Co za dzień! Mój zakład puścił mnie do domu dokładnie o czasie. Pierwszy raz w tym miesiącu nie spędziłem w robocie nawet minuty dłużej, niż powinienem. Rozleniwiło to mnie wielce. Siedzę na Allegro i szukam czajnika, bo stary po impezie przestał działać.
Już nie pomnę, czy go w Tesco, czy na Allegro kupiłem. Kosztował pewnie ze 40 zł. Wytrzymał prawie siedem lat, co oznacza amortyzację w kwocie 1.5 grosza dziennie. Chyba niewiele w porównaniu z kosztem prądu. Wpadłem na pomysł: kupię mniejszy, bo po co grzać półtora litra na jedną-dwie herbaty? Amortyzacja będzie wyższa, za to koszt eksploatacji spadnie. Tyle, że wybór małych czajników niewielki...
W domu mała tragedia. Moja K. ma minę bez herbaty smutną, ale utrzymuje, że sobie w garnku wody gotować nie będzie. Córa z zaciętą miną ogląda jakiś sitcom i pyta, czy nowy czajnik już w drodze. A po mnie to spływa. I ja, i mój syn mamy herbatę w...To znaczy żywimy się kakao, które czajnika nie wymaga, a mikrofala działa.
Cóż, gotowanie w garnku się nie opłaca, za duże straty do otoczenia. Nasza kuchenka ceramiczna dwustanowiskowa dzielnie jednak imprezę zniosła. Już wiem, jak próbowali ją podejść: jeden taki postawił na niej karton z sokiem myśląc, że to stół. Drugi swoim zaś zadkiem, całkowicie przypadkowo, kuchenkę włączył :)
Pisać nie ma o czym. Porozglądałem się. To coraz mniej rozrywkowa czynność. Coraz więcej obrabiania d*.* za plecami. Takie, weźmy, uczennice: u mnie przysrywają, owszem, ale z wdziękiem i intelektem. Gdzie indziej wszakże piszą o mnie np. politruk pobolszewicki. Nie że ja jeden, tylkośmy podobno jakiś spisek nowy zawiązali na imprezie i odtąd nic nie będzie już takie, jakim było.
No, czajnik nie będzie.
Inne tematy w dziale Kultura