Wrowitek Wrowitek
267
BLOG

Izrael (nie)spodziewana burza

Wrowitek Wrowitek Izrael Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Ignorancja dziennikarzy wiodących mediów jest tak porażająca, że czasem zastawiam się, czy autor nie jest stronniczy.

Czytanie informacji o tym, co się dzieje obecnie w Izraelu od osoby, która zna tło historyczne, wymaga dużego samozaparcia. Ignorancja dziennikarzy wiodących mediów jest tak porażająca, że czasem zastawiam się, czy autor nie jest stronniczy. Ale na tym właśnie wygrywa cały ruch propalestyński. Powszechna niewiedza pozwala na wprowadzanie w błąd opinii publicznej i obarczanie Izraela winą za wszystkie aspekty konfliktu bliskowschodniego.

Wciąż czytam o skrajnie prawicowym rządzie Beniamina Netaniahu. To pseudoinformacja bezmyślnie powtarzana przez niezliczoną ilość autorów. Beniamin Netaniahu jest przewodniczącym partii Likud. To partia umiarkowanie konserwatywna, której wysiłki dla pokoju są nie do przecenienia. Do politycy Likudu w 1979 roku doprowadzili do podpisania pierwszego traktatu pokojowego z państwem ościennym, Egiptem. Do dzięki Likudnikom doszło do porozumień w Camp David. I jeśli były w tej partii jakieś skrajnie prawicowe skrzydła, to opuściły ją w 1997 roku z powodu ustępstw Likudu na rzecz Palestyńczyków.

System parlamentarny Izraela daje nikłe szanse na samodzielne rządzenie jednej partii. Stąd też potrzebne są kolalicje. Czasem bardzo egzotyczne, jak krótko rządząca kolalicja Bena Ganza, której jedynym programem było "byle nie Netaniahu", a zrzeszająca religijnych Żydów razem z nacjonalistami arabskimi. Również Likud, choć jest partią z tradycjami, nie jest w stanie samodzielnie utworzyć rządu. W liczącym 33 ministrów rządzie 14 jest z Likudu, w tym premier Netaniahu. Pozostałe teki trzymają Szas, patia ortodoksyjnych Żydów, Jahadut ha-Tora ha-Meuchedet, czylli Zjednoczony Judaizm Tory, konkurencyjna partia ortodoksyjnych Żydów, Ocma Jehudit, partia określana jako radykalna prawica, oraz Ha-Ichud Ha-Leumi, Unia Narodowa, ugrupowanie zrzeszające trzy pomniejsze partie skrajnie prawicowe. I to właśnie jesyt powód przyklejania etykietki skrajnej prawicy całemu rządowi Netaniahu. Spośród 33 ministrów trzech pochodzi ze skrajnie prawicowych partii. Partie te, żeby zaznaczyć swoje polityczne istnienie, musiały również stworzyć koalicję, czyli Unię. Ale nie jest to twór jednolity, często wewnętrznie skłócony. Wejście Unii do koalicji rządowej pozwoliło Netaniahu na osiągnięcie bezwzględnej większości w Knesecie, izraelskim parlamencie (64 na 120 głosów). Pozostałe partie, są prawicowe na politycznej scenie Izraela. W Polsce określalibyśmy je jako centroprawicowe, lub koserwatywne.

Teki, które trafiły do Unii Narodowej, to ministerstwo finansów, aliji (powrotu Żydów do Izraela) oraz zadań narodowych. Nie są to decydujące ministerstwa, jeśli chodzi o stosunki międzynarodowe, w tym rozwój Konfliktu Bliskowschodniego. Rozumiem, że orientacja w skomplikowanych mechanizmach parlamentarnych Izraela może wybiegać poza podstawową dziennikarską wiedzę o tym kraju. Ale zrozumieć, że rząd nie jest skrajnie prawicowy tylko dlatego, że trzech ministrów w 33-osobowym rządzie pochodzi ze skrajnej prawicy, nie jest aż tak trudno.

Kolejne nieporozumienie dotyczy meczetu Al Aksa i Wzgórza Świątynnego. To, że meczet Al Aksa jest najważniejszą świątynią Palestyńczyków, jest do zaakceptowania. Ale powtarzanie, że jest to trzecie najświętsze miejsce islamu, jest uleganiem propalestyńskiej, a raczej antysemickiej propagandzie arabskiej. Kiedy rozmawiam z wyznawcami Allaha, to pytają mnie wprost: chcesz nam powiedzieć, że wiesz lepiej od nas, co jest dla nas świętym miejscem, a co nie? Ale kiedy zaczynamy rozmawiać o historii, o tym, że przez wieki żaden muzułmanin nie pomyślałby o pielgrzymce do Jerozolimy, że czołowi teologowie islamscy albo nie wspominali meczetu w Jerozolimie jako świętego miejsca, albo wprost pisali, że nie ma większego znaczenia, to ich pewność siebie ustępuje zamieszaniu. Słyszę od nich, że imamowie tak nauczają, więc oni im wierzą. I to jest jedyna podstawa do muzułmańskich przekonań. Al Aksa, czyli Daleki Meczet, został powiązany z określeniem dalekiego meczetu z Koranu. Tylko tam nie jest nazwą własną, tylko określeniem odległości od Mekki.

Sprzeciw wobec izraelskiej policji, która wchodząc z uzbrojeniem na teren świątyni, bezcześci ją, brzmi jak poważny i uzasadniony zarzut. Ale każdy, kto choć trochę się interesuje Konfliktem Bliskowschodnim, wie, że co roku w czasie Ramadanu w meczecie Al Aksa gromadzą się uzbrojeni w pałki, petardy a nawet ostrą broń muzułmanie, podekscytowani ramadanowymi kazaniami imamów, gotowi w imię obrony wiary do wszelkich zachować, nawet tych nieodpowiedzialnych, lub wprost sprzecznych z Koranem. Wówczas nie ma mowy o bezczeszczeniu świątyni, tylko o wierności religii.

W tym miejscu należy nadmienić, że Izrael, pomimo wygranej Wojny Sześciodniowej, jednostronnie podjął decyzję o pozostawieniu Wzgórza Świątynnego pod zarządem muzułmańskiej rady Waqf. Gest ten miał zapewnić pokojowe stosunki z arabską ludnością zajętych terenów. Jednak nigdy nie został doceniony, a jakiekolwiek próby wycofania się z niego Izraela spotykają się z wielkim sprzeciwem. Arabowie powołują się na tzw. Status Quo Wzgórza Świątynnego. Jednak Status Quo stosują jednostronnie, sami nie stosując się do niego. W latach dziewięćdziesiątych w Bramie Złotej spotykały się ugrupowania terrorystyczne, a pod piaskową powierzchnią bez zezwoleń budowlanych, nie mówiąc o jakichkolwiek ustaleniach ze stroną izraelską, powstał podziemny meczet.

Wydarzenia ostatnich dni wydają się mieć logiczne uzasadnienie. Izraelska policja wtargnęła do meczetu Al Aksa w czasie ramadanowych modlitw i w odpowiedzi na to zostały wystrzelone rakiety ze Strefy Gazy, Libanu i Syrii. Jednak tempo wydarzeń pokazuje, że była to akcja przemyślana i przygotowana wcześniej. Mieszkańcy Gazy o planowanych atakach wiedzieli już na kilka tygodni wcześniej. Poza tym co roku Ramadan, który jest szczególnym czasem w Islamie, kiedy każdy muzułmanin poświęca więcej czasu na spotkania religijne, jest wykorzystywany przez imamów, którzy zamiast kazać o duchowych sprawach, podżegają przeciwko Izraelowi.

Przy tej okazji warto zwrócić uwagę, że Strefa Gazy, pogrążony w chaosie i kryzysie Liban, czy wciąż ogarnięta wojną domową Syria to nie są twory, które są w stanie samodzielnie udźwignąć finansowy ciężar militarnego ataku na taką potęgę, jaką jest Izrael. Jak rządy, które nie mają pieniędzy na budowę dróg, szkół, szpitali, finansują masowe wystrzeliwanie rakiet? Odpowiedź na to pytanie pokazuje, że Konflikt Bliskowschodni nie dotyczy samego problemu palestyńskiego, tylko całego świata muzułmańskiego.

image

Wrowitek
O mnie Wrowitek

Izrael oraz jego konflikt z Arabami jest w centrum moich zainteresowań. Ale moja zainteresowania są o wiele szersze.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka