Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc
446
BLOG

Czy Ukraińcy są wirusami, albo jak pomagałem Ruskim

Zbyszko Boruc Zbyszko Boruc Rozmaitości Obserwuj notkę 21

Mam mnóstwo wątpliwości odnośnie wojny na Ukrainie. Mam wątpliwości głównie dlatego, że najwyraźniej mieć ich nie powinienem, bowiem rzecz jest rzekomo klarowna jak kryształ; wiadomo, co należy robić i myśleć - wiadomo też jak myśleć i mówić nie należy. Wiadomo to głównie z telewizora, który dokładnie informuje o powinnościach i oczywistych postawach każdego Polaka. Wiadomo jaka jest nasza racja stanu. I wiadomo kto tę rację wyraża, a kto jest oszołomem.

To wszystko oczywistości równie oczywiste, jak jednoznaczne i bezapelacyjne były jeszcze niedawno informacje o straszliwej pandemii i heroicznej walce jaką toczyli z nią, wraz z zastępami ekspertów, nasi przywódcy. Polska racja stanu wymagała wyszczepiania (wielokrotnego) całego pogłowia i wymagała zasłaniania sobie układu oddechowego, by tą rewelacyjną metodą powstrzymać straszliwego wirusa przed zaatakowaniem naszych organizmów. Szczegółowe informacje i analizy były dostępne w telewizorze i wszędzie gdzie wzrok i słuch sięgał (i nie sięgał). Skondensowane dane można było wyczytać na takich fajnych, czerwonych paskach na dole ekranu telewizorowego. Dane płynnie przesuwały się z prawa do lewa i codziennie wiedziałem ilu Polaków jest „zakażonych” i ilu zabił straszliwy wirus.

Dziś ten sam pasek informuje ilu Ukraińców zabił Putin i ilu Ruskich zabili Ukraińcy. Wiadomo też ilu uchodźców przybyło do Polski i jakie heroiczne działania realizuje nasz rząd by im pomóc, oraz jakie dobrodziejstwa dla nich przygotował. Można też z paska dowiedzieć się jakie spiżowe i dumne słowa wypowiedział nasz Pan Prezydent, Pan Premier i Pan Naczelnik. Wszyscy oni mają już od jakiegoś czasu twarze, więc wiadomo, że to oni wypowiadają owe słowa, a nie jacyś podstawieni goście stosownego wzrostu.
Na pasku można też wyczytać, że cały świat patrzy na nas z podziwem, natomiast niektórzy politycy na tzw. Zachodzie są dwulicowi i wypowiadają słowa mniej silne i jednoznaczne niż nasi jednolicowi mężowie stanu. Wniosek z tego jest taki, że jesteśmy w awangardzie światowej jeśli się rozchodzi o dumę i bezkompromisowość w wypowiadaniu słów. I w temacie dzielnego, acz rozważnego dbania o rację stanu. Polską rację stanu rzecz jasna, nie jakąś inną, obcą, gdzież by tam.

Tak więc treści główne z czerwonego paska płynnie zmieniły się z wirusa na Ukraińców (i Putina) stąd też moje domniemanie, że mogą mieć ze sobą coś wspólnego, że może nastąpiła swego rodzaju… mutacja. Tutaj też znajduję przyczynek do dalszych wątpliwości, z takiego otóż powodu, że pasek sam się nie produkuje, a tworzą go ludzie - ci sami co przez ostatnie dwa lata. Czy są wiarygodni? Dla mnie, oszołoma, oczywiście nie są, ale dla nie-oszołomów, zwłaszcza covidiańskiego rytu, wręcz przeciwnie. I tu pojawia się nowość. Otóż kreatorzy paska i nasi przewodnicy w trudnych czasach już to pandemii, już to sąsiedzkiej wojny, wypichcili  bez wielkiego rozgłosu bardzo obszerny i niezwykle naukowy dokument z którego m.in. wynika, że 85-90% pozytywnych wyników testów (w okresie między „szczytami pandemii”) była fałszywa. Dokument* o tym jest autorstwa utytułowanych ekspertów nad ekspertami, a konsultacji merytorycznych udzielał m.in. prof. Andrzej Horban. Ten Horban. Nie ma więc mowy o niekompetencji.

Jeśli poświęcić chwilę refleksji tym nowinkom, to trudno nie zauważyć, że wskazują one iż CAŁA PANDEMIA była fikcją. Ponieważ CAŁA PANDEMIA stała na testach PCR i one to wykrywały straszliwego wirusa, ich wykonano setki milionów, one wysyłały ludzi na kwarantanny i owocowały lokdałnami, maskami, tworzeniem sieci covidowych umieralni i zamknięciem służby zdrowia. To na testy „chorowali” celebryci i politycy, ich bali się mężowie stanu. Dla nich miliony ludzi niezliczoną ilość razy dawali się upokarzać grzebaniem pod mózgiem itd., itd., itd. Pandemia to testy. Zwracam uwagę: nie tylko w Polsce – na całym świecie. Świat odstawiał – i odstawia – ponury, żenujący i antyrozumny cyrk „pandemii”, bo jej skalę obrazowały testy – czyli WIELKIE OSZUSTWO. Wiarygodne w 10-15% przypadków. Gorzej niż rzut kostką.

Dlatego „zaangażowany” przekaz medialny mam w głębokim poważaniu. Płynie z tych samych zakłamanych mediów i wypowiadany jest przez te same zakłamane gęby, które rzygały strachem i łgarstwem przez dwa ostatnie lata. Ekspert, który straszył pandemią i ekspercko nią zarządzał teraz „odkrył”, że walczył z czymś zbudowanym na kpinie. Ups, pomyłka? Omyłkowe było ćwiczenie w barbarzyńskim absurdzie przez dwa lata trzydziestu ośmiu milionów Polaków? Ale na czele naszego dumnego narodu stoją wciąż ci sami dumni politycy i posiłkują się takimi samymi ekspertami. I moi rodacy dalej spontanicznie łykają ich „narrację” – teraz w temacie koronawirusa zmutowango medialnie w wojnę.

Dlatego mam wątpliwości. I nie mam zamiaru w oparciu o doniesienia medialne wypowiadać się o różnych aspektach wojny i nie zapałałem braterską miłością do Ukrainy. I jestem dziwnie spokojny, że niebawem bardzo się zdziwimy jak mało kochają nas ukraińscy politycy, że o Niemcach i Francuzach nie wspomnę; ba, nie zdziwię się, że to my, durni, kato-faszystowscy ciemnogrodzianie z Polski okażemy się tymi, którzy jątrzyli i pluli na Rosjan, Niemców, Węgrów, gdy ci rozważnie wypowiadali się o skomplikowanej sytuacji. A co będzie królowało na czerwonych paskach za kilka miesięcy? Co łykać będzie lud nadwiślański i czego się będzie bał, albo kogo spontanicznie kochał? Ha, ha, ha, a co ja tam mogę wiedzieć.

A, jeszcze powinienem wytłumaczyć się z tytułu. Jak pomagałem Ruskim? Ano prosto: przyjąłem ich pod swój dach. Siedem osób. Trzy matki i czworo dzieci. I pies. Tydzień u nas mieszkali. Przyjechali z Mikołajowa (ros. Nikołajew). Rozmawialiśmy (kulawo) po rusku i to było dla nich naturalne, bo to ich pierwszy język. Dzieci znały ukraiński ze szkoły, rosyjski zaś z domu i ulicy - tak jak dorośli. Jedna z pań w ogóle ukraińskiego nie znała, pozostałe nauczyły się go stosunkowo niedawno; wszyscy mieli rodziny w Rosji, w Krasnojarsku na przykład. I czuli się Rosjanami – „do wczoraj”. Teraz? – „nie znaju”.

Tak więc Ruscy. Uciekli przed ruskimi bombami. Spadły na Nikołajew już pierwszej nocy.  Do nas dotarli po trzech dniach podróży przez Ukrainę do granicy, a potem dzień, dwa do Warszawy. Pomyślałem sobie: no i wszystko się zgadza. Jestem wszak oszołomem i nienawistnikiem i gruboskórnym durniem „niewyszczepionym”, co to maski nie nosił, zagrożonym pandemią nie współczuł i ociąga się z pokochaniem Ukraińców – tak i naturalne jest, że jak pomagałem to Ruskim.

*Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji: Diagnostyka COVID-19 Aktualizacja Zaleceń (Data ukończenia – 25.02.2022 r.)

Przykładowy komentarz i opinie:  Lega Artis

Zupełnie nie rozumiem świata i chyba to napędza moją chęć, by się tym podzielić z innymi. Nie rozumiem świata, ale staram się go fotografować - zapraszam: Zbyszko Boruc - fotografia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości