Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
213
BLOG

"N'ayez pas peur!" trochę jednak straszy

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Kultura Obserwuj notkę 2

Pisałem tu kiedyś, że Robert Hossein, reżyser i aktor filmowy i teatralny, wystawia w Paryżu wielkie przedstawienie na temat Jana Pawła II. W niedzielę zrobiłem sobie przerwę w wyborczym dniu o poszedłem obejrzeć to przedstawienie.

Pierwsze wrażanie - aj! aj! aj!!!!

Niektóre cechy przestawienia wiążą się nierozerwalnie z konwencją tego typu produkcji, albo raczej superprodukcji. Robert Hossein robi przedstawienia dla tłumów.W ubiegłym roku wystawił na przykład "Ben Hura" na Stade de France, gdzie odlądały go dziesiątki tysięcy ludzi. Przedstawienie o papieżu jest grane w Palais des Sports, dużej amfiteatralnej hali sportowej na parę tysięcy widzów. Więc siłą rzeczy nie mogło być mowy o teatralnych subtelnościach i o pełnej niuansów grze aktorów. Przedstawienie było więc pełne efektów raczej w stylu koncertu rockowego - głośne fragmenty muzyki, od czasu do czasu jakaś eksplozja, krzyki, efekty świetlne, projekcje filmów w głębi sceny. Nie jest to więc prawdziwy teatr, w którym liczy się przede wszystkim słowo. Ale taka jest konwencja przedstawień Roberta Hosseina, więc niech mu będzie. Można to lubić, albo nie, ale przedstawienie na tak wielką skalę musi zawierać takie efekty.

Jednak inne rzeczy są trudne do zaakceptowania. Strasznie dużo albo patosu, albo czułostkowości. A to polscy komunistyczni milicjanci zastygający nagle w trakcie pałowania katolików, a to w podobny, mało przekonywujący sposób, pokazana scena zamachu na Placu Świętego Piotra. Od czasu do czasu walnie jakaś pełna emocji głośna muzyka, a aktorzy na scenie biegają albo padają na ziemię.

I najpoważniejszy problem - przedstawienie jest pełne historycznych postaci. I niektóre z nich po prostu śmieszą. Lech Wałęsa składający papieżowi wizytę PODCZAS sierpniowych strajków (jak on z jest stoczni wyjechał, by potem wrócić i podpisać porozumienia?) jest postacią komiczną, choć nie taki był zamysł twórców przedstawienia. Ze swoimi przyklejonymi wąsami i kędzierzawą czupryną przypomina młodego Brassensa, ale dziwnie przy tym podrygującego, jakby miał w butach wielkie sprężyny (to podrygiwanie miało chyba symbolizować pewne nieokrzesanie elektryka ze stoczni). Scena rozmowy z papieżem jest dziwaczna, i kończy się tym, że Jan Paweł II, po umówieniu się z Wałęsą, jak obaj wspólnie będą obalać komunizm, każe usługującej mu siostrze przynieść wódkę, by oblać ten przyszły sukces.

Gdy na początku lata uczestniczyłem w spotkaniu Roberta Hosseina z polskimi dziennikarzami, zadałem mu straszliwie banalne pytanie. Uważałem jednak, że jest to pytanie, który każdy normalny widz zada sobie przed pójściem na przedstawienie opowiadające o postaciach historycznych. Zapytałem mianowicie, czy aktor grający papieża jest do niego podobny. Głupie pytanie, prawda? Nawet się wtedy trochę zawstydziłem, tym bardziej, że w odpowiedzi Robert Hossein i współpracujący z nim konsultant żachnęli się, lekko uśmiechnęli, i odpowiedzieli, że to jest oczywiste.

I oto wczoraj zobaczyłem, że aktor grający główną rolę jest rzeczywiście bardzo podobny do papieża. Hm... do Pawła VI ! Nie żartuję. Niewysoki, chuderlawy, ze szczupłą twarzą, dużym garbatym nosem i siwymi włosami. Tak oto w tym przedstawieniu wygląda Jan Paweł II. I nawet jeśli jest to dobry aktor, nie może zdziałać cudu i przeistoczyć się w JP2.

Nie chodzi zresztą tylko o podobieństwo, a raczej jego brak. Gdy we Francji chcemy powiedzieć o kimś, że jest osobą zupełnie bezbarwną, mówimy, że ma on charyzmę ostrygi. To bardzo obrazowe określenie, wystarczy wyobrazić sobie ostrygę, takie nieruchawe, bezkształtne i galaretowate stworzonko.

No i właśnie Jan Paweł II w tym przedstawieniu ma rzeczywiście charyzmę ostrygi. Gdy drżącym, wystraszonym głosem woła "N'ayez pas peur!", od razu mamy ochotę zacząć się bać. Boimy się przede wszystkim o niego, że mu gardziołko zaboli i dostanie chrypki.

Są w tym przedstawieniu udane sceny. Na przykład dobrze napisana i żywa dyskusja między papieżem a księdzem Piotrem (Abbé Pierre) na temat antykoncepcji i celibatu księży, albo ładnie pokazana, choć nieco może przydługa scena spotkania przedstawicieli różnych religii w Asyżu.

Jednak dziwne potraktowanie postaci historycznych, które wszyscy przecież pamiętamy, sprawia, że przedstawienie ogląda się z oczami szeroko otwartymi... ze zdumienia i zakłopotania.

Robert Hossein mówił, że marzy o wystawieniu "N'ayez pas peur!" w Polsce. Gdyby zapytał mnie o zdanie, stanowczo bym mu to odradził.

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura