niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru
838
BLOG

24 (fizymatenty)

niziołek z Mordoru niziołek z Mordoru Polityka Obserwuj notkę 27

 Dzieci znajdują czasem wśród kurzu podwórka piękny kamień, kolorowy, zaokrąglony, bajeczny. Ekonomicznie bezwartościowy wybryk, uboczny produkt. To szlaka, szklisty spieczony popiół z koksu, z kolorami z metali wziętymi, rudy ich topili nasi rodzice, przodkowie. Tlenki tych metali, w postaci wyziewów zatruwających powietrze atakowały pokolenia pracujących i mieszkających w pobliżu miejsc wytopu, zatruwały pola i płuca. Złuda lepszego losu, jaki obiecywała przemysłowa rewolucja, oszustwo „naturalnych bogactw” w pogoni za którymi przeryto naszą ziemię pod i zniszczono jej urodę na powierzchni.

 

Mamy swoje określenia, lapidarne, ze źródłosłowem czasem trudnym do zbadania. Mamy swoją mowę, chociaż to mowa dużej ojczyzny, która od nas odeszła, za którą potem tęskniliśmy stulecia całe. Mowę w której tę tęsknotę zamknęliśmy, w domu używaną, starą mowę dużej ojczyzny, której mowa przez te stulecia się zmieniła, a my w naszej małej, z niemiecka Heimat określanej, tak – przez mowę - jej wyobrażenie pielęgnowaliśmy.

 

Medalik nosiła na szyi, młodą dziewczyną będąc. We wrześniu 1939 wyryła na jego odwrocie „Dla Ciebie Polsko”, nosiła dalej, w niemieckiej szkole, niemieckiej pracy.

 

Mowę nie tylko do pracy potrzebną, nie żargon, który trzeba opanować, by radzić sobie w warunkach, w jakich działamy. Którego to żargonu można się nauczyć, by z nami zacząć pracować. Mamy mowę, swoje subtelne określenia, używane gdy nie chcemy, by nas zrozumieli inni, którym nie do końca ufamy. Jak Cyganie, którzy przechodzą na swoją mowę, gdy nie chcą gadziów do swoich tajemnic dopuszczać. Jak bracia Żydzi swój yiddish. Jak indiańscy szyfranci w amerykańskiej armii, których języki zbyt zawiłe dla przeciwnej strony. Mowę, która nie wymaga sankcjonowania, nazywania tak czy owak, po prostu jest, nasza wierna, wyrosła z historii, ukształtowana przez czas, sąsiedztwo, koleje losu naszej krainy.

 

Niektórzy z nas za życia schodzą do Szeolu, na wiele godzin dnia. Schodzili już, kiedy na dole ślepły konie, a kanarki oddawały życie, by były szanse na ocalenie ludzi. Często tygodniami nie widzą dziennego światła. Nie schodzą tam dla pięknego obramowania oczu, które ich potem wyróżnia.

 

Inni mieszkali blisko młotowni huty, by być pod ręką na każde zawołanie, konieczność zajrzenia w gardziel wielkiego pieca. Pracę, nasze przekleństwo, jarzmo w jakie zaprzęgnięto od wczesnej młodości po kres dni, od świtu do zmroku, uczyniliśmy naszym etosem, źródłem naszej dumy. Na sztukę pozwalamy sobie tylko od święta, po pracy, niegodni czujemy się radości jaką daje jej uprawianie, ciągle podejrzliwie patrzymy na jej praktykowanie jako źródło utrzymania.

 

Nasza tęsknota za krajem naszej mowy pozostała nieodwzajemniona, niezbilansowana, my chcieliśmy tego kraju („suchy chlyb jeść ale w Polsce być”), on zaś łaskawie i skwapliwie - jak pruscy panowie czy każdy kapitał, niezależnie od pochodzenia - korzystał z naszych zasobów.   

 

Mamy dziwne imiona, Otylia, Klara, Alojzy, Wilhelm. Podejrzane imiona, musimy ciągle coś udowadniać, chociaż od stuleci tu uparcie tkwimy, musimy usprawiedliwiać się z naszej przeszłości przed przybyszami, tłumaczyć z zawiłości dziejów, które przechodziła ta ziemia i wczepieni w nią ludzie. Podejrzane są wpisy w starych wojskowych książeczkach, Kriegsmarine i Luftwaffe w przebiegu służby, choć już dawno traumą, kalectwem, życiem swoim zapłacili wcieleni do tych i innych formacji. Wszystkie wojny na które wysyłano - nie nasze, a śmierć nie pytała, po czyjej Bóg jest stronie.

 

Wśród tych przybyszów, pewnych siebie, z politowaniem patrzących na nasze autochtoniczne poglądy, ostrożne manewrowanie jak czółnem niewielkim w porcie pełnym dużych jednostek, stanowimy już mniejszość; widać to we Wszystkich Świętych, gdy - gdyby nie cmentarze nadal jeszcze zapełnione, o paradoksie! tymi, co przeżyli - puste jak w długie weekendy są nasze szpetne postindustrialne miasta, dla poprawy samopoczucia władzy lukrowane tu i ówdzie atrapą inwestycji.

 

Ufano nam, proszono o wypełnianie misji przekazywania mienia następnej władzy, za co później drogo przyszło płacić nam i rodzinom. Bo przecież tylko my byliśmy tutaj na stałe. Mający nadzieję na powrót Żydzi powierzali nam swoje chanukije, które starannie przechowywaliśmy dobrze opakowane i ukryte w piwnicach pod węglem. Albo sztandar harcerskiej drużyny, całą okupację ukryty pod materacem łóżka.

 

Nieostrożni bywaliśmy, jak kowboje co z wypłatą zajadą do miasta. Ogrywano nas jak w trzy karty na jarmarku, sprzedawano kolorową bezwartościową tandetę obietnic, rozgrywano dla swoich celów doraźnych. Używano do pracy i do wojny. Byliśmy pocieszną cepelią, nasze pióropusze dobre do dekoracji każdej hucpy, zawsze znajdzie się paru takich, co w nich wystąpią. Uparcie wpisujemy swoją narodowość podczas powszechnego spisu, wierzymy jeszcze tylko anonimowości statystyki, bezgłośnie mówimy „jesteśmy”. Nie witamy już zbawców ozdobnymi bramami na ulicach, kwiatami, konną banderią co prowadzi pojazd z napisem „Naród z…” Ostrożni jesteśmy z naszym poparciem, z niesmakiem patrzymy na apelujących o wsparcie.

 

Jeszcze chodzimy do kościoła, do Boga, którego mamy już teraz „w książce, w szkole”, jak tyle lat błagaliśmy pieśnią. Nie chcemy manewrowania Bogiem, wokół Boga, szczebiotu o Chrystusiku, nachalnego wykrzykiwania kto czarny jest i z rogami. Poważnie klękamy w odświętnym ubraniu, podkładamy pod kolana chusteczkę, bo szanujemy ten strój, a przez to pracę, którą włożyliśmy w zarobienie na niego. Niech się śmieją. Niech szydzą, niech sprytnie szukają łatwiejszych sposobów zdobycia środków na utrzymanie.

 

Ufamy, gdy mówią nam, że praca starannie wykonywana też może być krzyżem. Głupi swoją pokorą i skromnością niesiemy te swoje krzyże do końca, poważnie sądzimy, że raz umrzeć, a potem sąd. Ufamy, że Ktoś widzi i wie, jak nikt; nie prosimy by grzmiał i gromem raził. Chociaż nawet nasze dusze określają jako nędzne. Pakujemy cienki a jedyny tobołek, jaki można przenieść na tamtą stronę, gdy tu już ochoczo przyklepią nas łopatą.

inkszy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka