Zimno jak cholera. Kwiecień zapisuje się jako najzimniejszy od 25 lat, gdzie indziej zaś najzimniejszym od 100 lat. Maj rysuje się fatalnie, temperatury poniżej normy. Deszczowo i chłodno. Z pewnością poprawi to efekt nawodnienia, zlikwiduje suszę, ale rachunki za ogrzewanie spwowodują, że jeśli tak będzie jak prognozują to...
A prognozy generalnie nie są zachecające. Ponoć meteo-optymiści wydedukowali że czerwiec, lipiec i sierpień mają być diametralnie inne od tego co mamy, czyli lepsze, pogodniejsze, cieplejsze jak to było wstecz, ale trudno wierzyć tym prognozom, jeśli się ogląda za oknem to co ogląda. Zresztą, zimę też prognozowali raczej ciepłą z krótkim mrozem. Jaka była w istocie jeszcze widzimy, bo pomału się właśnie kończy. Dlatego lepiej chuchać na zimne. :))
Prognoza na lato nie napawa więc optymizmem. Obliczono bowiem z pomocą modeli, że lato przyniesie nam jednak raczej średnie temperatury bliskie znanej nam z poprzedniego wieku normy wieloletniej. Na super upały nie ma więc co liczyć. Nie oznacza to jednak, że upału nie będzie. Otóż będzie, tylko że słaby i zdarzy się rzadziej. Po tym do czego przyzwyczaiła nas latami pogoda, tegoroczne lato (o ile się sprawdzą prognozy) będziemy raczej więc niemiło wspominać. Częste deszcze, burze i porwiste wiatry, a wszystko to okraszone wszędobylskim chłodem, który podrasowany wilgocią będzie dającym się nam we znaki. Poza tym, taka pogoda to doskonała okazja do działań dla wirusa grypy i anginy a co to oznacza każdy dzisiaj wie.
Jednym słowem szykuje się perspektywa zimno- deszczowa; A skoro deszczowa, to i z podtopieniami, zwłaszcza w czerwcu i lipcu, a więc w szczycie sezonu wakacyjnego. W/g meteo Polska ma być wówczas jednym z najbardziej mokrych krajów w Europie. Komary będą miały więc używanie, oby tylko nasz widliszek nie wpadł na pomysł roznoszenia malarii lub innego świństwa.
I gdzie to globalne ocieplenie? Pewnie kupiło bilet na Marsa.
