Grecy, ci starożytni, wiedzieli co mówią, gdy mówili o idiotach.
Jeżeli przeprowadza się wybory demokratyczne, to muszą być spełnione wszystkie warunki, a wtedy można uznać je za ostateczne i ewentualnie sprawdzić protesty.
Jezeli jednak wybory zostały przeprowadzone, w dodatku w warunkach dyskryminujących dla jednej strony, i to ta dyskryminowana strona wygrała, to nie ma żadnego wyjścia.
Powód jest zasadniczy: wybory już się odbyły, więc protesty należało zgłaszać przed wyborami. Protesty nie liczą się tylko po wyborach, liczą się i przed wyborami. I strona która je wygrała, zgłaszała kampanię jako dyskryminującą i nierówną. Decyduje czas przeszły - wybory się odbyły i nie ma szans na powtórzenie tych samych wyborów, to by były inne wybory. Zmarnowane szanse nigdy się nie powtarzają. To jest pierwszy błąd logiczny.
Problem drugi: przeliczenie głosów. Wraca punkt pierwszy - wybory już się odbyły, więc kto miałby wybory zarządzić, przeprowadzić i przeliczyć te głosy ? Krasnoludki ? Nie ma podstaw prawnych.
Problem trzeci: sprawdzenie protestów wyborczych - to da się przeprowadzić, w ograniczonym zakresie, przy zasadnych powodach i z uwzględeniemie ich wpływu na całość wyników.
W tym przypadku więc jednak nie chodzi o faktyczny wynik, lecz o chęć destabilizacji państwa.
Inne tematy w dziale Polityka