Życzliwość i realia ochrony zdrowia w Polsce
Do poprzedniego tekstu uzyskałem dwa poniższe komentarze:
(1)
Tym skuteczniejsze procesy naprawcze, im więcej pomagania mniej samodzielnym osobom.
-
(2)
Ciekawa notka, acz sporo jak na mój gust teorii bez pokrycia faktami. To ja w skrócie opiszę, co nas spotkało w lutym i ciągle są konsekwencje.
Otóż w lutym ojciec mający problemy ciśnieniowe upadł uderzając się w głowę. Po tygodniu zaczął "odchodzić". Wezwane pogotowie zabrało go na SOR gdzie po 3 godzinach został z brakiem świadomości wysłany do domu
Lekarze nie znaleźli zagrożenia. Po 4 godz. w domu interwencja nasza i ponowne zabranie do szpitala, ale już był bez świadomości. Inny lekarz- kobieta, jak się okazało 3 rok po studiach - oparła się o wcześniejsze wyniki zleciła TK. Po 40 min. ojca w trybie pilnym przewożono do szpitala na neurochirurgię
Rozpoznanie : wylew podtwardówkowy w głowie. O godz. 1:20 w nocy skończyła się operacja. Lekarz operujący grzecznie wytłumaczył co zrobił, a zrobił 4 otwory w głowie, czyli trepanację czaszki. Na drugi dzień - 12 godz. - ojciec był kontaktowy. Po 4 dniach sprawny wypisany do domu. W tej chwili w pełni sprawny oprócz ..... głowy w której często ma zawroty. Niestety, kilku lekarzy zaangażowanych w tej sprawie nie pomogło twierdząc że to samo ustąpi w czasie do roku czasu.
Ojciec mógłby sam pójść na spacer do sklepu, lecz istnieje obawa przed tymi zawrotami, na których diagnozę nie ma " silnych" medyków.
-
ODPOWIEDŹ!
============
Otwiera się tutaj szerokie pole do zrozumienia i skojarzeń, asocjacji - chodzi o tematy, które są powiązane - przy tym poważnie podchodząc do problemu widać, że oba te komenty miejscami się łączą.
Podam zatem wykaz tematów, które mi się nasuwają:
(1)
Chodzi o problem życzliwej i troskliwej opieki nad chorym, począwszy od zauważenia jego niedomagań i skierowania go do lekarza przez osoby z najbliższego otoczenia, poprzez pomoc na każdym etapie choroby i rekonwalescencji, rehabilitacji pochorobowej.
Łączy się to przede wszystkim z trwałym małżeństwem i dobrym wychowaniem potomstwa w kulturze słowiańskiej, gdyż rodzina jest / powinna być - najlepszą podporą w chorobie.
Liczy się dobra praca, która zapewni ubezpieczenie zdrowotne i środki pieniężne na leki, żywienie, kurację itp.
Liczą się też znajomości z odpowiednimi ludźmi, sąsiadami i pielęgniarkami, lekarzami itp.
Organizm w chorobie jest podwójnie osłabiony:
1. przez czynniki chorobotwórcze, i;
2. przez skupienie organizmu na intensywnej pracy w kierunku samoleczenia.
Konieczne jest zatem intensywne i rozsądne wzmacnianie organizmu – ogólne, ale też kierunkowe.
Wiele chorób oprócz zdolności fizycznych człowieka obniża jego zdolności psychiczne i umysłowe, tj. wolę, motywację, nastrój, samopoczucie itp. - następuje utrata samodzielności chorego.
Wtedy opiekun sam musi wprowadzić dyscyplinę i wymagać od pacjenta w granicach jego możliwości
Szczególnie niekorzystnie działa w tym zakresie długotrwałe leżenie w łóżku, dlatego trzeba wstawać, chodzić najwcześniej kiedy to możliwe.
Wiele tutaj zależy od wieku chorego: dziecko albo osoba starsza jest bardziej zagrożona.
Opieka domowa jest lepsza i bardziej bezpieczna niż w szpitalu czy innym ośrodku zbiorowym ze względu na możliwość zakażenia, np. sepsy - trzeba jednak zadbać o wyposażenie i konieczne przyrządy pomiarowe dla chorego i dochodzącą opiekę fachową lekarską, pielęgniarską i fizjoterapeutyczną.
(2)
Chodzi tutaj o to, że mój tekst pokazywał jak teoretycznie powinno to leczenie przebiegać, czego można wymagać od lekarzy, a pomijał praktykę, w tym realia polskiej ochrony zdrowia.
W tym przypadku jak widać, lekarze (system) dokonali "zabiegu ratującego życie" pacjenta, a samoleczenie organizmu pozostawili jemu samemu.
Właśnie tutaj jest pole do działania dla uzdrowiciela, który potrafiłby wspomóc i ukierunkować, przyśpieszyć procesy samoleczenia organizmu.
Jest to działanie spoza medycyny lekarskiej, więc na tym etapie rehabilitacji nie ma co liczyć na pomoc medycyny oficjalnej, bo są to procesy organiczne niedostępne dla analizy lekarskiej i medycyny akademickiej, a bardziej oparte na własnych siłach żywotnych organizmu chorego i samouzdrawianiu, tj. działaniach sanacyjnych chorego i jego najbliższego otoczenia - o czym pisałem szerzej w poprzednich tekstach.
--
Inne tematy w dziale Kultura