Jest szansa, że powrót Tuska okaże się wielkim bodźcem i dla PO i dla PiSu. PO potrzebowała dyktatora by uporządkować wewnętrzny chaos i spróbować zatrzymać sondażowy spadkowy trend. Najciekawsze jest jednak to, co się stanie z innymi ugrupowaniami opozycyjnymi. Czy dyktator, który usuwał swoich konkurentów (Gowina, Olechowskiego, Rokitę, śp M. Płażyńskiego) w polityczny niebyt a innych skutecznie 'uciszał' będzie w stanie znieść podobny byt polityczny w postaci ruchu Hołowni? Wydaje się, że były dziennikarz TVNu będzie musiał poszukać nowego zajęcia. No chyba, że ktoś potrafi utemperować despotyczny charakter Tuska i ten pozwoli Polsce2050 na przeżycie jako ugrupowaniu wasalnemu, na krótkiej smyczy ale z budżetem wystarczającym na jako taką wegetację ale za to z kilkuprocentowym poparciem społecznym.
W pierwszym wariancie (wyautowanie Hołowni z polityki), Platformie pewnie zabraknie głosów by zwyciężyć w następnych wyborach o ile PiS nie popełni kardynalnych błędów w polityce społecznej. To może dawać nadzieję Prawu i Sprawiedliwości na zapisanie się w historii jako pierwszej partii, która rządziła przez kolejne 3 kadencje. To jest ta szansa o której wspomniałem w tytule (w tle jest sporo założeń, jak na przykład istnienie szklanego sufitu poparcia PO na poziomie 30%, uzyskanie przez PiS ponad 40%poparcia i jeszcze kilku innych...)
Drugi wariant - zakładający kohabitację PO z ruchem Hołowni byłby ciekawszy, bo zmusiłby PiS do dużo większego wysiłku by obronić status quo. Widzielibyśmy podchody pod PSL, lewicę, Konfederację. Być może powstaną w najbliższym czasie nowe ugrupowania, które mogą stać się przysłowiowym języczkiem u wagi?
Nie wiemy jak ułoży się przyszłość jednak wydaje się, że powrót Tuska może paradoksalnie przysłużyć się Kaczyńskiemu.