Po tej serii debat, patrząc na programy kandydatów, na ich werbalne, kampani9jne wygibasy, i na reakcje wyborców jestem w rozterce. Nikomu źle nie zyczę, ale jeśli ktoś uporczywie popełnia błędy, to jedynym sposobem na pozbycie się błędnych postaw, jest doświadczenie smutnych efektów tych błędów, co być może skłoniłoby błędnych rycerzy do zmiany stanowiska. Moja rozterka polega na tym, że życzyłbym zwolennikom Rafaua, żeby wygrał on wybory i żeby doświadczyli nieuchronnych skutków jego prezydentury, co być może spowodowałoby ich otrzeźwienie.
I taka własnie myśl nachodzi mnie od czasu do czasu. Zaraz potem jednak nachodzi mnie refleksja i wskazuje na złudność takiego życzenia.
Bo jednak, z drugiej strony, pojawiają się dwa powody przeciwko temu złemu życzeniu.
Otóż, istnieją poważne powody by uznać, iż żadne fatalne efekty ewentualnej prezydentury RT nie skłoniły by ich do zmiany zdania. Bowiem niewątpliwie nastąpiłaby zmiana sytuacji, którą, początkowo, jako nową, przyjęliby z entuzjazmem, ale w następstwie tych zmian i całkiem nowej sytuacji nie mieliby czasu by je skonceptualizować, ocenić, zmienić zdanie i adekwatnie zareagować. Niczego by się nie nauczyli, bo nie byliby w stanie wyciągnąć żadnych realnych wniosków, jeśli nie są w stanie wyciągnąć ich w sytuacji obecnej.
Drugi powód przemawiający przeciwko takiemu życzeniu jest oczywisty - dlaczego inni, normalni ludzie mieliby cierpieć skutki głupoty zwolenników RT ? Ta głupota przebija wszystko, co działo się na Ziemi od początku znanej historii. Powiedzieć, że to niebotyczne zidiocenie, to znaczy nic nie powiedzieć.
Inne tematy w dziale Polityka
