Zwój Zwój
1552
BLOG

W 50. rocznicę - Ballada o Juriju

Zwój Zwój Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

            

           [ śpiewać na w miarę dowolną melodię, na ten przyklad
            tradycyjnej ballady dziadowskiej ...]
 
           
          Żył na Syberii Jurij Gagarin w chatynce z brzozy karelskiej
          Hodowal żonę i córek parę, co oczy miały niebieskie.
           
          Czasami żonie swojej sie zwierzał: "Nuda - powiadał - niezmierna"
          Potem przed chatkę wynosił leżak i czytal książki Żul Verna.
           
          Raz wyniósł leżak aż na pagórek, żeby odpocząć po pracy
          Tam go dobiegły wołania córek: "Tato, ach tato - Kozacy!"
           
          Patrzy - faktycznie, z kopyt tętentem kibitka przed domem staje
          A z niej wysiada w burce rozpiętej olbrzymi Kozak z nahajem.
           
          Jurij w trymiga jaszczyk spakował, pożegnał żonę i chatę
          Potem w kibitce sie zadekował i w świat pojechał z sołdatem.
           
          Dlugo jechali tak na trzy zmiany, Jurij i Kozak z jaszczykiem,
          Kraj Rad łopotal transparentami, a lud ich witał okrzykiem.
           
          W ciemnej ziemiance, gdzieś za Uralem, do pracy zagnany z mety
          Siedem instrukcji przeczytać musiał, wypełnić cztery ankiety.
           
          Na kark mu wdziali waciak kosmiczny, co złote miał epolety
          Jurij wziął jeszcze butelke whisky i wsiadł do wnętrza rakiety.
 
           
          [ UWAGA: whisky wymawiać jak napisane, po polsku ]
 
           
          W rękę mu dali nagan nabity, torbę z lornetką i mapa.
          W kabinie wisiał portret Nikity nad pozłacana kanapa.
           
          Przyszedł sekretarz, dwóch generałów, i kilku cywilów z CzeKa,
          Jurij wlazł w środek, zamknęli włazy i zanitowali wieka.
           
          Jakiś marszałek nacisnął pedał, ogień ukazał sie w rurze
          Jurij się zdążył trzykroć przeżegnać i poszybował ku górze.
           
          Nad Ameryka jęki okropne wstrząsnęły jego uszami
          To kapitalizm lud tam katuje, ciskając weń dolarami.
           
          Gdy nad Australią tuż przelatywal, widział przez lornetkę z góry,
          Jak akademik Maklucho-Maklaj sam obrączkował kangury.
           
          A nad Afryka fetor straszliwy w nos syberyjski uderzył,
          To kolonializm gnije w Afryce, dobrze mu, dobrze, cholerze.
           
          Nad Antarktydą widział z orbity, pośrodku lodów krainy,
          Jak komsomolcy, w ciepłych walonkach, beszczeszczą z nudów pingwiny.
           
          Gdzieś nad Chinami wychodka użył, zapisał, że stolec zdrowy,
          A że sie zbliżał koniec podróży, przeszedł na lot docelowy.
           
          Już w kukurydzy statek zlądował, w miejscu obranym od dawna
          Jurij wyskoczył, zasalutował: "Gdie tu kamanda jest gławna?"
           
          Na powitanie przybył Nikita, salutowali Kozacy
          "Hurra" krzyczala ludność spędzona z pobliskich obozów pracy.
           
          Jakiś pop z brodą szczerze sie wzruszył: "Chwala Ci, o Gagarinie!
          Socjalizm zginie, komunizm zginie, a Twoja chwała nie minie"
 
           
          I tylko szkoda, że w noc kwietniową, ciągnac za sobą smród spalin,
          Nie cały Sojuz w kosmos wyleciał, a tylko jeden Gagarin ...
 
 
 
          (autor - mi przynajmniej - niestety nieznany)
 
          
          
Zwój
O mnie Zwój

Komentarze, które uznaję za niemerytoryczne lub po prostu głupie, usuwam bez zbędnych dyskusji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura