Jak podaje Haarec dziś rano Izraelskie Siły Powietrzene (IAF) dokonały ataku lotniczego na obiekt w Strefie Gazy. Akcja była odpowiedzią na wystrzelony pocisk przeciwpancerny ze Strefy Gazy w stronę Izraela. Zaatakowanym przez Izrael obiektem jest tunel w centralnej Gazie, który miał być wykorzystywany przez ugrupowania terrorystyczne do przechodzenia na ziemie Izraela. Zostało to potraktowane jenie atakami terrorystycznymi przeciw izraelskim żołnieżom i cywilom. W wyniku ataku zginęło 19 Palestyńczyków.
Już słyszę komentarze o nieadekwatnym użyciu siły. Przecież pocisk wystrzelony przez Hamas nikogo nie zabił. Hamas wystrzeliwuje tylko na oślep rakiety, bo nie ma takiego sprzętu wojskowego jak Izrael. A Izrael wykorzystuje do odwetu całe swoje możliwości. Przewagę liczebną, technologiczną, strategiczną.
Ale czy rzeczywiście można za to winić Izrael? Czy w konflikcie winny jest ten, kto jest silniejszy? Hamas istnieje tylko po to, żeby zniszczyć Izrael. Abstrahując od jego realnych możliwości osiągnięcia swojego celu, Hamas wciąż udowadnia, że no nie jest tylko cel na papierze (wersja internetowa nie pojawia się już od kilku lat). W kierunku Izraela wystrzeliwane są regularnie rakiety. To prawda – na oślep. W marcu tego roku jeden z takich pocisków trafił w autobus z młodzieżą, ciężko raniąc kilkunastu nastolatków. Mieszkańcy miasteczka Sderot w pobliżu Strefy Gazy nie liczą już swoich szkód. Prawie każdy z domów ucierpiał kilkakrotnie w wyniku ataków rakietowych. Rakiety wystrzeliwane nawet na oślep są realnym zagrożeniem. Wiedzą o tym tylko ci, którzy w tym zagrożeniu ciągle żyją. W 2009 roku na Izrael spadło ok. 700 pocisków. Gdyby Hamas przeznaczyłby pieniądze wydawane na zakup rakiet (sprowadzanych przez Egipt głównie z Sudanu i Libii) na zakup żywności i tworzenie miejsc pracy, w Strefie Gazy nie byłoby żadnej katastrofy humanitarnej.
Komentarze