedniej notce. Za brak realizmu uważam właśnie wiarę w mityczne państwo-obrońcę wspólnoty; powinniśmy nawoływać do państwa dzielnie stającego w naszej obronie ale JEDNOCZEŚNIE musimy podkreślać KONIECZNOŚĆ okrojenia tych okupujących nas reżimów. Inaczej wychwalanie instytucji państwa w sytuacji, gdy czyni ono tak wiele zła jest... złem.

Rozumiem też wątpliwość co do mojego sformułowania o wspólnotach zintegrowanych POZA STRUKTURĄ PAŃSTWA. Państwo tak przeniknęło nasze myślenie, że w głowie nie postaje nam coś „poza jego strukturą”. A jednak wydaje mi się, że takie zworniki jak język, tradycja, obyczaje, kultura wcale niekoniecznie potrzebują specjalnych instytucji, a już zwłaszcza wielkich, centralnych, nazywających się „państwem”. Ludzie mogą być zespoleni na zasadzie świadomości pewnych istotnych spraw, systemu wartości. To, że nie są? – to właśnie sformatowana edukacja państwowa i oddychanie wszechobecną „państwowością” jest tego główną przyczyną. Wydaje nam się, że o nic nie musimy dbać, nic analizować – robi to za nas państwo. A właśnie pilnowanie by nam się ono nie rozrastało jak nowotwór powinno być zasadą "wspólnotowej integracji". Nie rząd. Nie sto ministerstw.

Poza strukturą państwa – tak sobie myślę, że da się wykoncypować coś jako argument, że jest życie poza państwem, że  wspólnota poza, albo i wbrew państwu, może być skuteczna. Taki np. drobiazg integracyjny: wiara, religia. Kościół. Przez całe stulecia był wszak alternatywną płaszczyzną wobec państw, czyż nie? Weźmy Żydów (czy może raczej żydów) rozproszonych w diasporze - całkiem skutecznie i długo byli (i są) wspólnotą nielicho zintegrowaną, a państwa jako żywo nie mieli. Dziś w Europie walczącej dzielnie z „nacjonalizmem i faszyzmem” jakże znakomicie kwitnie wspólnota muzułmanów niewiele sobie robiąca z państw w których funkcjonuje. A może przypomnę taki dziwny lud wschodnioeuropejski, który miał tak wiele wewnątrz siebie wspólnego, że poza państwem (a nawet wbrew trzem całkiem solidnym państwom) trwał przez 123 lata (i to mimo katastrof które sobie cyklicznie prokurował). Można było? Tylko państwo zasadą integracji? 

Masoneria, National Rifle Association, ekolodzy, kółka różańcowe, feministki, związki łowieckie, Ku Klux Klan, aktywiści LGBTQ…, wielbiciele disco polo, motocykliści, Radio Maryja, związki zawodowe, zrzeszenia pracodawców,…. – nic nie można przeciwstawić okropnym korporacjom, tylko państwo? A może ktoś pamięta taki twór: NSZZ Solidarność, rok 1980? Ludzie się integrują i są w stanie zwierać szeregi na wiele sposobów, w pionie i w poziomie. To, że tak wiele z tych form integracji zanika, że umarły wartości i poczucie wspólnotowości pozainstytucjonalnej i niepaństwowej to właśnie korozja wspólnoty, a katalizatorem jej, obawiam się, Lewiatan. A już jego socjalne, „opiekuńcze” oblicze to kwas solny dla wspólnotowego lepiszcza.

Korporacje. Potęga i monopolistyczna pozycja firm nigdy nie utrzymywała się jeśli nie była w symbiozie z państwem. Dlatego wielkie finanse i wielki biznes zawsze szukały dróg by w taką symbiozę wejść. Im większa „potęga” państwa, im więcej obszarów mu podlega tym pokusa ta jest większa. Trwa handel wymienny: my wam kasę, wy nam ustawę, regulację, kontrakt. Politycy chcą władzy - ona daje im pieniądze. Biznes chce pieniędzy - one dają mu władzę. Ta władza to wpływ na polityków, którzy mając władzę mogą jej owoce sprzedać. Koło się zamyka.

Zwrócę też uwagę na to, że siła wielkich korporacji bierze się nie tylko z ich mocy korupcyjno-naciskowej, ale też – to szalenie ważne – z mocy ich państw macierzystych, które skutecznie wpływają na to, by ich narodowe (niekiedy wręcz państwowe) korporacje mogły jak najskuteczniej działać. Jedno państwo, silne i bardzo dbające o swój „interes wspólnotowy” zmusza inne by dało się, politycznie i materialnie, skorumpować. „Wspólnota” przeciw „wspólnocie”. Gdyby nasze państwo było silne i naciskało na taką np. Bułgarię, by spreparowała rękami swojego państwa (czyli gremiów decydenckich, rządu, parlamentu) przyjazne regulacje, kupiła nasze technologie, to zapewne uznalibyśmy, że jest to, ze strony naszego państwa działanie pro-wspólnotowe, czyż nie? Ale dla której wspólnoty? Co na to Bułgarzy? Względne to jakoś, prawda?

Tylko wspólnoty silnie zintegrowane na zasadzie państwa mogą się sprawnie bronić… ale chętniej robią co innego. Zauważyłem, że bardziej niż straszne korporacje, moim ciemiężycielem są… wszyscy Polacy, bracia moi. Jeden zabiera mi na swój zasiłek, bo jest bezrobotny, inny jedzie na wakacje za moje pieniądze, inny kopuluje ze swoją żo…, co ja gadam, partnerką oczywiście, by pobrać ode mnie miesięcznie 500 złotych na zwiększenie liczby Polaków, tamten kładzie na dachu eko-fotowoltaiczne panele do których dopłacam, a jeszcze inny…. Ja też zresztą mam trochę za uszami - każdy jest małą korporacyjką żerującą na kimś innym i każdy korzysta z tego samego mechanizmu: państwowego prawodawcy i redystrybutora. Oburzamy się na złe korporacje? Że one straszne, takie duże? Ale już trzydzieści osiem milionów Polaków „zintegrowanych na zasadzie państwa” to jest spółka do której żaden koncern światowy się nie umywa. Wspólnota, której interesy reprezentuje „Państwo Polskie Sp. z o.o.”?

Wspólnoty zintegrowane na zasadzie państwa to te złączone spoiwem oddania się komuś w opiekę za dowolną cenę, spoiwem braku godności i poczucia odpowiedzialności. I, może najważniejsze: bezgranicznym, bezrefleksyjnym zaufaniem do faceta w telewizorze głoszącego z ramienia rządu dowolną brednię.

Państwo ma „szczerzyć kły” na zewnątrz, np. wobec nacisków, czy to korporacji, czy innych państw. Państwo rozrośnięte „do środka”, mogące nam regulować wszelkie detale życia szczerzy kły na nas i wstawia nam w to życie korporacje, ideologie, „postęp”, ochronę lodów na Grenlandii, zwalczanie antysemityzmu i cały ten kram. Teraz wspięło się na szczyt i serwuje nam pandemię i walkę z nią, czyli prześladowania, represje, poniżenie. TYLKO Państwo może nam to robić, bo jest wśród ludzkich organizacji najgroźniejsze, mając to czego żadna korporacja historycznie nigdy nie miała: prawdziwy monopol, którego strzec będzie do ostatniej kropli (naszej) krwi - monopol na stosowanie przemocy i stanowienie prawa. I zaludniają ją korpo-ludzie wcale nie lepsi niż w korporacjach - a może gorsi? Bo niby dlaczego mieliby być inni? Bo trafiają tam według jakichś zacniejszych, wspólnotowo zweryfikowanych kryteriów? Wolne żarty - zwłaszcza w tzw. demokracji. Idealny przykład karykaturalnego korpo-ludka zaaplikowali sobie Francuzi – to dopiero wystrugany z banana „mąż stanu”! Tak się zresztą składa, że i naszego bantustanu szefem jest jako żywo facet z korporacji – to jakiś nawrócony na szlachetny altruizm wspólnotowy heros?

Rozejrzyjmy się:  gdzie jest na globie państwo dbałością o wspólnotę przeważające nad opresyjnością? Ja kojarzę tylko czyjąś relację o takowych dziwach, tyle że dosyć daleko, gdzieś na… wyspach Bergamutach. Tak, to tam gdzie mieszka słoń z trąbami dwiema i tylko…

Żeby spiąć te notki klamrą zakończę dwiema jeszcze wariacjami na temat cytatu od którego zacząłem:
Obserwując rozwój świata korporacji, co do których umocowań, powiązań, metod i celów, wątpliwości nie mamy żadnych, musimy zdać sobie sprawę, że jedynym organizmem zdolnym do…

… ZNIEWOLENIA NAS JEST PAŃSTWO. Tylko ono. Nagle przekonaliśmy się o ZŁOWROGIEJ JEGO SILE. O TYM, ŻE TYLKO WSPÓLNOTY SILNIE ZINTEGROWANE POZA STRUKTURĄ PAŃSTWA mogą się sprawnie  bronić przed międzynarodowymi mafiami.

… przeciwstawienia się ich ekspansji jest WSPÓLNOTA SILNIE ZINTEGROWANA POZA INSTYTUCJĄ PAŃSTWA. Tylko ona. Nagle przekonaliśmy się o ZŁOWIESZCZEJ MOCY państwa. O tym, że tylko ZA JEGO SPRAWĄ TRACIMY MOŻLIWOŚĆ, BY się sprawnie bronić przed międzynarodowymi mafiami.  

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo