Problem polityki wobec krajów trzeciego świata jest problemem złożonym. Wbrew obiegowej opinii nie ma prostych rozwiązań tego problemu. Dzieje się tak, ponieważ ma on kilka przyczyn, w obecnej sytuacji geopolityczno-gospodarczo-medialnej trudnych do rozwiązania. Żeby pochylić się nad tym problemem musimy najpierw jasno zdefiniować jego przyczyny.
Kraje trzeciego świata w ogromnej większości uzyskiwały niepodległość od zachodnich potęg kolonialnych. Choć wbrew powszechnemu mniemaniu kolonializm nie był pasmem cierpień ludów kolorowych, biała władza nie traktowała swoich dominiów zamorskich na równi z państwem macierzystym, zabraniając m. in. posiadania własnego przemysłu czy ograniczając swobodę handlową. Mimo oczywistych wad kolonializmu, jego kres można nazwać wielkim nieszczęściem Afryki czy niektórych krajów azjatyckich. Miejsce białych kolonizatorów zajęli czarni dyktatorzy, często okrutni czy nawet ludobójczy, a prawie zawsze traktujący dany kraj jak swoją własność czy poletko doświadczalne. Ogromnych szkód narobiło również wprowadzanie w życie lewicowych ideologii z komunizmem na czele, z przyczyn oczywistych zabójcze dla gospodarki, a także waśnie etniczne czy długotrwałe wojny domowe, w kilku krajach trwające do dzisiaj. Przykładem degeneracji może być Madagaskar, za czasów kolonialnych znany eksporter ryżu wysokogatunkowego, importujący dziś ryż niskogatunkowy. Jeżeli wojnę, klęski gospodarcze i chaos administracyjno-legislacyjny połączy się z zacofaniem i plagą chorób tropikalnych, daje to straszny efekt w postaci powszechnego głodu i epidemii, które wyniszczając kraj powodują kolejne fale głodu tworząc błędne koło cierpienia. Czy jego przerwanie jest możliwe? Czy państwa Zachodu powinny w tym pomóc? Jeśli tak, jak mogą to uczynić?
Przerwanie kręgu biedy jest możliwe. Pokazuje to przykład Botswany, afrykańskiego kraju położonego na północ od RPA. Dawna brytyjska kolonia notowała w czasie ostatnich pięciu lat coroczny sześcioprocentowy wzrost gospodarczy, a rankingach wolności gospodarczej przeskoczyła swojego południowego sąsiada i osiągnęła poziom Korei Południowej. Pomimo oparcia gospodarki na wydobyciu diamentów, wysokiemu (23%) bezrobociu i pladze AIDS Botswana jest na dobrej drodze by raz na zawsze pożegnać się z biedą. Jaka jest jej recepta na sukces? Silna, stabilna władza, przyjazne nastawienie do inwestycji, względna wolność prowadzenia biznesu i podatkowa, dość skuteczna walka z korupcją. Jednym słowem – mocne i uczciwe państwo z rynkową gospodarką. Botswana może być wzorem nie tylko dla innych krajów Afryki, ale nawet dla Polski.
Zatem czy państwa Zachodu powinny pomagać? Odpowiedź brzmi … tylko jeśli im się to opłaca. Abstrahując już od kwestii prawidłowości moralnej pomagania obcokrajowcom za pieniądze rodzimego podatnika. polityka dotowania krajów biednych nie sprawdza się. Choć na pomoc wydano już miliardy dolarów, sytuacja nie ulega poprawie, a gdzieniegdzie wręcz pogarsza się. Dzieje się tak, ponieważ transporty żywności, leków czy pomoc finansowa likwidując skutki, nie likwiduje przyczyn. Nie zawsze dociera też do potrzebujących, marnotrawiona i rozkradana przez machinę biurokratyczną lub przejmowana przez lokalnych kacyków na ich potrzeby. Dodatkowo darmowe rozdawnictwo deprawuje zarówno ludzi, jak i rządy. Darmowe jedzenie jest konkurencją nie do przetrzymania dla rolników, którzy wolą siać mniej lub nie siać w ogóle, licząc na kolejne dostawy pomocy humanitarnej. Podobnie umarzanie długów rządom państw rozwijających się nie owocuje ograniczeniem wydatków bądź zwiększeniem inwestycji, ale zaciąganiem nowych pożyczek i dalszym marnotrawstwem bądź złodziejstwem. Jednak mimo niepowodzenia obecnie stosowanych strategii pomocowych nie zmienia faktu, że pomoc jest konieczna. Nie tylko ze względu na cierpienia ludności, których przecież politycy krajów rozwiniętych nie biorą i nie powinni brać pod uwagę. Kraje biedne i zacofane to doskonałe miejsce obozowania dla terrorystów. Mogą stać się też wylęgarnią najgorszych i najbardziej agresywnych reżimów. Poza tym, światowa gospodarka, szczególnie w erze globalizacji to system naczyń połączonych – silniejszym po prostu bardzo opłaca się współpracować ze słabszymi.
Jakie zatem można i należy podjąć działania? Powinny one uderzać w trzy przyczyny nieszczęść i nędzy krajów trzeciego świata:
- brak bezpieczeństwa (wojny, rewolucje, zły system prawny)
- fatalną gospodarkę i zacofanie techniczne
- braki w zakresie medycyny, edukacji, infrastruktury itp.
Jak z tym walczyć? Przede wszystkim należy zlikwidować przyczynę pierwszą, czyli zapewnić tym państwom stabilność polityczną. Oczywiście żadne rekolonizacje z powodów praktycznych nie wchodzą w grę. Niemożliwa jest również demokratyzacja tych krajów, szczególnie że nie są one na tym etapie rozwoju co my i mogłoby to im tylko zaszkodzić, o ile mieszkańcy w ogóle potrafili by oddać głos. Wskazane jest więc popieranie tych dyktatorów/stronnictw, które są za wolnym rynkiem i pragną współpracować z Zachodem. Wzorem może być Tu dyktator Chile generał Pinochet czy Kuomintang, partia która utworzyła Tajwan. W obu przypadkach z regionów tak zacofanych jak Paragwaj czy Chiny udało się stworzyć gospodarcze giganty, zlikwidować biedę i znacząco podnieść poziom życia.
Drugim krokiem powinno być zapewnienie tym krajom pola do rozwoju gospodarczego poprzez swobodny handel, zniesienie ceł i otwarcie rynków. Rolnicze gospodarki w miarę stabilnych krajów afrykańskich cierpią bowiem najbardziej na braku zbytu w Europie czy USA. Wolny handel pozwoliłby im rozkwitnąć.
Ważne jest też inwestowanie w kraje trzeciego świata, choć do tego potrzebne jest spełnienie warunku pierwszego. Pełne taniej siły roboczej, surowców i wolnej ziemi na pewno zdołałyby przyciągnąć wielu inwestorów, co zlikwidowałoby bezrobocie, a także spowodowało postęp techniczny. Obecność zachodnich koncernów wpłynęłaby również korzystnie na poziom edukacji czy opieki medycznej – koncerny dbały by o swoich pracowników i ich rodziny, starając się pozyskać i wykształcić jak najwięcej tanich lecz kompetentnych pracowników.
Jak widać zlikwidowanie przyczyn pierwszej i drugiej likwiduje automatycznie trzecią. Plagi chorób czy analfabetyzmu zwalczyć jest bowiem bardzo łatwo, jeżeli dysponuje się pewnymi (niewielkimi jak na skalę europejską) pieniędzmi, których dostarczyć może tylko zdrowa gospodarka. W likwidacji problemów tych mogą pomóc też państwa rozwinięte np. w ramach programu „Leki za bazy”.
Pomoc krajom głodującym jest dla Zachodu ważna i korzystna. Zlikwidowanie biedy krajów trzeciego świata jest teoretycznie bardzo proste, lecz niemożliwe do osiągnięcia metodami dzisiaj stosowanymi. Najważniejsza jest postawa władz tych krajów. Bez ich współpracy niczego osiągnąć się nie uda.
Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka